Kino zaczyna się od tekstu i dobrej historii
Przez wiele lat byłeś zastępcą, od niedawna jesteś redaktorem naczelnym portalu Filmweb. Co się zmieniło w twoim zawodowym życiu od tego czasu?
Filmweb odegrał nieprawdopodobnie dużą rolę w moim życiu, zarówno tym zawodowym, jak i prywatnym. Jestem związany z tą redakcją od drugiego roku studiów, od kiedy rozpocząłem praktyki studenckie. Ówczesny redaktor naczelny, a obecnie dyrektor wydawniczy Krzysztof Michałowski, zaproponował mi, abym pozostał w Filmwebie. To było spełnienie moich marzeń.
Praca w portalu stała się dla mnie niesamowitą lekcją charakteru, rzemiosła dziennikarskiego. Wpłynęła na pewno też na moje życie prywatne. Dzięki koleżance z Filmwebu poznałem swoją żonę.
Wróćmy więc do początku. Wychowałeś się w Międzyrzecu Podlaskim. To w tym mieście dojrzewała twoja pasja. Kto cię wprowadzał w filmowy świat?
Sporą rolę odegrał wujek Zygmunt Jakubowicz, za co jestem mu bardzo wdzięczny. Pamiętam, że gdy miałem pięć albo sześć lat wpadał do nas z kasetami wideo z wypożyczalni. To był mój pierwszy kontakt z filmem. To dzięki niemu odkryłem nieistniejący już miesięcznik „Film”. Czytałem go z olbrzymim zapałem. Gdy byłem trochę starszy, zacząłem pisać listy do redakcji „Filmu”. Za każdym razem, gdy je publikowano, szalałem ze szczęścia. Wydawało mi się, że chwyciłem Pana Boga za nogi.
Potem był wielki ekran. Pamiętasz pierwsze seanse w kinie „Sława”?
To były poranki filmowe [śmiech]. Na pewno „Pingwin Pik – Pok” i „Miś Coralgol”. Pierwszym pełnometrażowym filmem, który zobaczyłem na wielkim ekranie, był „Beethoven 2” z dubbingiem. ...