Historia
Karczma zajezdna

Karczma zajezdna

5 października 1744 r. rozpoczął się w Grodnie kolejny sejm. Województwo podlaskie reprezentowali m.in. Leon Michał Kuczyński - stolnik mielnicki, właściciel Korczewa i Woźnik, Aleksander Ossoliński - starosta drohicki, Michał Kamiński - gen. wojsk koronnych i Aleksander Butler - starosta mielnicki.

Na obrady pojechał także jako senator wojewoda podlaski Karol Józef Sedlnicki. W tym roku na cześć swej żony Konstancji z Branickich wieś Kozierady przemianował na Konstantynów i na mocy wcześniejszego przywileju królewskiego zaczął lokować miasto. Wytyczono w Konstantynowie duży prostokątny rynek. Lokator sprowadził rzemieślników, rozpoczął budowę murowanego pałacu i zakładanie parku. Na tym sejmie Sedlnicki został zgłoszony na urząd podskarbiego wielkiego koronnego. Mimo wysiłków wielu osób i dworu królewskiego, sejm za przyczyną króla pruskiego Fryderyka II nie doszedł do skutku. 19 listopada 1744 r. właściciele Siedlec i Międzyrzeca, książęta Czartoryscy opuszczali Grodno z poczuciem klęski, gdyż szansa reform została zaprzepaszczona. W grudniu odbyły się na Podlasiu sejmiki relacyjne na których czytano uniwersał zredagowany przez kanclerza wielkiego koronnego i jednocześnie proboszcza w Międzyrzecu – ks. Andrzeja Stanisława Załuskiego. Odważnie pisał on o zerwanym sejmie: „Nocne duchy okropną ciemność na całe Królestwo sprowadziły… I poszedł znów, żal się Boże, odgłos nie tylko po całej Europie, ale i w dalszych częściach świata, że się zjeżdżamy dla zwyczaju, nie dla skutku, na parady, nie na rady, na emulacje, nie na konsultacje, na powitanie, nie dla Ojczyzny ratowania, że wyjeżdżając z domów, wprzód zgoła myślimy, jak sejm rwać, niż jak go utrzymać, jak swoje imprezy wysławić, choćby Ojczyznę wywrócić i obalić”. 2 stycznia 1745 r. Karol J. Sedlnicki otrzymał upragnioną godność podskarbiego, a nowym wojewodą podlaskim po nim został Michał Antoni Sapieha. Gdy jedni boleli nad Ojczyzną, jej chyleniem się ku upadkowi, drudzy wcale się tym nie przejmowali i realizowali swe ciemne interesy. Szczególnie ponurą sławę zdobył Marcin Radziwiłł noszący tytuł krajczego W. Ks. Lit. Był to młodszy syn Anny z Sanguszków Radziwiłłowej, który stał się zakałą rodu. Wchodząc w życie dorosłe odrzucił chrześcijańskie wychowanie matki. Po wolnomyślicielskich studiach zagranicznych w Amsterdamie, stroniąc od spraw publicznych, osiadł niedaleko Brześcia i otoczył się Izraelitami. Upodobał sobie alchemię, kabałę i religię mojżeszową, przebrał się w chałat i jarmułkę, obchodził wszystkie obrzędy i święta żydowskie. Wszystkie godności na swoim dworze porozdawał między Żydów. Stopniowo dziwaczał i stawał się okrutnikiem.

