Jestem człowiekiem żniwa
Zaproszony do redakcji, ks. Stanisław stawia się punktualnie o 8.00, z pokaźnymi pakunkami. – Sporo pamiątek po sobie Ksiądz pozostawi – stwierdzam po przejrzeniu zaledwie części opracowań historycznych, w których miał swój udział, i autorskich publikacji. – Trzeba zostawiać po sobie ślady – odpowiada. 25 listopada skończy 80 lat. Świeżości umysłu, pogody ducha, humoru – można mu tylko pozazdrościć… Mawia, że mimo sędziwego wieku żyje w młodości, a to dzięki rozlicznym obowiązkom i przymusowej, a wynikającej z usposobienia życiowej aktywności.
Badanie historii pozwoliło ks. Dzyrowi nawiązać przyjaźnie, przypieczętowane nawet utworzeniem prywatnego towarzystwa historycznego. I chociaż publikacje, zwłaszcza najnowsza, prezentująca historię parafii Gęś, przysporzyły autorowi wiele uznania, jak zaznacza – „ nie dla sławy się to czyniło, a z myślą o człowieku”.
Moje rodzinne Dawidy
– Jestem człowiekiem żniwa – podkreśla ks. Dzyr, nawiązując do wyboru tytułu książki o rodzinnej parafii. Uzasadnia on szczególne upodobanie tej biblijnej metafory odnoszącej się do obranej drogi życia. Ale też pracy na roli, która przez wiele lat była udziałem mego rozmówcy. – Jestem pewnie jedynym księdzem w tej diecezji, który potrafi posługiwać się kosą. Jeszcze w ubiegłym roku kosiłem trawę w ogrodzie – wyznaje w trakcie opowieści o obowiązkach, których część jako dziecko musiał przejąć po śmierci ojca. ...
Monika Lipińska