Historia
Jubileusz Roku Świętego i sprawa ks. Pydynkowskiego

Jubileusz Roku Świętego i sprawa ks. Pydynkowskiego

W roku 1867 władze rosyjskie wydały przepis, że na postawienie przydrożnej figury czy krzyża trzeba uzyskać specjalne pozwolenie. W praktyce nie było to łatwe, żądano bowiem, aby napis na krzyżu był w języku rosyjskim. Na dawnych krzyżach starano się zacierać napisy patriotyczne, np.: ku czci powstańców 1863 r.

Zarządzeniem papieża Leona XIII cały świat chrześcijański obchodził na przełomie roku 1900/1901 Jubileusz Roku Świętego (wyznaczany przez kościół co 25 lat) w celu dostąpienia specjalnego odpustu. Południowe Podlasie zaakcentowało swój wkład w jubileusz dużą liczbą postawionych krzyży.

Żołnierze Legionów Polskich, którzy kilkanaście lat później wkroczyli na Podlasie, stwierdzili że jest to „ziemia łez i krzyży”. Potomni usiłowali rozwiązać tą zagadkę – skąd to powszechne dążenie do stawiania krzyży. Wydaje się, że unici chcieli w ten sposób zaświadczyć o swym przywiązaniu do wiary, mimo że było to zakazane. Krzyż niejako symbolizował ich drogę krzyżową, ale jednocześnie prowadził do zmartwychwstania, więc był znakiem nadziei, że i Polska się odrodzi. Szczególnie dużo krzyży postawiono z datą 1901 na terenie tzw. Chełmszczyzny, ale nie tylko. W dekanacie radzyńskim wzniesiono je w Lisiowólce, Bezwoli, Gęsi, Rudnie. Księża katoliccy nie oponowali, potajemnie poświęcali je i odprawiali przy nich modlitwy. W Maniach postawiono krzyż z napisem: „Pamiętaj człowiecze na Jezusa, jak drogo kosztuje twoja dusza RP 1901”.

W Międzyrzecu dodatkowo chciano uczcić 40 rocznicę wspólnej procesji łacinników i unitów do Białej Podlaskiej. Nocą 26 listopada 1901 r. u zbiegu ul. Piszczanki i ul. Zawadki pojawił się krzyż z napisem: „Na pamiątkę wielkiego jubileuszu”. Krzyż postawił mieszczanin Kostecki ze swoim synem i parobkiem. Żandarmi dochodzili, kto to zrobił. Podejrzenie padło na Kosteckiego. Naczelnik z Radzynia zapytał go, czy stawiał krzyż. Odpowiedź brzmiała: „Panie naczelniku ja stawiam krzyże trzy razy dziennie: rano, w południe i wieczorem”. Tu przeżegnał się, co bardzo zdenerwowało urzędnika, wyzwał go od durniów, ale sprawę umorzono.

Unici z Łobaczewa Małego postawili krzyż przy drodze z Samowicz do Terespola. Wójt z Kobylan namówił Żydów, mówiąc pogardliwie, żeby ścięli to drzewo przy drodze, że im dobrze zapłaci. Żydzi zgodzili się, ale kiedy zobaczyli, że to krzyż, nie chcieli ścinać. Wtedy wójt najął do ścięcia dwóch prawosławnych lubiących alkohol. Ci pocięli go na części i dla zatarcia śladów zostawili koło niego czapką żołnierską. Kowal Kunikowski z Samowicz zrobił żelazne sztaby i następnej nocy krzyż postawiono ponownie. Jednak oburzona garść ludzi udała się z czapką żołnierską do Terespola, do komendanta 7 fortu ze skargą, że to jego żołnierze pocięli krzyż. Oficer kazał całej sotni stanąć do raportu, ale ponieważ wszyscy mieli czapki, sprawę umorzył.