Latem 1745 r. ukończono w Janowie budowę seminarium duchownego i dzwonnicy, koło zbudowanego przed kilkunastu laty wspaniałego kościoła św. Trójcy. W następnym roku odczytano w świątyniach całej diecezji dekret biskupa, że kościół ten został podniesiony do rangi kolegiaty. Wkrótce powołano przy  nim kapitułę, czyli zespół kapłanów obdarzonych tytułem kanoników. W swoich prawach Kolegiata Janowska została zrównana z warszawską. Zasiadało w niej 7 prałatów i 8 kanoników kolegialnych. Powoli krzewiły się nowe formy życia religijnego. W Siemiatyczach powołano wśród mieszczan Bractwo Św. Trójcy.  Jesienią 1746 r. odbył się kolejny sejm w Warszawie. Nie było na nim posłów podlaskich z Ziemi Bialskiej, gdyż tamtejszy sejmik został zerwany. Na sejmie doszło do sporu o tzw. cło brzeskie. Szlachta wołyńska i podolska, spławiająca Bugiem przez Podlasie zboże do Gdańska, była za zniesieniem komory celnej w Brześciu, ale nie zgodzili się na to posłowie litewscy.  Mimo proroczych ostrzeżeń kaznodziei Wołłowicza , późniejszego biskupa w Janowie, który wołał słowami biblijnymi „Mane, Tekel, Fares”, sejm znowu nie doszedł do skutku. 25 grudnia 1746 r. zmarła w Białej księżna Anna Radziwiłłowa. Uroczystościom pogrzebowym towarzyszył płacz prostego ludu, dla którego była czułą, litościwą matką. Ceremonie pogrzebowe trwały 6 dni, po czym odwieziono ciało do Nieświeża. Mimo wielkich zasług księżna miała też swoje słabości. Nie potrafiła wychować, tak jak chciała, dwóch swoich młodszych synów: Marcina i Hieronima. Najmłodszy Hieronim słabo pamiętał ojca, ponieważ utracił go gdy miał 4 lata. Mimo że matka oddała go pod opiekę oo. Jezuitów, nic z tego nie wyszło. Chłopiec nie miał chęci ani uzdolnień do nauki, bardzo często wymykał się spod opieki i rósł samopas. Matka, mimo że była panią wielkich cnót i rozumu, okazała się za słabą do swego najmłodszego dziecka, które wymagało silnej ręki ojcowskiej. Wyrósł więc Hieronim na dziwaka i okrutnika, nie znosząc nad sobą niczyjej woli. Pobożny nie był nigdy. Po śmierci matki objął we władanie dobra bialskie. 28 maja 1747 r. witany przez zakony, cechy i kahał żydowski uroczyście wjechał do Białej ze swą drugą żoną pochodzącą z Pomorza. Przebywając przez pewien czas w dobrach żony leżących w Brandenburgii, zetknął się z państwem pruskim Fryderyka Wielkiego. Tamtejszy bezduszny dryl i porządek wojskowy spodobał mu się i postanowił go zastosować w hrabstwie bialskim. Zaraz po przybyciu do Białej kazał zamknąć wytwórnię fajansów i zarządził budowę grobli zamkowej. Zamek i urządzenia obronne z załogą stały się jego oczkiem w głowie. W ogóle nie dostrzegał spraw Ojczyzny, zaczął prowadzić egoistyczne życie prywatne, bawiąc się w księcia udzielnego, nie płacąc podatków i utrzymując bezprawnie liczne wojsko. A Rzeczpospolita w tym czasie stawała się karczmą zajezdną. Na wiosnę 1748 r. nastąpił przemarsz wojsk rosyjskich na zachód przez Litwę i Podlasie, bez zgody władz Rzeczypospolitej. Okazało się, że nawet nie było komu zaprotestować. Właściciel Siedlec, podkanclerzy litewski Fryderyk Michał Czartoryski, pisał do stolnika brzeskiego Marcina Matuszewicza, aby starał się „iżby województwo brzeskie przykładem innych województw i powiatów obrało komisarzów do ustanowienia ceny za furaże i prowiant z Moskwą i dla dopilnowania, ażeby w marszu krzywd nie czyniła”. Podobnie postąpił wojewoda podlaski, gdyż hetman polny J. K. Branicki w Białymstoku (tak jak „Rybeńko” na Litwie) przeżywał ogromny dylemat i nie zajął oficjalnego stanowiska.

Józef Geresz