Aktualności
Kamień i miłosierdzie

Kamień i miłosierdzie

Wtargnęli do świątyni triumfalnie, popychając przed sobą wystraszoną kobietę. Przyszli do Jezusa z cudzołożnicą, ale też z „cudzym grzechem”. Wydawało się im, że na jej tle wypadają nieskazitelnie.

Wydali wyrok, opierając się na prawie. Przyszli w grupie, ale odeszli pojedynczo i ze „swoim grzechem”. Jezus rozegrał to po mistrzowsku. Zamknął im usta jednym zdaniem. Nie znaleźli kontrargumentu.

To pierwsza nauka dla nas. Łatwo zobaczyć cudzy grzech, czyjeś potkniecie, ludzką słabość. Jeszcze łatwiej o nich mówić i wydawać wyroki. Trudniej zobaczyć zło w sobie i przyznać się do niego przed sobą i Bogiem. Jesteśmy mistrzami w rzucie kamieniem. I nie chodzi tu o dystans, ale o ilość tych kamieni i siłę rzutu. Ciskamy nimi w najbliższych, w sąsiadów, współpracowników, znajomych. Powtarzamy: Ten jest pijakiem, tamta plotkarką, ten zdziercą, tamtej palma uderza do głowy. Uwielbiamy przyłapywać ludzi na gorącym uczynku. Mówimy: przecież widziałem, ten oszukuje, byłam świadkiem, jak ów człowiek pije, naprawdę spotkałam ją z tamtym facetem. Kamień leci za kamieniem. Tylko nam samym jakoś nie po drodze do konfesjonału, bo nikogo nie okradliśmy, nie zabiliśmy. Niestety aureoli wciąż nam brak…

Jezus nieustannie podchodzi do każdego z nas i próbuje wyciągać z naszych rąk kamienie. Ciągle przekonuje, byśmy przestali być sędziami. Cudzy grzech? A co on nas obchodzi? Mało nam swoich, że patrzymy na czyjeś? Najpierw spójrzmy w swoje serce!

I jeszcze jedna rzecz. Pan Jezus nie usprawiedliwiał cudzołożnicy. Nie mówił: nic się nie stało. Wyraźnie prosił, by więcej nie grzeszyła. Doskonale znał jej winę, ale nie upominał jej publicznie ani nie zawstydzał. Zwrócił jej uwagę na osobności, twarzą w twarz, bez świadków. Nie straszył kobiety ani nie wyrokował. Po wszystkim posłał z powrotem do ludzi. Jego dyskrecja i dobroć musiały zszokować grzesznicę. Nie spodziewała się, że z tego wszystkiego wyjdzie cało.

Rozpamiętując jej losy, podejdźmy wreszcie do konfesjonału. Ta historia nieustannie odnawia się w sakramencie pokuty. Pozwólmy, by Jezus spojrzał na nas; opowiedzmy Mu o zawartości naszego serca. On się nie zniechęci, nie załamie. Czeka na nasze wyznanie w ciszy, bez wścibskich oczu i uszu, bez ludzkich wyroków, z nową szansą i łaską. On chce nas wysłuchać i ponownie odesłać do ludzi ze słowami: idź w pokoju, nie grzesz więcej i bądź szczęśliwy!

Agnieszka Wawryniuk