Komentarze
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Klatkę masz w sobie

Uciesznym jest dla mnie, gdy w czasie jakiejś dyskusji mój rozmówca odwołuje się do własnych silnych przekonań, używając argumentu: „A mnie się zdaje”… Natychmiast pozwala to na ripostę, iż osoby przebywające na oddziałach psychiatrycznych w większości uważają się za Napoleona, co oczywiście z rzeczywistością ma tyle wspólnego, ile doniesienia Radia Erewań.

Jednak to, co można śmiechem zbić od razu, odsłania niestety również sposób naszego oglądu rzeczywistości, w którym naczelną rolę odgrywają nie tyle racjonalne argumenty i logiczne związki pomiędzy twierdzeniami, ile raczej podbudowane emocjami przekonania i przeświadczenia. Siła tychże idei jest tak ogromna, że przesłania prawdę o tym, co nas otacza, kształtując myślenie o świecie i wydarzeniach w nich się dziejących nie na podstawie rozumiejącego oglądu, ile raczej poprzez pryzmat ideologicznie przyjętych tez. I nie jest to konstatacja dotycząca tylko niektórych członków naszego społeczeństwa. Niestety zauważalny jest wzrost liczebny tych wszystkich, dla których okulary idei przesłaniają widok rzeczywistości.

Nie jestem zwolennikiem pisania o czyjejś śmierci. Odejście człowieka z tej rzeczywistości zawsze stanowi wyrwę, której nie można niczym zaklajstrować. Po prostu jesteśmy ze sobą złączeni do tego stopnia, że każda śmierć stanowi element intymności iście ludzkiej. Jednakże nie mogę zrozumieć wykorzystywania śmierci człowieka dla własnych celów. Nie mam na myśli jednakże zakładów pogrzebowych, które z naturalnych względów śmierć ludzką czynią sposobnością dla osiągania celów merkantylnych. W końcu ktoś musi przygotować „ostatnią drogę”. Nie chodzi mi również o odniesienia historyczne, bo trudno nie komentować czegoś, co działo się w jakiejś przeszłości i ma wpływ na naszą teraźniejszość. Idzie przede wszystkim o ideologiczne wykorzystywanie dramatu odejścia człowieka z tego łez padołu.

W ostatnim tygodniu miał miejsce pogrzeb człowieka, który popełnił samobójstwo pod Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie. Chodzi o Piotra S. Nie oceniam dokonanego przez niego czynu. Od osądu jest w tym przypadku Bóg. Nie mogę jednak przejść obojętnie wobec wypowiadanych przez osoby duchowne stwierdzeń. W pogrzebie Piotra S. brali udział bp Tadeusz Pieronek i ks. Adam Boniecki. Jest dla mnie czymś zrozumiałym, że w tak tragicznym momencie konieczne jest wypowiedzenie słów wsparcia dla najbliższej rodziny. Tylko czym innym jest wsparcie, a czym innym budowanie ideologii na gruncie ludzkiego dramatu. A to rozpoczęło się już po samym dramatycznym kroku Piotra S. W gruncie rzeczy zniknął człowiek, a pojawił się konstrukt ideologicznie wykorzystywany. Wiem, że w tym momencie adwersarze przepuszczą atak, porównując wykorzystywanie śmierci Piotra S. do miesięcznic smoleńskich. Jest jednak zasadnicza różnica, a mianowicie ta, że w przypadku comiesięcznego przypominania dramatu spod Smoleńska zasadniczym pytaniem było pytanie o prawdę. Dzisiaj, po publikacji chociażby stenogramów z posiedzenia komisji Millera, wiemy, że z ową prawdą nie było tak jasno, jak to się głosiło. W przypadku śmierci Piotra S. nikt nawet (chyba poza internautą Matką Kurką) nie pochylił się nad samą osobą dokonującą samospalenia. Tekst Piotra Wielguckiego polecam zresztą wszystkim, także i duchownym – piewcom heroizmu spod Pałacu Kultury i Nauki. Ich słowa z samego pogrzebu, ale i wcześniejsze wskazują dość dokładnie na ideologiczny charakter tychże wystąpień.

