Opinie
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

JOW-y, czyli zwycięzca bierze wszystko

Za sprawą wyborów prezydenckich po raz kolejny zrobiło się w Polsce głośno o jednomandatowych okręgach wyborczych.

- Jeżeli ktoś myśli, że JOW-y doprowadzą do tego, że wszystkie grupy będą reprezentowane w organach władzy, to się bardzo myli - stwierdza prof. Jerzy Gieorgica. - Jednomandatowe okręgi wyborcze nie są panaceum na całe zło w polskiej polityce - dodaje senator Waldemar Kraska.

Wprowadzenie JOW-ów spowodowałoby podział Polski na 460 okręgów wyborczych, a nie 41 – tak jak obecnie. Taki system obowiązywałby w wyborach do sejmu. W każdym z okręgów wybierano by tylko jednego posła, który zdobyłby największą liczbę głosów. Każdy kandydat startowałby jako niezależny albo popierany przez którąś z partii wyborczych. Zaś wyborcy wybieraliby swojego przedstawiciela z jednej listy pełnej nazwisk. W systemie proporcjonalnym wszystkie głosy oddane na kandydatów są przeliczane na mandaty, pod warunkiem że dany komitet przekroczy próg wyborczy.

Co może dać nowa ordynacja?

O JOW-ach zrobiło się głośno, kiedy stały się sztandarowym hasłem Pawła Kukiza w wyborach prezydenckich. Po pierwszej turze wyborów, gdy okazało się, że Kukiz zdobył ponad 20% głosów, sprawą JOW-ów zainteresował się prezydent Bronisław Komorowski. Tuż po wyborach zdecydował o przeprowadzeniu referendum w sprawie jednomandatowych okręgów wyborczych. Odbędzie się ono 6 września.

Zdaniem osób, które popierają wprowadzenie JOW-ów, zmiana systemu wyborczego to najlepszy sposób na wybieranie posłów, którzy byliby w pełni odpowiedzialni przed swymi wyborcami. ...

HAH

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł