Sport
Arch. L. Chojecka-Leandro
Arch. L. Chojecka-Leandro

Jestem spełniona

Rozmowa z Lidią Chojecką-Leandro, byłą lekkoatletką, a obecnie trenerką.

Osiągnęła Pani bardzo wiele w sporcie. Które wydarzenia wspomina Pani najmilej?

Moje osiągnięcia były duże, ale to było dawno temu. Z tego okresu najmilej wspominam medale zdobyte podczas mistrzostw świata i Europy, a szczególnie dwa wywalczone podczas czempionatu Starego Kontynentu w Birmingham w 2007 r., kiedy zdobyłam złoto na 1500 m i 3 km. Do tego jeszcze dodam igrzyska olimpijskie w Sydney, gdzie zajęłam piąte miejsce, i w Atenach, podczas których uplasowałam się na szóstej pozycji.

Sukcesów było bardzo dużo… Czy ma Pani niedosyt, że mimo wszystko można było osiągnąć jeszcze więcej?

Każdy sportowiec ma swój cel i stawia sobie bardzo wysoko poprzeczkę. Jednak nie zawsze udaje się to osiągnąć. Moim marzeniem było zdobycie medalu na igrzyskach olimpijskich. Bardzo blisko realizacji tego celu byłam na olimpiadzie w Sydney. Niestety na kilka tygodni przed startem rozchorowałam się. Brałam antybiotyki także podczas igrzysk. Poza tym startowałam w bardzo trudnych czasach, kiedy doping był bardzo powszechny. Rywalizowałam z Rumunkami, Amerykankami, Rosjankami, Białorusinkami, Ukrainkami i nie była to dla mnie równa walka. Czuję się spełniona, ponieważ mam czyste sumienie. Zdobyłam, co mogłam, więcej się nie udało i tak już pozostanie.

 

Osiąganie wyników na światowym poziomie wymaga wiele pracy i wyrzeczeń. Patrząc na tamte lata treningów i startów, to chyba nie był dla Pani stracony czas, bo przyniósł wiele sukcesów.

Na pewno nie był to stracony czas. Kibice, którzy oglądają sportowców w telewizji z pozycji fotela, czasami nie mają rozeznania, ile trzeba włożyć w pracy w to, żeby móc startować w zawodach na wysokim poziomie. Trenowałam bardzo ciężko przez ponad 20 lat. Były to często treningi prowadzone dwa razy dziennie. To był dla mnie duży wysiłek, do tego dochodziło wiele wyrzeczeń. Praktycznie straciłam młode lata. Kiedy wszyscy się bawili, chodzili na dyskoteki, ja musiałam siedzieć w domu albo trenować. Jestem jednak bardzo zadowolona z tego, że ciężko trenowałam i mam satysfakcję, że zrobiłam coś dobrego. Wierzyłam, że dobry trening przyniesie mi sukces. Moja motywacja była bardzo silna.

 

Starty, sukcesy to jedno, ale dzięki uprawianiu sportu na tak wysokim poziomie miała Pani możliwość zwiedzania świata, poznania wielu miejsc i ludzi… To taki dodatkowy bonus kariery lekkoatletki.

Oczywiście, że tak. Nie uprawiając sportu, na pewno nie zwiedziłabym tylu krajów i ciekawych miejsc, nie spotkałabym tylu fajnych ludzi, sławnych sportowców nie tylko z Polski, ale i ze świata. Czasami było tak, że jeździłam w ciekawe miejsca, ale nie było czasu na zwiedzanie, bo z hotelu jechało się prosto na zawody, a potem wracało do domu. Natomiast, kiedy udawałam się na zgrupowania do RPA, Portugalii, Japonii czy USA, to staraliśmy się zwiedzać. Gdybym nie była sportowcem, na pewno tego bym nie doświadczyła, bo nie byłoby mnie na to stać.

 

Czasami było tak, że wpadała Pani do domu, przepakowywała walizkę i znowu ruszała w drogę.

Dokładnie tak. Przyjeżdżałam na kilka dni lub maksymalnie tydzień, bo kilkunastodniowy pobyt był rzadkością. Kiedyś policzyłam, że przed igrzyskami w Sydney nie było mnie w domu przez 260 dni, ale nie dodałam chyba do tego wszystkich startów. Poza domem spędzałam więc bardzo dużo czasu.

 

Czy miała Pani w swojej karierze momenty, kiedy zadawała Pani sobie pytania: „po co ja to robię, czy mi się to opłaca”?

To były bardzo krótkie momenty, najczęściej, kiedy doznałam porażki, gdy coś miało wyjść, ale się nie udało. Z drugiej strony to mnie mobilizowało, wstawałam z kolan i dalej walczyłam. Takich chwil było wiele, ale zawsze potrafiłam się podnieść. Miałam z czego odbić się wyżej.

 

Co dał Pani sport?

Na pewno nauczył mnie dyscypliny, mocnego charakteru, konsekwencji, systematyczności. Uprawianie sportu ukształtowało też moją osobowość.

 

Pozostała Pani przy sporcie jako trener. Proszę opowiedzieć o swojej pracy.

