Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze
Jakiś czas temu miałem do załatwienia sprawę w salonie telefonii komórkowej. Zazwyczaj w kolejce jest kilka osób, swoje zatem musiałem odstać. Czekając na swoją kolej, mimowolnie stałem się świadkiem rozmowy konsultanta z klientem. Dotyczyła najprawdopodobniej aneksu do umowy telefonicznej jego ojca. W pewnym momencie usłyszałem pytanie: A czy pana tatuś byłby zainteresowany tą opcją? (tu padła konkretna propozycja).
Zatrzymało mnie słowo „tatuś” użyte w zdaniu. Pierwsze skojarzenie: dorosły facet używa dziecinnego sformułowania? W publicznym miejscu? Nie za infantylne to…? Ale zaraz przyszła kolejna refleksja: w tonie głosu 30-latka była zapisana jakaś oczywistość – ojciec to tatuś! Nie było w nich fałszu, naiwności. Jestem przekonany, że w taki sam sposób zwracał się do swojego ojca w domu. Tak był wychowany. I ta relacja określała jego sposób postrzegania ojcowskiej więzi u innych ludzi.
Trochę teologii…
„Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze…” to odpowiedź Jezus na prośbę uczniów, aby nauczył ich modlitwy. Apostrofa „Ojcze” nie stanowiła typowej dla Żydów formuły wracania się do Boga, aczkolwiek – jak pisze ks. Mariusz Rosiak („Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze. Modlitwa Pańska w ustach chrześcijan i Żydów w I stuleciu” – nie była ona w judaizmie nieobecna. Jeżeli Żydzi zwracali się w taki sposób do Stwórcy, czynili to głównie w modlitwie wspólnotowej – np. „Kadisz” zawiera wołanie do „Ojca, który jest w niebie”. ...
Ks. Paweł Siedlanowski