Kamienie i błoto
Prym wiodły media „zaprzyjaźnione” z obozem rządzącym. Hejt, jaki się rozpętał, miał być gwoździem do trumny politycznych aspiracji Andrzeja Dudy, przy okazji chciano też ośmieszyć samą ideę spółdzielczości bankowej i przykryć nadużycia SKOK-u Wołomin, w które zamieszani byli dawni funkcjonariusze WSI (chętnie fotografujący się z ówczesnym prezydentem Komorowskim). Sprawa trafiła do prokuratury, choć dla „gadających głów” wypełniających „polsaty” i „tefałeny” sprawa była oczywista: winny! Skwapliwie wtórowało im grono przytakiwaczy tworzących grupy lobbystyczno-biznesowe, niechętne rozwojowi instytucji opartych na polskim kapitale.
I co? I nic.
Kilka dni temu wydawca tygodnika „Wprost” (inicjator akcji) wydał oświadczenie, w którym przeprasza za rozpowszechnianie fałszywych zarzutów i nieuprawnionych sugestii, godzących w dobre imię senatora Biereckiego mogących narazić go na utratę zaufania. Wyraził też nadzieję, „że wszystkie media, które powołując się na tygodnik „Wprost” powieliły nieprawdziwe zarzuty i nieuprawnione sugestie zamieszczone w numerze 11/2015 tego tygodnika, obecnie zechcą co najmniej powiadomić swoich czytelników o oświadczeniu wydawcy”.
Od kilku dni z ciekawości przeszukuję serwisy internetowe i słucham wiadomości. Poza kilkoma prawicowymi portalami internetowymi i stacjami telewizyjnymi wszystkie pozostałe media milczą jak grób w powyższej kwestii, choć wcześniej przez wiele dni grzały się nieprawdziwą sensacją. Zabrakło elementarnego poczucia przyzwoitości, nie mówiąc o wiarygodności i honorze, bo to już dziś szczyty nieosiągalne dla wielu wydawców i pseudodziennikarzy. Tak więc nadal mniej zorientowanym Polakom senator Bierecki będzie się kojarzył z aferą. Błoto przyschło. Kamienie dosięgły celu. Nikt się nie poczuwa do winy. Nie jest to jedyny przypadek, gdy złapani na kłamstwie medialni funkcjonariusze udają, że przecież nic się nie stało. Nie mają czasu na refleksję. Przemysł pogardy musi dalej sprawnie funkcjonować. Show must go on!
Gdzie jest dno? – pyta coraz więcej osób. Kiedy wydaje się, że etyczne standardy zbliżyły się do poziomu mułu, redaktor Tomasz Lis czy Monika Olejnik, podwładni oberredaktora Michnika udowodnią, że można jeszcze bardziej je obniżyć. Nie ma skrupułów ani sentymentów! Zgnoić można każdego, jeśli takie jest zapotrzebowanie polityczne. Chlusnąć błotem, strzyknąć jadem, obrzucić oszczerstwami i podejrzeniami – klasę mistrzowską osiągnęli w tej kwestii poseł Niesiołowski i Palikot. Obaj spece od czarnej roboty, choć każdy na swój właściwy sposób, są ulubieńcami salonów i telewizji informacyjnych.
Czy ludzie to widzą? Zapewne wielu się budzi, choć nie wszyscy. Jakaś część, niezdolna do krytycznej analizy, uzależniona od codziennej dawki medialnej papki, woli nie ryzykować samodzielnego myślenia. To zbyt niebezpieczne. Boją się, że wtedy trzeba będzie przebudować swój świat wartości, zmienić priorytety. Obnażyć skrywane kompleksy i poszukać innego sposobu radzenia sobie ze zgromadzoną w środku nienawiścią. A to nie takie proste.
Ks. Paweł Siedlanowski