Każdy szuka pokemonów
Chociaż umożliwiająca grę aplikacja Pokemon Go swoją premierę miała dwa tygodnie temu, ze świecą dzisiaj szukać tych, którzy o niej nie słyszeli. Albo których nie zainteresował widok młodych ludzi wpatrzonych w ekran telefonu, podążających jak w amoku ulicami miast.
Aplikacja Pokemon Go wykorzystuje tzw. rozszerzoną rzeczywistość – czyli system łączący świat rzeczywisty z generowanym komputerowo. Zazwyczaj wykorzystuje się tam obraz z kamery w tablecie, laptopie albo smartfonie, na który nałożone są dodatkowe efekty, w tym przypadku animowane postaci pokemonów. Użytkownik aplikacji, o której mowa, widzi więc na wyświetlaczu np. swego smartfona wszystkie elementy miejsca, w którym się znajduje. W pewnej odległości od niego usytuowany jest cel – widoczny na ekranie pokemon, którego można schwytać, „rzucając” do niego specjalną piłką, której symbol widnieje również na wyświetlaczu (tzw. pokeball). Wcześniej trzeba jednak do pokemona dotrzeć, czyli przejść np. dwie ulice dalej, by dojść do konkretnego punktu, np. galerii handlowej, pomnika itd., gdzie – jak podpowiada aplikacja – czeka pokemon. Stworki pojawiają się najczęściej w charakterystycznych punktach danej miejscowości bądź największych skupiskach ludności, np. w muzeach, kościołach, sklepach. Po złapaniu pokemona można go np. trenować albo wystawiać do walki z innymi pokemonami. Oczywiście gracze zdobywają punkty, przechodzą na kolejne levele itp., co określa ich pozycję w tej grze. ...
Monika Lipińska