 

Popłuczyny snu

Jest jeszcze jeden element, który wskazuje na ideologiczne kształtowanie oglądu świata przez wskazanych wyżej duchownych. Tym elementem jest kłamstwo. Nie waham się wcale użyć tego słowa w odniesieniu do duchownych, i to wyższych święceń. W swoim wywiadzie u Moniki Olejnik bp Tadeusz Pieronek stwierdził, że pamięta tylko dwa takie przypadki, jak sprawa Piotra S. Jednym z nich był czyn Ryszarda Siwca z 1968 r., a drugim – Walentego Badylaka z 1980 r. Dziwnym trafem zapomniał wspomnieć o dokonanym za rządów PO/PSL samospaleniu przed kancelarią Prezesa Rady Ministrów Andrzeja Filipiaka z 2013 r. Pozostawiony przez niego list wskazywał również mankamenty władzy, a szczególnie na ogrom korupcji w otoczeniu Donalda Tuska. Strukturalnie mamy do czynienia z sytuacją bliźniaczą, jak sytuacja Piotra S. Czemu więc hierarcha o tym nie pamięta? I dlaczego nikt nie wspomina, iż rodzina poszukiwała „zaginionego” Piotra S., bojąc się, że w stanie depresji może odebrać sobie życie? Być może dlatego, że te przypomnienia osłabiłyby „ideologiczne” wykorzystanie tragicznej postaci. Znaczącym w wywiadach udzielanych szczególnie przez bp. Pieronka jest podkreślanie „przeświadczeń”. W wywiadzie dla Super Expressu stwierdził, że motywem, który popchnął Piotra S. do tragicznego działania, było właśnie przeświadczenie. A czym jest przeświadczenie? Jest to silne przekonanie, którego nie można racjonalnie uzasadnić. Innymi słowy: ksiądz biskup całą swoją narrację opiera na przeświadczeniu, ale równocześnie tym przeświadczeniem uzasadnia oskarżanie o „zabójstwo” Piotra S. konkretnych polityków, którzy – jego zdaniem – „mają krew na rękach”. Podkreślmy jeszcze raz: przeświadczenie nie jest uzasadniane racjonalnie, a więc i racjonalnie nie może być dyskutowane. To sfera irracjonalności, choć przemożnie wpływająca na ludzkie postępowanie. Zasadnym więc jawi się pytanie: dlaczego tak postępuje hierarcha Kościoła, który właśnie z racjonalności uczynił zasadniczy element swojej kulturotwórczej działalności? Nie mam innego wyjścia, jak stwierdzić po prostu, że czyni to w zamiarze ideologicznego ustawienia dyskursu społecznego w naszej ojczyźnie.

 

Lwem nie będziesz

Ta analiza zachowań hierarchy Kościoła nie stanowi oceny tylko tego duchownego. W przestrzeni publicznej mamy z takimi przypadkami co rusz do czynienia. Weźmy np. oceny wystąpienia Beaty Szydło, podsumowującej dwa lata rządów obecnej ekipy. Jeden z polityków PO, zapytany o komentarz, odpowiedział tylko: „To propaganda sukcesu”. Gdyby tylko racjonalnie podejść do tej oceny, to można zadać nieśmiało pytanie: „A jeśli sukces jest, to czemu się nim nie chwalić?” Ocena polityka opozycji nie jest więc próbą przekonania racjonalnymi argumentami opinii publicznej do swoich tez. Jest ideologiczną wstawką nakładającą okulary na nasze oczy, by nie dokonywać porządnej oceny sytuacji. I chociaż nijak się ma do tragedii Piotra S., to jednak narracja w niej jest ta sama: stworzyć klatkę w nas. Jak śpiewała Maryla Rodowicz: „Choćbyś z diabłem był w zmowie wolny, ale klatkę masz w sobie. W sercu, w duszy, w głowie”.

Ks. Jacek Świątek