Rozmaitości
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Jeszcze możemy zdążyć

O to, czy mamy wpływ na suszę i co możemy zrobić, by wody jednak nam nie zabrakło, pytamy Kasię Ratajczyk z fundacji Global Action Plan (GAP POLSKA), prowadzącą fanpage na FB Karmi nas Ziemia.

Susza to efekt zarówno zmian klimatycznych, jak i braku działań w obszarze ochrony stanu wód w Polsce. Jeśli nawet zaakceptujemy pogląd, że na zmiany klimatyczne nie mamy wpływu, to i tak należy się do nich przystosować. W tym przypadku powinna to być inna gospodarka wodą. Wreszcie się o tym mówi więcej. Niektóre miasta i gminy już podjęły decyzję o niekoszeniu trawników, a nawet zamiast tego obsadzanie ich odpowiednią roślinnością zatrzymującą wodę, powrót do zbiorników retencyjnych i zbierania deszczówki. Warto też edukować społeczeństwo na ten temat.

Brak deszczu w ostatnich latach to pewien cykl, w którym po latach suchych następują mokre, czy jednak już susza?

 

Każdy chyba widzi, co się dzieje, nie tylko teraz, ale już od kilku lat: rzeki wysychają, poziom wód gruntowych systematycznie się obniża. Nie ma już nad czym dyskutować, bo po prostu jest sucho i nic nie wskazuje na to, by ta sytuacja miała się nagle zmienić. Wody nie ubywa nam od pięciu lat, ale od co najmniej 25.

 

Gdzie szukać przyczyn tej sytuacji? Jedni obwiniają powszechną meliorację pól, która miała wspomóc rolników w uprawianiu roli, inni betonowanie miast i usuwanie z ich przestrzeni zieleni, jeszcze inni brak działań kolejnych rządów… Nie bez znaczenia pozostają również zmiany klimatyczne dotykające cały glob.

 

Susza to efekt zarówno zmian klimatycznych, jak i braku działań w obszarze ochrony stanu wód w Polsce. Jeśli nawet zaakceptujemy pogląd, że na zmiany klimatyczne nie mamy wpływu, to i tak należy się do nich przystosować. W tym przypadku powinna to być inna gospodarka wodą. Wreszcie się o tym mówi więcej. Niektóre miasta i gminy już podjęły decyzję o niekoszeniu trawników, a nawet zamiast tego obsadzanie ich odpowiednią roślinnością zatrzymującą wodę, powrót do zbiorników retencyjnych i zbierania deszczówki. Warto też edukować społeczeństwo na ten temat.

 

Nie mamy szans na nadrobienie straconego czasu?

 

Wszystko zależy od nas, od tego, w jaki sposób będziemy tą wodą gospodarować. Są kraje, którym się to udało: mają mało wody, ale dobrze sobie radzą, choćby Izrael. Co ciekawe, tam prowadzi się uprawy na pustyni, a w miastach utrzymuje kwitnące skwery i parki. Jak to możliwe? Dzięki nawadnianiu kropelkowemu, które notabene wprowadził i rozwinął inżynier Simcha Blass pochodzący z Warszawy. Taki system nawadniania pozwala zmniejszyć znacząco zużycie wody i jednocześnie zwiększyć plony. System jest zastosowany na każdej kwiatowej rabatce, co widać gołym okiem, bo pomiędzy krzewami snują się charakterystyczne brązowe rurki wyposażone w kropelniki. Metoda jest dziś stosowana nie tylko w Izraelu. Wprowadzenie jej na meksykańskie pola, gdzie uprawia się kukurydzę, zmniejszyło zużycie wody z 9400 m³ na hektar do niespełna 6,4 przy równoczesnym zwiększeniu plonów z 9 ton na 15 ton. Czas o tym pomyśleć i u nas.

