Historia
Parafia w Radoryżu Kościelnym
Parafia w Radoryżu Kościelnym

Kiedy ziemia pachniała majem

Ludzie dekorowali krzyże przydrożne i kapliczki ku czci Pana Jezusa, Matki Przenajświętszej lub św. Izydora, patrona rolników.

To przy nich w dniu święcenia pól, jak wspominają starsi mieszkańcy, zbierała się cała wioska. „Boże, Ojcze nasz w niebie. Ty wiesz, czego nam potrzeba do życia godnego ludzi. Ty powierzyłeś człowiekowi ziemię, aby ją uprawiał, i darzysz go ziarnem do siewu i chlebem do wzmocnienia sił” - tak rozpoczyna się modlitwa uroczystego błogosławieństwa pól, które wpisało się w naszą polską tradycję. Obrzęd pozostał, chociaż nie we wszystkich wiejskich parafiach kapłan idzie z wiernymi na pola, a procesja ma zwykle wymiar symboliczny i uczestniczy w niej niewiele osób.

O miłość, zgodę i błogosławieństwo

Zwyczaj poświęcenia pól praktykowano w dniu św. Marka – 25 kwietnia, lub dni krzyżowe, tj. poniedziałek, wtorek i środę przed Wniebowstąpieniem Pańskim. Przy ołtarzu przygotowanym specjalnie na tę uroczystość na początku wioski gromadzili się jej mieszkańcy z księdzem, który rozpoczynał modlitwy. Zgodnie z przepisami liturgicznymi przy pierwszej stacji wierni modlili się o błogosławieństwo Boże dla każdej pracy, szczególnie tej na roli. Odczytywany był fragment Ewangelii wg św. Mateusza: „Pan Jezus przechodził w szabat wśród zbóż”. Przy drugim ołtarzu, modląc się o pomyślne urodzaje, przywoływane były słowa „Ziemia wydaje plon” z Ewangelii wg św. Marka, przy trzecim, z błaganiem o odwrócenie nieszczęść, cytowano słowa św. Łukasza: „Siewca wyszedł siać ziarno”. Ostatniej stacji, przy której wybrzmiał fragment Ewangelii wg św. Jana: „Jezus wziął chleby i odmówiwszy dziękczynienie, rozdał siedzącym”, towarzyszyła modlitwa o zgodę, miłość i błogosławieństwo Boże dla mieszkańców.

 

Z głęboką wiarą

Jak zaznacza ks. prałat Jan Kurek, dawny proboszcz kolegiaty łukowskiej, było to wielkie święto w danej miejscowości. – Pamiętam lata 1936-39 w rodzinnej Zwoli, kiedy ludzie przygotowywali krzyże przydrożne i kapliczki ku czci Pana Jezusa, Matki Przenajświętszej lub św. Izydora. Przy nich w dniu święcenia pól zbierała się prawie cała wioska. Wcześniej wysyłano gospodarza z parą pięknych koni po księdza proboszcza, który przyjeżdżał z organistą, a czasem też z zakrystianinem. Obrzęd błogosławieństwa odprawiany był wzdłuż drogi, niekiedy ksiądz wchodził na pola, a nawet szedł koło domów, błogosławiąc inwentarz. Idąc procesyjnie, śpiewaliśmy Litanię do Wszystkich Świętych, pieśni: „Chwalcie łąki umajone”, „Serdeczna Matko” i inne. Zatrzymywaliśmy się przy czterech udekorowanych gałązkami brzozowymi i kwiatami krzyżach lub kapliczkach, gdzie znajdował się stolik, na nim krzyż, obraz Matki Bożej, Jezusa, była woda święcona i kropidło. Przy ostatnim ołtarzu sprawowana była Msza św. z kazaniem. Kiedy wybuchła wojna, Niemcy zabronili tej praktyki – opowiada ks. J. Kurek.

