Kapłan – patriota – żołnierz wyklęty
Pogrzeb księdza stał się podniosłą uroczystością. Licznie zgromadzeni wierni zamanifestowali swoją postawę wobec nowej władzy odśpiewaniem hymnów: Boże, coś Polskę oraz Mazurka Dąbrowskiego. Przedstawiciele lokalnych struktur WiN umieścili na krzyżu nagrobnym tabliczkę z napisem: Zginął śmiercią męczeńską, zamordowany przez czerwonych siepaczy.
29 czerwca 2014 r. radzyński Inspektorat Zrzeszenia WiN otrzymał imię ks. Lucjana Niedzielaka. Skąd taki wybór?
Pomysł padł ze strony samej organizacji i komendy inspektoratu. Ks. L. Niedzielak to postać bardzo jednoznaczna w całym dramacie powojennym. Biorąc pod uwagę, że wszyscy, którzy sprzeciwiali się komunie, byli prześladowani i szykanowani, można powiedzieć, że jego opowiedzenie się po stronie ojczyzny, praca i działalność duszpasterska w tamtych czasach były swoistym bohaterstwem. Okoliczności śmierci kapłana potwierdzają, jak bardzo „niewygodny” okazał się on dla Urzędu Bezpieczeństwa w Radzyniu Podlaskim. Jego słowa i działalność uważano za duże zagrożenie dla ówczesnego ustroju.
Niedawno do Inspektoratu WiN trafił obrazek z Mszy św. prymicyjnej, którą ks. L. Niedzielak odprawił 26 grudnia 1932 r. w Trzebieszowie.
Niecodzienną pamiątkę nadesłała Barbara Bojańczuk z Warszawy, która znalazła obrazek wśród rzeczy pozostawionych przez zmarłą teściową. Przedstawia on młodego kapłana klęczącego przed Chrystusem, który podaje mu Biblię, stułę i kielich, i którego stopy otacza stado owiec. Zawołanie na obrazku brzmi: „Tyś jest kapłanem na wieki”.
To dobra okazja, by przypomnieć postać ks. Lucjana – ps. Głóg, jednego z żołnierzy wyklętych…
Jak wynika z obrazka, ks. L. Niedzielak otrzymał święcenia kapłańskie w grudniu 1932 r. Pełnił funkcję wikariusza w Kłoczewie, Krzesku, Sokołowie, Kocku, Łaskarzewie i Kamionnej. Następnie był proboszczem w Łosicach, Huszlewie i Polskowoli, gdzie 5 lutego 1947 r. został zamordowany przez funkcjonariuszy UB. Niemalże od początku okupacji współpracował z polskim podziemiem niepodległościowym. Kiedy w 1943 r. rozpoczął posługę kapłańską w Polskowoli, został duszpasterzem oddziałów operacyjnych na terenie Inspektoratu Radzyń Podlaski Armii Krajowej. Był duszpasterzem i spowiednikiem partyzantów. Czasami działał też jako łącznik, przekazując oddziałom działającym na jego terenie informacje oraz rozkazy.
Polskowola położona jest nieopodal Kąkolewnicy, gdzie – w tzw. uroczysku „Baran” – dokonano zbrodni na żołnierzach AK. Ks. L. Niedzielak zbierał na ten temat materiały. Przypomnijmy, co się wydarzyło w tym lesie…
Po wkroczeniu Sowietów w 1944 r. w uroczysku „Baran” rozegrała się tragedia setek żołnierzy podziemia niepodległościowego. NKWD wraz z bezpieką 2 Armii Wojska Polskiego rozstrzeliwało tam schwytanych partyzantów, żołnierzy WP podejrzewanych o współpracę z AK, jak też posądzonych o dezercję bądź jej próbę. Z tego, co wiadomo, egzekucji dokonywano metodą katyńską, tj. strzałem w potylicę. Okoliczni mieszkańcy, którzy słyszeli wystrzały lub przez przypadek stali się świadkami zbrodni, donieśli o tym ks. Lucjanowi. Kapłan zaczął zbierać informacje pomocne w odkryciu prawdy o mordach. Ocenia się, że w lesie „Baran” mogło być zamordowanych od 1,3 do 1,8 tys. osób.
