Jestem pewna swojego powołania!
Z czasem zrozumiałam, że nie pojechałam do Japonii, aby kogoś nawracać, ale żeby nawrócić siebie - mówi s. Kamila Kowalenko. Pochodzi z parafii Tuczna. Z błyskiem w oku zaznacza, że w tym roku obchodzi 40 rocznicę wstąpienia do zgromadzenia. Od 33 lat posługuje w Japonii. Na urlop do Polski przyjeżdża co dwa lata. Przyznaje, że nie myślała o tym, by zostać siostrą zakonną. - Moja rodzina nie była zbyt pobożna. Oczywiście ja i moje rodzeństwo zostaliśmy ochrzczeni, przystąpiliśmy też do innych sakramentów, ale nie pamiętam, bym np. jako dziecko chodziła z rodzicami do kościoła.
Do dziś uważam, że matką mojego powołania jest… Matka Boża Kodeńska. Wszystko zaczęło się od chwili, gdy naszą parafię nawiedził Jej obraz. Byłam wtedy w pierwszej klasie liceum. Pojechałam do kościoła na czuwanie przed kodeńskim wizerunkiem. Na miejscu zobaczyłam siostrę opatrznościankę (choć wtedy nie wiedziałam do jakiego zgromadzenia należy). Nie wiem, skąd się tam wzięła. Gdy tak siedziałam przed obrazem, nagle do głowy przyszła mi myśl, że chciałabym być siostrą zakonną. To nie pochodziło ode mnie. Ja nigdy nie brałam pod uwagę takiej możliwości. Przyszłam do domu i powiedziałam rodzicom, że chcę iść do klasztoru. Nie zgodzili się, kazali dokończyć naukę w liceum, a ja… ucieszyłam się, że mam usprawiedliwienie – opowiada s. Kamila.
Chciałam wracać
Drugi „znak” pojawił się na pieszej pielgrzymce na Jasną Górę. – Brałam w niej udział w czasie nauki w liceum. Chodziłam trzy razy. Na szlaku znów spotkałam opatrznościanki. Od jednej z ich dostałam obrazek z symbolem Opatrzności Bożej i adresem domu generalnego. Chciałam studiować filologię rosyjską, a potem uczyć młodzież, ale myśl o zakonie znów powróciła, tym razem przed maturą. To było silniejsze ode mnie. ...
Agnieszka Wawryniuk