W późniejszym okresie święcenie pól bywało utrudniane przez władze komunistyczne, nie zawsze księża otrzymywali pozwolenie na udzielenie błogosławieństwa. Dzisiaj natomiast nie wszyscy doceniają wartość Bożej pomocy, zauważa ks. Jan. – Liczą na siebie, co świadczy o tym, że nie mają głębokiej wiary. Inną przyczyną małej frekwencji w trakcie udzielania błogosławieństwa jest wyludniająca się wieś, zamieszkana obecnie przeważnie przez osoby starsze i schorowane. Pozostali nie znajdują czasu, często z powodu wielu zajęć, aby uczestniczyć w tej uroczystości – mówi kapłan.

 

W procesji

Jak nakazuje zwyczaj, w Polsce błogosławi się ziemię uprawną w okresie wzrostu i dojrzewania roślin. Na odświętną atmosferę, złączenie ze wspólnotą i religijny charakter zwracają uwagę osoby, które pamiętają wiosenne święcenie pól z dawniejszych czasów. – Powierzanie pracy rolnika i przyszłych plonów Panu Bogu to dawna tradycja – mówi Maria Kozłowska, wspominając lata dzieciństwa spędzone w Babsku w gm. Urszulin (pow. włodawski). – Licznie zebrani na takiej uroczystości ludzie modlili się o udane zbiory, uniknięcie pożarów, powodzi, gradobicia, ustrzeżenie bydła od wilków oraz o Bożą opiekę w trudzie człowieka. Rolnik jest uzależniony od sił natury, tzn. aury pogodowej i kataklizmów, dlatego zawsze powierzał się Panu Bogu. Ufał, że z błogosławieństwem Stwórcy plony jego pracy zapewnią byt rodzinie, a w potrzebie wspomogą innych członków społeczności. W okresie mojego dzieciństwa, tj. w latach 50, po świętach wielkanocnych, kiedy już ziemia pachniała majem, proboszcz parafii Wola Wereszczyńska ks. Bolesław Krzywiec ogłaszał po niedzielnym nabożeństwie, która wioska i kiedy zostanie odwiedzona przez kapłana. Mieszkańcy bardzo mocno angażowali się w wystrój swoich domostw, a także przydrożnych krzyży i kapliczek, przy których zatrzymywała się procesja. Uroczyste poświęcenie pól rozpoczynała modlitwa przy krzyżu na rozstajnych drogach do Urszulina, Wytyczna, Woli Wereszczyńskiej i Nowego Załucza. Przywożony na to miejsce przez bogatszego gospodarza, dysponującego wasągiem, czyli czterokołowym konnym pojazdem, proboszcz udzielał zebranym błogosławieństwa i święcił pola, idąc wraz z mieszkańcami w kierunku kościoła. Na czele, niosąc krzyż, szedł sołtys. Zatrzymywaliśmy się przy każdej kapliczce i przydrożnym krzyżu. Gospodarze wskazywali na swoje domostwa i dobytek, aby uzyskać błogosławieństwo. Idąc w rozmodlonej grupie, śpiewaliśmy pieśni ku czci Matki Bożej i zmartwychwstałego Jezusa. Zakończenie było w kościele, gdzie uczestniczyliśmy w Mszy św. W dowód podziękowania naszemu proboszczowi ludzie przynosili dary ze swoich gospodarstw: masło, jajka, mięso, ryby – wspomina M. Kozłowka.

Dzisiaj Babsk i inne wsie urszulińskie wyludniły się, pozostało zaledwie kilka funkcjonujących gospodarstw rolnych. Dlatego proboszcz ks. kan. dr Paweł Wiatrak zmuszony był zmodyfikować obrzęd, dawniej tak uroczysty. – Pozostał zwyczaj przystrajania kwiatami krzyży i kapliczek, jednak nie spotykamy się, jak kiedyś, na wspólnej modlitwie przy krzyżu i nie idziemy pieszo w procesji. Starszym osobom brakuje sił, wnukowie podwożą nas samochodami, a gromadzimy się przy kościele parafialnym, gdzie przyjmujemy błogosławieństwo. Przenosimy je potem do swoich domostw, a gospodarze wodą święconą w czasie Triduum Paschalnego skrapiają swoje pola i obejścia – mówi M. Kozłowska.