Po latach udało się ekshumować pomordowanych na uroczysku.
W marcu 1990 r. Prokuratura Rejonowa w Radzyniu Podlaskim wszczęła śledztwo w sprawie kąkolewnickiej zbrodni. Od 25 do 27 kwietnia przeprowadzono ekshumację w obrębie symbolicznej mogiły. Wydobyte we wskazanym miejscu kości okazały się szczątkami 12 mężczyzn w wieku 20-60 lat. Na terenie o powierzchni 10 na 10 m odkryto cztery oddzielne mogiły. Zwłoki zakopane były na głębokości 50-120 cm. Stan szczątków i ich usytuowanie w grobach świadczyły o wyjątkowej brutalności wykonawców egzekucji i ogromie cierpień ofiar. Jak czytamy w protokole sporządzonym przez zakład medycyny sądowej, skazani mieli ręce i nogi związane drutem, ręce wykręcone były do tyłu. W chwili zgonu niektóre ofiary miały złamane kości podudzi i ramion, a czaszki nosiły ślady urazów mechanicznych zadanych z dużą siłą tępym i twardym narzędziem. W kościach czaszek biegli stwierdzili obrażenia postrzałowe, świadczące o tym, że ofiary ginęły od strzałów oddawanych w tył lub bok głowy. Jedna spośród odnalezionych czaszek nie była przestrzelona, lecz rozbita.
Dlatego miejsce to zostało nazwane „Podlaskim Katyniem”.
Miejsce kaźni jest obecnie bardzo dobrze oznaczone i upamiętnione. W 1993 r. stanęły tam żeliwny krzyż, potężny głaz oraz trzy tablice. Pomnik zastąpił symboliczną mogiłę z 1980 r. W miejscu zbrodni co roku sprawowane są Msze św. w intencji pomordowanych. Okoliczni mieszkańcy, i nie tylko oni, często przyjeżdżają do „Podlaskiego Katynia”, by pomodlić się, złożyć kwiaty i zapalić znicze. Nie udało się zidentyfikować żadnej z ofiar, jednak wydobyte z grobów podczas ekshumacji przedmioty (m.in. buty, łańcuszek ze szczątkami szkaplerza, pierścionek z orzełkiem, haftowana polska gwiazdka wojskowa, okładki modlitewnika, dwa wojskowe przedwojenne guziki mundurowe, mosiężny wojskowy orzełek) świadczą o tym, że zabici byli żołnierzami AK. W chwili śmierci rozstrzeliwani mieli na sobie grube okrycia wierzchnie lub kożuchy, co wskazuje, że egzekucje były wykonywane późną jesienią bądź zimą. W miejscu ekshumacji odnaleziono także dużą liczbę łusek pochodzących z naboi produkcji sowieckiej z 1944 r.
Ks. L. Niedzielak w pewnym momencie zaczął otrzymywać informacje, że i jego życiu zagraża niebezpieczeństwo…
Ks. Lucjan wielokrotnie w swoich wypowiedziach dawał wyraz niechęci wobec bandyckiego systemu, jaki wnieśli na swoich bagnetach Sowieci. Mówił o tym w kazaniach i rozmowach z parafianami. Posiadał też niewygodną wiedzę dotyczącą lasu „Baran”, przez co stał się „niebezpieczny” dla komunistów, zwłaszcza radzyńskiego UB. Był inwigilowany, dostawał listy z pogróżkami. Perfidia UB była tak wielka, że torturami bądź przekupstwem próbowano zmusić pojmanych partyzantów czy też zwyczajnych kryminalistów do zabójstwa księdza. Próby okazały się bezskuteczne. Byli więc zmuszeni sami wykonać brudną robotę.
Co wiadomo o napadzie na księdza?
Prowodyrem morderstwa ks. Lucjana był Edmund Szczęśniak, członek radzyńskiego UB. 5 lutego 1947 r. włamał się wraz ze swymi pomocnikami na plebanię w Polskowoli. Ubecy sterroryzowali dwie kobiety, które posługiwały w kuchni, i przygotowali zasadzkę na nieobecnego w tym czasie ks. Niedzielaka. Kiedy nadszedł, napadli go znienacka, obezwładnili, pozbawili obuwia i kożucha, po czym obrabowali dom. Następnie wywlekli księdza na zewnątrz i dokonali egzekucji, trzykrotnie oddając strzał w tył jego głowy, przy znajdującej się obok plebanii stodole. Ks. Lucjan w chwili śmierci miał zaledwie 38 lat.
