Rozmaitości
pixabay.com
pixabay.com

Kiedy dziecko nie mówi…

Rozmowa z Beatą Kopińską, logopedą, neurologopedą, oligofrenopedagogiem, pedagogiem i terapeutą zaburzeń ze spektrum autyzmu, prowadzącą Gabinet Neurologopedyczny i Psychoterapeutyczny we Włodawie.

Kiedy dziecko powinno zacząć mówić? Jakie nieprawidłowości w mowie powinny skłonić rodziców do wizyty u logopedy?

Zazwyczaj roczne dziecko potrafi już powiedzieć kilka prostych słów np.: mama, tata, baba, lala, papa, bam, am…

Umie zasygnalizować swoje potrzeby: mama am, mama papa, mama da – daj, tata bum bum. Zaczyna naśladować odgłosy z otoczenia.

Wyraźne nieprawidłowości rozwoju, także w mowie, widać już po ukończeniu przez dziecko pierwszego roku życia. Matki bardzo często okazują niepokój brakiem ważnych umiejętności dziecka. Zwykle pediatrzy i rodzina uspokajają, jednak każde spowolnienie prawidłowego rozwoju to sygnał, że potrzebna jest stymulacja, którą można poprowadzić pod kierunkiem logopedy.

Wiek poniemowlęcy, od 12 do 30 miesiąca życia, to czas intensywnego rozwoju nie tylko mowy, ale i zmiana w funkcjonowaniu poznawczym dziecka. Dwulatek powinien już wymawiać od kilkudziesięciu do nawet kilkuset słów. Dużo mówi, ale jeszcze troszkę po swojemu, potrafi naśladować gesty i czynności dorosłych, chętnie poznaje otaczający go świat. Oczywiście każde dziecko rozwija się we własnym tempie, ale – co chcę podkreślić – pewne niepokojące sygnały można zauważyć już w okresie niemowlęctwa.

Mowa to wielka umiejętność, tak jak np. siadanie czy chodzenie. Jej brak u dwulatka stanowi sygnał ostrzegawczy dla rodziców. Wtedy należy wybrać się do logopedy, który przeprowadzi całościowy wywiad diagnostyczny, zwracając szczególną uwagę na okres prenatalny, obejmujący etap życia płodowego, trwający do 38-42 tygodnia ciąży, oraz czas po narodzinach.

 

Z jakimi wadami wymowy u dzieci spotyka się Pani najczęściej w swojej pracy? I jakie czynniki niekorzystnie wpływają na rozwój mowy?

Jedną z dość często spotykanych wad wymowy jest sygmatyzm związany z zaburzoną artykulacją głosek szeregu ciszącego, syczącego i szumiącego. Zauważa się wzrost tej wady u dzieci w wieku przedszkolnym.

Niekorzystne czynniki wpływające na rozwój mowy to m.in.: niewłaściwe układanie niemowlęcia do snu, zbyt długie, sztuczne karmienie dziecka, zaburzenia czucia w obrębie aparatu mowy, powiększone migdałki podniebienne i migdał gardłowy oraz nieprawidłowy słuch. Ponadto niekorzystny wpływ ma ssanie palca, smoczka, warg, policzków, oblizywanie ust i gryzienie różnych przedmiotów. Z kolei opóźniony rozwój mowy, tzw. ORM, może mieć podłoże genetyczne albo wynikać z zaburzeń neurologicznych, np. autyzmu, zespołu Aspergera czy mutyzmu, tj. braku kontaktu werbalnego przy nieuszkodzonych ośrodkach mowy.

 

Duży wpływ na rozwój mowy u dziecka mają rodzice. Zdarza się, i to dość często, że dorośli pozostawiają swoje kilkuletnie pociechy przed ekranem telewizora czy telefonu.

Psychiatrzy uważają, że smartfony to „smoczek XXI w.”. Wysokie technologie mają negatywny wpływ na rozwój mowy, a także sfery emocjonalnej i intelektualnej.

