Jezus dotknął rozkołatanego serca
- On działa w naszym życiu - mówi 35-letnia Agnieszka Perchuć, zakochana w swoim mężu matka czwórki dzieci. Związek małżeński zawarła w 2006 r. po dwuletnim okresie nauki w Londynie. Zawodowo spełniała się jako pedagog szkolny i nauczyciel języka angielskiego. Pierwsze dziecko, Emilię, urodziła w 2010 r., a po trzech latach przyszła na świat Malwina. - Kochałam moją pracę, dlatego postawiłam na rozwój zawodowy - opowiada A. Perchuć. - Dziećmi zajęła się moja mama. Dziś wiem, że obecność matki w domu jest bardzo ważna w wychowywaniu - przyznaje, stąd jej decyzja o pozostawieniu pracy, kiedy na świat przyszły kolejne dzieci: Piotr i Gloria. Kiedy odbiera je ze szkoły i wysłuchuje ich historii, jest przekonana, że nikt poza nią nie zrozumie dziecięcych opowieści. Teraz to ona nad nimi czuwa, a dom stał się szkołą życia.
W rodzinie odnalazła Jezusa. Droga do Niego nie była łatwa, raczej wyboista i naznaczona cierpieniem. – Spotkałam Chrystusa dlatego, że pewne rzeczy spadły na nas znienacka – opowiada. – Druga córka, Malwina, była bardzo trudnym dzieckiem. Od urodzenia często i długo płakała. Sprowadzaliśmy leki z zagranicy, ale pomagały na kilka dni. Jeździliśmy z nią do uzdrowicieli, szukaliśmy ratunku na różne sposoby, zwłaszcza że wówczas nasza wiara w Boga była bardzo słaba. Nie pomyślałam nawet, aby się modlić w intencji córki. Wybuchy płaczu trwały przez dziewięć miesięcy jej życia – wspomina.
Kiedy siły rodziców opadały, nadszedł czas kolędy. Przyszedł kapłan, któremu Agnieszka powiedziała o swojej duchowej pustce. – Ojciec Paweł, paulin, zaprosił mnie wtedy na seminarium odnowy wiary – mówi, dodając, że pojechała do Włodawy, do kościoła św. ...
Joanna Szubstarska