Jak wyglądał jego pogrzeb?
Pogrzeb księdza stał się podniosłą uroczystością. Licznie zgromadzeni wierni zamanifestowali swoją postawę wobec nowej władzy odśpiewaniem hymnów: „Boże, coś Polskę” oraz „Mazurka Dąbrowskiego”. Przedstawiciele lokalnych struktur WiN umieścili na krzyżu nagrobnym tabliczkę z napisem: „Zginął śmiercią męczeńską, zamordowany przez czerwonych siepaczy”. Ks. Lucjan został pochowany w rodzinnym Hadynowie.
Czy wiadomo, co stało się z oprawcą księdza – Edmundem Szczęśniakiem z radzyńskiego UB?
Perfidią ubecji była próba zrzucenia odpowiedzialności za ten bestialski mord na podziemie antykomunistyczne. Pojawiło się wiele pogłosek, a nawet artykułów w miejscowej prasie, iż zabójcami ks. Lucjana byli: Julian Woch, ps. Biały, i Jan Grudziński, ps. Płomień, partyzanci z okolic Radzynia Podlaskiego zajadle tropieni przez komunistów. Informacje te podsycano także przez kłamstwo, jakoby „Biały” i „Płomień” należeli do Narodowych Sił Zbrojnych [w rzeczywistości byli w strukturach Zrzeszenia WiN – przyp.]. Jak wiadomo, komuniści szczególnie nienawidzili żołnierzy formacji NSZ i nienawiść ta przetrwała nawet zmianę ustroju w 1989 r. Ubeckie kłamstwa nie miały jednak szans, by rozprzestrzenić się wśród miejscowej ludności. Szczęśniak w swej perfidii próbował prowadzić „dochodzenie”, poszukując zabójcy wśród mieszkańców Polskowoli. Dowiedział się, gdzie przebywa „Biały” i przygotował nawet zasadzkę na niego. Jednak w wyniku strzelaniny został celnie trafiony i zmarł. Niedzielny poranek, kiedy to miał się odbyć pogrzeb zamordowanego proboszcza, powitał ludzi zmierzających do kościoła znamiennym obrazem… Na drodze prowadzącej do świątyni leżały zwłoki ubeka ubrane w zrabowane księdzu buty i kożuch.
Czy dziś pamięć o ks. L. Niedzielaku wciąż jest żywa?
Podczas odwilży solidarnościowej na miejscu zbrodni wzniesiono pomnik. Bp Wacław Skomorucha nie uląkł się stanu wojennego i poświęcił obelisk w lutym 1982 r., tj. w 35 rocznicę śmierci kapłana. Ks. L. Niedzielak od 2009 r. jest patronem Zespołu Oświatowego w Polskowoli, a przy tym jednym z trzech żołnierzy wyklętych wymalowanych na muralu Gimnazjum im. Żołnierzy Wyklętych w Białej k. Radzynia. Od czerwca 2014 r. duchowny patronuje również Inspektoratowi Zrzeszenia WiN, reaktywowanemu na terenie powiatu radzyńskiego. W lutym, w rocznicę śmierci kapłana, uroczyście obchodzony jest dzień patrona radzyńskiego Inspektoratu WiN. W kościele w Polskowoli celebrowana jest Msza św., po której następuje przejście pod krzyż upamiętniający miejsce śmierci ks. Lucjana. Tam składane są kwiaty i zapalane znicze.
Dziękuję za rozmowę.
Na obrazku prymicyjnym ks. L. Niedzielaka widnieje ułożona przez niego modlitwa:
„Polecam Ci, Boże mój,
moich rodziców, braci, siostry,
wszystkich węzłami krwi i przyjaźni
ze mną złączonych i wszystkich
drogich sercu mojemu, i tych,
którzy żądali mszy ode mnie,
polecali się modlitwom moim.
Tak żywych, jak i umarłych”.
Małgorzata Kołodziejczyk