Badania wykazały, że dzieci w okresie niemowlęcym poddane takiemu rodzajowi stymulacji przejawiają wiele niepokojących zachowań, m.in. zaobserwowano wzrost objawów autyzmu u tych najmłodszych. Umysł małego dziecka koncentruje się na nowych zadaniach związanych ze światem wirtualnym, a tym samym zaniedbywane jest nawiązywanie i utrzymywanie relacji z innymi ludźmi, odczytywanie wyrazu twarzy drugiej osoby czy rozpoznawanie emocji. Nie należy narażać dzieci na zgubne skutki nadmiernego korzystania z telefonu lub telewizora, ale trzeba je zachęcać do spontanicznej zabawy, dzięki której stale będą rozwijać swoją wyobraźnię oraz kreatywność. Podsumowując, można stwierdzić, że media, zwłaszcza wizualne, przez nadmierną stymulację prawej półkuli mózgu zwalniają lub nawet hamują rozwój lewej półkuli, która odpowiedzialna jest za uczenie się języka mówionego i pisanego.

 

Małe dziecko może nie zdawać sobie sprawy z tego, że nieprawidłowo wypowiada pewne słowa. A czy młodzi albo dorośli, świadomi swoich wad wymowy, szukają pomocy logopedy?

Tak, młodzież i dorośli dość często odwiedzają gabinet logopedyczny w związku z wadami wymowy. Najczęstszą wadą jest nieprawidłowe wypowiadanie głoski „r”, czyli tzw. rotacyzm. Poza tym zdarza się niewłaściwa wymowa szeregów głosek syczących i szumiących. Do gabinetu przychodzą pacjenci, którzy są w trakcie lub po zakończeniu leczenia ortodontycznego, aby móc wypracować prawidłową pozycję spoczynkową języka i sposób połykania. Kolejna, niewielka, grupa pacjentów to ci, którzy chcą ładniej i wyraźniej oraz wolniej mówić. Zazwyczaj nie mają wady wymowy, często występują publicznie, prowadzą spotkania, szkolenia i chcą pracować nad poprawą dykcji. Do logopedy oraz neurologopedy zgłaszają się również pacjenci po udarze mózgu. Ich terapia polega na szybkim podjęciu działań rehabilitacyjnych, aby pobudzić komórki nerwowe mózgu do tworzenia nowych połączeń. Osoby dorosłe, zgłaszające się do gabinetu logopedycznego, są świadome tego, że istnieje problem, posiadają większą motywację i zaangażowanie do intensywnej pracy nad prawidłową artykulacją.

 

W przypadku małych dzieci, aby terapia była skuteczna i przyniosła dobry rezultat w postaci prawidłowej wymowy, potrzebna jest współpraca logopedy z rodzicami. A czy niezbędna jest również praca logopedy z innymi specjalistami?

Logopeda pracuje ściśle z psychiatrą, psychologiem, pedagogiem i terapeutą integracji sensorycznej, który pomaga poprawić efektywność przetwarzania bodźców oraz rozwój umiejętności społecznych. Logopeda ma kontakt również ze specjalistami lekarzami, m.in. laryngologiem, który sprawdza słuch, migdałki, wędzidełka, z audiologiem, foniatrą, neurologiem dziecięcym, genetykiem, ortodontą czy stomatologiem.

Podam przykład z mojej praktyki. Ostatnio odwiedził mnie w gabinecie dwuletni chłopiec. Z wywiadu wynikało, że dziecko nie mówi. Rozumiał bardzo dobrze kierowane do niego słowa, wykonywał polecenia, ale nie wypowiedział żadnego słowa. Dostrzegłam, że chciał mówić, jednak nie mógł. Rodzice chłopca byli uspokajani przez pediatrów, rodzinę i znajomych, że każde dziecko rozwija się we własnym tempie, słyszeli: „przyjdzie czas, to zacznie mówić; pójdzie do przedszkola, to się rozkręci; jego tata też nie mówił” itd. Po wstępnej diagnozie okazało się, że brak mowy nie jest głównym problemem, dlatego skierowałam dziecko do specjalistów, zwłaszcza neurologa. Po szczegółowych badaniach okazało się, że chłopiec ma chorobę genetyczną. Wizyta u logopedy czasem może być początkiem drogi do zdrowia.

 

Dziękuję za rozmowę.

Joanna Szubstarska