Historia
Kampament pod Zabłudowem

Kampament pod Zabłudowem

W księgach metrykalnych miasta Międzyrzec zapisano lakonicznie: „W roku 1743 jaśniała kometa od stycznia do marca”. Bardziej szczegółowo oddał to zjawisko pamiętnikarz Jędrzej Kitowicz. Choć pomylił miesiące: „Jakoś ku jesieni pokazała się gwiazda wielka ogromności miesiąca w pełni, z ogonem na kształt miotły długim i szerokim…

Wschodziła i zachodziła ta gwiazda przez niedziel 6 po zachodzie słońca… Nabawiła ludzi wielkiej trwogi… Jedni prawili, że któryś monarcha europejski umrze, inni, że będzie głód, inni, że morowe powietrze, inni, że wojna”. Marcin Matuszewicz zapamiętał: „Tegoż czasu kometa świeciła z długim ogonem na zachód słońca, od którego czasu aż dotychczas bydło padnie”. Zaś w księgach metrykalnych Międzyrzeca zapisano: „W tymże roku z powodu deszczów wielkie wylewy rzek tak, że wszędzie wody zabrały pola i wiele ludzi i dobytku zatopiły”.

Ówczesna polityka była jednak od tego daleka. Szlachta podlaska z uwagą śledziła konflikt magnatów Tarły i Poniatowskiego, którzy rozesłali na sejmiki paszkwile i manifesty. W istocie był to spór wielkich stronnictw: Potockich i Czartoryskich. Tymczasem w zamku Radziwiłłów w Białej świętowano nowe narodziny. Żona syna właścicielki Białej, która poprzednio powiła trojaczki (niestety – wkrótce zmarły), urodziła dziewczynkę. Rodzice, zatrwożeni o los córeczki, dali jej aż siedem imion (Konstancja, Ludwika, Barbara, Józefata, Franciszka, Poncja i Elżbieta), pragnąc polecić jej wątłe życie opiece licznych świętych opiekunów. Ojcem chrzestnym dziecka został biskup łucki z Janowa Franciszek Kobielski, a matką – księżna Anna Radziwiłłowa, jej babka. Chrzest odbył się w zamkowej kaplicy św. Józefata w Białej. Matka dziewczynki, Urszula z Wiśniowieckich, była niewiastą inteligentną i dowcipną. Posiadała też talent literacki. Pisała zarówno wiersze, jak i komedie oraz tragedie wystawiane w rodzimym teatrze. Bystra obserwatorka celnie spuentowała manowce potocznej miłości: „Póki człek goni szczęście, póty się chce szczęścia. Kocha damę kawaler do czasu zamęścia. Lecz gdy już swe nasyci głodne apetyta, zbrzydzi gust, a do innej potrawy się chwyta”.

Niektórzy rycerze z Podlasia żywili afekty w dość podeszłym wieku. W 1744 r. 72-letni Marcin Kuczyński, właściciel Knychówka i chorąży ziemi bielskiej, ożenił się z córką starosty drohickiego – Franciszką Ossolińską. Jako że był dobrodziejem szkoły drohickiej, młodzież z kolegium jezuickiego uczciła to wydarzenie wspaniałą mową po łacinie pt. „Gloria connubialis celebrata”. Wiosną 1744 r. zmarł właściciel Pratulina – podskarbi nadworny litewski Sapieha. Wtedy też doszła na Podlasie wieść, że w pojedynku z Kazimierzem Poniatowskim zginął w Warszawie Adam Tarło (sekundantem był właściciel Terespola – Flemming). Władze kościelne do ostatniej chwili usiłowały zapobiec starciu. W konsekwencji obaj pojedynkowicze nie otrzymali przed walką rozgrzeszenia.