ostawiono także krzyż na polach wsi Kukuryki. Krzyż ten robiono w dzień w zbożu, a nocą przeniesiono na ramionach i postawiono. Obecnych było ok. 100 unitów. Na drugi dzień przyszli strażnicy i przeprowadzili dochodzenie, ale sprawców nie wykryto. Dwa krzyże postawiono w Kuzawce i również strażnicy byli bezradni. Jeden krzyż postawiono w Krzyczewie. Dziedzic Kuczewski dał pozwolenie na ścięcie dębu. Ludzie spławili go Bugiem, uwiązanego u łodzi. W zagajniku przystosowano dąb na krzyż, który w nocy postawiono koło domu Kazimierza Fedorczuka w Krzyczewie. Rano wójt gminy Bohukały Aleksy Sterniczuk, który mówił, że prędzej mu włosy na dłoni wyrosną, niż Polska powstanie, gdy zobaczył krzyż, zawiadomił strażników. Ci chodzili po zabudowaniach i szukali śladów. U Wawrzyńca Wiktorczuka znaleźli trochę wiórów. Człowiek był niewinny, gdyż wcześniej rąbał u siebie drzewo do pieca. Jako podejrzanego ukarano go grzywną. Jednak sąsiedzi unici zwrócili mu pieniądze.

Krzyże stawiano również w zaściankach szlacheckich. W Kaliskach wystawiono potajemnie trzy krzyże. Sprawców nie wykryto. Nocami stawiano również krzyże w okolicach Raczyn, Czapli-Andrelewicz, Biernat, Wańtuch. W Wiskach w 1901 r. postawiono potajemnie sześć krzyży. Na jednym z nich zachował się napis „I oto prosim, Panie Chryste, daj niech z gruzów Polska wstanie”. Potajemnie postawiono krzyż w Chybowie, w pobliżu karczmy. Ponad miesiąc władze trzymały w areszcie Żyda, próbując z niego wyciągnąć, kto krzyż postawił.

W nocy z 15 na 16 lipca 1901 r. między Dołhobrodami a Różanką aresztowano ks. Pydynkowskiego z bratem Szymonem. W czasie rewizji w rzeczach osobistych znaleziono przy księdzu zapisy metrykalne. Nie mogąc wydobyć zeznań, strażnicy pozostawili zatrzymanych w areszcie gminnym w Hannie, a sami pojechali do Włodawy do naczelnika powiatu. Nazajutrz śledztwo wszczął wójt z miejscowym popem. Aresztowani udawali oszustów wystawiających fałszywe metryki. Zjawił się wkrótce drugi pop i usiłował wciągnąć księdza w dyskusje teologiczne. W celi w Hannie więźniowie spędzili cztery dni. 20 lipca odstawiono ich do więzienia w Białej. Dopiero w połowie września poprowadzono ich na dworzec kolejowy i odstawiono pociągiem do Będzina. Tutaj znowu umieszczono ich w więzieniu. W sprawę wmieszał się szpieg rosyjski. Przedstawił się jako Ostrowski, właściciel Biura Zleceń. Zdobył zaufanie ks. Pydynkowskiego i ten powierzył mu załatwienie pewnych spraw. Gdy pojawił się w Krakowie, br. Albert Chmielowski (późniejszy święty, kanonizowany przez Jana Pawła II) zaprowadził go do prowincjała jezuitów ks. Włodzimierza Ledóchowskiego. Ostrowski miał przy sobie sfabrykowany list ks. Pydynkowskiego. Prowincjał rozpoznał, że list jest fałszywy i zawiadomił policję. Ostrowskiego aresztowano. Tymczasem naczelnik więzienia w Będzinie zapytał ks. Pydynkowskiego, kim jest pan Chmielowski. Ten bez zastanowienia powiedział, że jest to właściciel fabryki krzeseł w Krakowie. Uwierzono w to, wypuszczono więźniów i pozwolono im przekroczyć granicę galicyjską.

Józef Geresz