 

W niewielkiej grupie osób

Beata Gajownik, wspominając dzieciństwo spędzone w Nowej Wróblinie w gm. Stanin (pow. łukowski), zauważa, że skromniej wygląda teraz sam zwyczaj święcenia pól, na który kiedyś czekało się z wielką radością. – Mama przygotowywała bukieciki z kwiatów: piwonii, tulipanów lub tych, które kwitły w danej porze, zależnie od tego, czy była to wczesna czy późna wiosna – opowiada kobieta. – Dzieci, tradycyjnie, szły z bukietami za obrazem lub krzyżem. Z okresu dzieciństwa wyniosłam przekonanie, że poświęcenie pól dotyczy wszystkich mieszkańców, ponieważ jest błogosławieństwem udzielanym dla danego terenu. Dzisiaj niewiele osób uczestniczy w tym obrzędzie, zazwyczaj ci, którzy mają pola czy działki. Inni nie są zainteresowani – dodaje.

Dawniej porządkowano całą trasę przejścia procesji, gospodynie dbały o obejścia swoich domów, a w oknach ustawiano święte obrazy. Dużo troski wkładano w dekorowanie ołtarzy. – W Nowej Wróblinie oprócz kwiatów przynoszono także z lasu drzewka brzozowe, które były święcone przez kapłana po błogosławieństwie ludzi i pól – wspomina pani Beata. – Gałązki ludzie zabierali do swoich domów i wkładali za obrazy. Nie ma takiej praktyki w Krzywdzie, gdzie obecnie mieszkam, tutaj pozostał zwyczaj ustawiania czterech ołtarzy. Każdego roku znajdują one inne miejsce, np. przy domach, co wprowadził proboszcz parafii Matki Bożej Częstochowskiej w Radoryżu Kościelnym ks. kan. Zbigniew Daniluk. Uroczystość kończy sprawowana przy kapliczce Eucharystia o Boże błogosławieństwo dla wszystkich mieszkańców i wieczny pokój dusz dla zmarłych – wyjaśnia.

 

Potrzebne błogosławieństwo

Obrzęd, niestety, utracił swój uroczysty charakter, twierdzą zgodnie starsi mieszkańcy wsi. – Kiedyś były cztery ołtarze, a dziś jest jeden – mówi Alina Tercjak-Huk, sołtys wsi Zahajki w gm. Wyryki (pow. włodawski). – Jako nastoletnia dziewczyna wraz z innymi koleżankami niosłam w procesji obraz. Teraz trasa jest bardzo krótka, gromadzimy się przy jednym ołtarzu, a następnie idziemy do wiejskiej świetlicy, gdzie sprawowana jest Msza św. Zatrzymujemy się jeszcze przed budynkiem na modlitwę, co wprowadził ks. Adam Haraszczuk, proboszcz parafii św. Mikołaja w Lubieniu. W poświęceniu udział biorą zarówno mieszkańcy Zahajek, jak i Ignacowa, ale jest nas bardzo mało. Szkoda, że tak piękne zwyczaje zanikają, a przecież dawniej był to radosny świąteczny dzień – zauważa.

Wiosenne poświęcenie pól jest wyrazem wdzięczności za dar życia i plony, a także czasem wspólnej modlitwy społeczności danej miejscowości. Dzisiaj ludzie bardziej są skłonni wierzyć, że urodzaj i obfite plony zależą od sposobów nawożenia czy pogody. Zapominają niekiedy o tym, że pracom na roli potrzebne jest błogosławieństwo Boże. 

Joanna Szubstarska