13 lipca 1744 r. wyszły królewskie uniwersały i instrukcje na sejmiki, rozpoczynając kampanię przed kolejnym sejmem, który miał odbyć się w Grodnie. Kierownikowi saskiej polityki zagranicznej – H. Brühlowi zależało na wciągnięciu Rzeczypospolitej w koalicji z Saksonią do wojny z Prusami o Śląsk. Stanowiło to dla niego główny cel sejmu grodzieńskiego. W odezwach, które przysłał na Podlasie, pisał: „Do broni sławni Polski i Litwy bracia, zbudźcie się z letargu, ujrzyjcie chytrego lisa i żarłocznego wilka, poznajcie niebezpieczne sidła, które na was Prusak zastawia”. Z tej też przyczyny August III nakazał przed rozpoczynającym się sejmem uczynić popis wojska litewskiego. Był on zapewne demonstracją militarnych możliwości monarchy, które sejm grodzieński miał urzeczywistnić. Ponieważ hetman wielki litewski – Wiśniowiecki był chory, w jego zastępstwie popis miał przeprowadzić hetman polny – Michał Kazimierz Radziwiłł, syn właścicielki Białej, pan prawdziwie nabożny, szanowany i o osobliwej dobroci. Do każdego zwracał się słowem „Rybeńko” – stąd powstał jego przydomek. Na miejsce parady wybrał Zabłudów. Wprawdzie miejscowość ta znajdowała się w województwie podlaskim, ale należała do Radziwiłłów i leżała na trasie przejazdu króla do Grodna. Znakomicie więc nadawała się do tego typu imprezy. Pamiętnikarz Matuszewicz sugeruje, że powody popisu były bardziej wyrachowane. Według niego Michał Radziwiłł chciał przypodobać się królowi i uzyskać od niego komendę generalną nad wojskiem litewskim.

Przygotowania do parady rozpoczęły się latem 1744 r. Matuszewicz wydelegował na nią swego brata – chorążego petyhorskiego. Tak o tym zapisał: „Co tedy mogłem, dałem bratu memu, to jest namiot, dywdyk [bogate przykrycie na konia – J.G.]. Konia pięknego pożyczyłem u kasztelana mińskiego, wina węgierskiego 2 antały”. Przegląd, czyli kampament, odbył się w połowie września 1744 r. Świadkowie twierdzą, że był imponujący. Parę tysięcy żołnierzy, jakich posiadała Litwa, zebranych w jednym miejscu przedstawiało wspaniały widok. Na pięknych koniach prezentowali się poszczególni pułkownicy, regimentarze, rotmistrze, starostowie, strażnicy wielcy i polni, pisarze, oboźni oraz sędziowie wojskowi. Hetman „Rybeńko” objeżdżał z uwagą uszykowane regimenty, chorągwie husarskie, petyhorskie i straży przedniej, zwane tatarskimi [byli tam Tatarzy spod Łomaz – J.G.]. Kampament zaszczycił swą obecnością sam król August III, na cześć którego książę wydał wystawną ucztę. Prezentował też monarsze kolekcję namiotów tureckich zdobytych kiedyś przez Jana Sobieskiego. Księżna Anna z Białej delegowała na paradę swego nadwornego malarza – Ksawerego Dominika Heskiego. Wykona on później karton do gobelinu pod nazwą „Przegląd pod Zabłudowem”. Szczęśliwie kilim ten, zwany wówczas kobiercem, zachował się do dzisiaj w Muzeum Narodowym. Nie ulega wątpliwości, że tkała go podlaska robotnica – artystka Markiewiczowa. Wyszywany przeważnie złotymi nićmi realistycznie ukazuje słynną rewię. W szeroko roztoczonym pagórkowatym pejzażu pod Zabłudowem, w jesiennej aurze, gdy mienią się bursztynowe świerzopy i żółtawe rżyska, na dalekim planie widać oddziały jazdy i piechoty oraz namioty. A to wszystko przesłania naturalnej wielkości wizerunek hetmana „Rybeńki” z buławą na okazałym koniu, przykrytym wspaniałym dywdykiem. Gobelin ten niewiele ustępuje arrasom wawelskim.

Józef Geresz