 

Niektórzy mówią, że jest za późno, by cokolwiek zmienić…

 

Nikt nie wie, czy jest za późno, by zmienić obecny stan. Opinie uzależnione są od wiedzy naukowej, a także światopoglądu. Polityka również nie pozostaje bez znaczenia. Jedni uważają, że susza zostanie z nami na stałe, zaś inni, że natura wciąż ma zdolność regeneracji. W tym przypadku każde działanie może mieć wpływ na zmianę sytuacji, dlatego do końca nie wiemy, jak naprawdę się rozwinie. Jednak patrząc na obecny stan, trzeba stwierdzić, że wody jest coraz mniej, a bez niej nie da się żyć. Najlepiej rozumieją to rolnicy, mieszkańcy wsi od pokoleń, bo oni mają styczność z wodą bardziej bezpośrednio: posiadają studnie na posesjach, widzą, jak sucha jest ziemia na polach itp.

 

Mieszkańcy miast, podmiejskich miejscowości podchodzą do sprawy inaczej?

 

Oni nie zastanawiają się nad problemem ewentualnego braku wody, bo ta po odkręceniu kranu ciągle płynie. Tym, co nas czeka w najbliższym czasie, jest konieczność zmiany nawyków. Działam w radzie fundacji Global Action Plan Polska, która zajmuje się zmianami nawyków właśnie. Jej założyciele ponad 20 lat temu stwierdzili, że właśnie to stanowi klucz do sukcesu w przyszłości. Jednym z przykładów jest np. kwestia mycia dłoni. Teraz, w dobie koronawirusa, różni celebryci nagrywali filmiki, pokazując, jak przez 30 sekund myją dłonie. Tylko że nikt na ten czas nie zakręcał wody! To jest skandal!

 

Które nawyki jeszcze powinniśmy zmienić?

 

Zacznijmy myśleć o najprostszych rzeczach: zakręcajmy wodę na czas mydlenia rąk czy mycia zębów, włączajmy pełną zmywarkę, pralkę. Jeśli zmywamy ręcznie, nie róbmy tego pod bieżącą wodą. Kiedyś nikt tak nie robił, bo wodę się oszczędzało. Jedna z firm budowlanych ma bardzo ciekawe rozwiązania w tym obszarze. W niektórych budynkach stosują tzw. szarą wodę. To system, którym woda z umywalek, zlewów spływa do zbiornika, a z niego jest pompowana i wykorzystana do spłukiwania toalet. Na razie tego typu inwestycje nie są opłacalne, ale gdyby zaczęto je stosować szerzej, zysk by się pojawił.

Kolejny dobry nawyk to powtórne wykorzystanie wody z płukania np. warzyw, owoców, takiej bez detergentów. Można ją zbierać do wstawionej do zlewu miski czy garnka i potem wykorzystać do podlewania kwiatów. Właściciele domków jednorodzinnych mogą zbierać deszczówkę. W Australii, gdzie bardzo się oszczędza wodę, jest zakaz brania kąpieli w wannie! Nam się to wydaje nieprawdopodobne, ale przecież każdy wie, że kąpiel w wannie zużywa o wiele więcej wody niż prysznic. Jak widać, w trosce o środowisko można stosować różne rozwiązania. Myślmy o drobiazgach, które jesteśmy w stanie zrobić.

 

Tylko jak przekonać przeciętnego Polaka, który dwa razy dziennie podlewa trawnik i nie wyobraża sobie nieumycia auta raz w tygodniu, by jednak tę wodę oszczędzał?

 

Niełatwo to zrobić, jeśli brak wody nie dotknął go osobiście. Bardzo ważna jest edukacja w tym obszarze od najmłodszych lat. Jeśli nie ma rzetelnych informacji, trudno wymagać od ludzi, że sami będą coś robić. Pomocne są również regulacje prawne, np. miejskie, gminne. Jednak najmocniej powinniśmy stawiać na edukację. Prowadziliśmy dla uczniów program „Badacz wody” poruszający przeróżne kwestie z nią związane. Dzieci były zaskoczone wieloma informacjami, jak np. ile wody potrzeba, by wyprodukować jedną bawełnianą koszulkę – 2500 l wody. Po zdobyciu takiej wiedzy dzieci i młodzież chcą zmieniać swoje podejście natychmiast, powiedzą też o tym rodzicom, rodzeństwu. Rzetelna wiedza to podstawa.

 

Dziękuję za rozmowę.

JAG