Od 2012 r., kiedy zakończyłam karierę zawodniczą, zaczęłam pracować w klubie WLKS Siedlce jako trener lekkiej atletyki. Początki były trudne, bo musiałam stworzyć nową grupę. Zastanawiałam się, w jaki sposób przekazać swoją wiedzę młodzieży, gdyż trenowałam na wysokim poziomie, a teraz musiałam się zająć dziećmi. Wydaje mi się, że się w tym odnalazłam, bo bardzo lubię pracować z młodzieżą. Mam fajną grupę. Wśród moich podopiecznych byli tacy, którzy zdobywali medale na mistrzostwach Polski. Obecnie najlepszą i najbardziej utytułowaną zawodniczką jest Wiktoria Wróbel, która jest w czołówce Polski, zdobywając medale każdego koloru. Ponadto mam grupę trochę młodszą, gdzie mam świetne biegające dziewczyny, które ustanawiają rekordy życiowe, robią postępy. Sprawia to im radość. A jeżeli one są zadowolone, to i ja spełniam się trenersko.

 

Wiktora jest bardzo utalentowaną zawodniczką. Czy ma szansę przynajmniej w części dorównać Pani sukcesom?

Myślę, że tak. Obecnie startuje w kategorii do 20 lat. Przed nią ciężki czas, bo w tym roku zdaje maturę i w związku z tym musi się dużo uczyć. Później, gdy już pójdzie na studia będzie jej łatwiej trenować. Wiktoria nawiązuje walkę z zawodniczkami z zagranicy bo już dwa razy wystąpiła w meczach Polska-Węgry-Czechy-Słowacja w kategorii młodzieżowej, gdzie raz wygrała i raz była druga. Stać ją na to, by być zawodniczką światowej klasy.

 

Jak Pani widzi obecnie polską lekkoatletykę?

Odnosimy sukcesy na igrzyskach olimpijskich, mistrzostwach świata. Obecnie lekkoatletyka jest lepiej finansowana niż wcześniej, a zawodnicy mają lepsze warunki, niż kiedy ja trenowałam. Poprzeczka została podniesiona bardzo wysoko i mam nadzieję, że naszym zawodnikom uda się powtórzyć dobre wyniki na kolejnych igrzyskach, bo mamy duży potencjał.

 

Obecnie narzeka się, że młodzież nie ma zbyt dużo zapału do uprawiania sportu. Jakie jest Pani zdanie na ten temat?

Dokładnie tak jest. Kiedy ja uprawiałam sport, było nas bardzo dużo w grupie, teraz jest dużo mniej. Poza tym żyliśmy w trudniejszych czasach. Teraz dzieciom wszystko łatwo przychodzi i mają wszystko, a kiedyś na to trzeba było zapracować. Obecnie młodzi ludzie są mało konsekwentni w tym, co robią, ale są też tacy, którzy lubią biegać i robią to z pasją. Na pewno jest trudniej znaleźć młodych utalentowanych zawodników i ich zmotywować. Trenujemy w różnych warunkach pogodowych, a dzieci i ich rodzice chcieliby, aby ich pociechy chowane były pod kloszem, a lekkoatletyka wymaga pracy i poświęcenia.

 

A co Pani powie o warunkach, w jakich prowadzi treningi?

Mamy bardzo słaby, zniszczony stadion. Nie mamy żadnego miejsca, by się schować, gdy pada deszcz. Oświetlenie jest bardzo słabe. Trenujemy praktycznie w ciemnościach przy jednej zapalonej lampie, która nie oświetla całego obiektu. W innych miejscowościach są piękne stadiony z zapleczem. U nas, niestety, tego nie ma, ale mam nadzieję, że kiedyś to się zmieni.

 

Poza sprawami sportowymi interesuje się Pani również wojskiem…

Od ponad dwóch lat jestem żołnierzem wojsk obrony terytorialnej. Spełniam się tam i bardzo lubię to robić. Kiedyś biegałam z orzełkiem na piersi, teraz z flagą na ramieniu. Realizuję się jako żołnierz i prowadzę zajęcia z wychowania fizycznego. Daje to mi także adrenalinę.

 

A może myśli Pani o karierze żołnierza zawodowego?

Gdybym wstąpiła do wojska dużo wcześniej, to może tak, ale obecnie mój wiek chyba już na to nie pozwala.

 

Czego Pani życzyć?

Medali moim zawodnikom, bo gdy oni je zdobędą, to ja będę jeszcze bardziej spełniona.

 

Dziękuję za rozmowę.

Lidia Chojecka-Leandro – zdobywczyni trzech brązowych medali w halowych mistrzostwach świata, trzech złotych i trzech srebrnych medali w halowych mistrzostwach Europy, 15 złotych, dwóch srebrnych i dwóch brązowych medali w halowych mistrzostwach Polski, sześciu złotych oraz dwóch brązowych medali w mistrzostwach Polski na otwartym stadionie. Aktualna rekordzistka Polski w biegu na 1500 m w czasie 3:59.22 oraz na 5 km – 15:04.88. W swojej karierze reprezentowała kluby: WLKS Siedlce, Pogoń Siedlce i Warszawianka Warszawa. Z okazji 100-lecia Polskiego Związku Lekkiej Atletyki została wybrana najlepszą polską biegaczką w historii w biegach średnich i długich.

Andrzej Materski