Region
Źródło: Towarzystwo Przyjaciół Dęblina
Źródło: Towarzystwo Przyjaciół Dęblina

Kobieta wybitna

Z poświęceniem realizowała ideały harcerstwa i Czerwonego Krzyża, niosąc pomoc potrzebującym. Po latach jej ofiarność dostrzegło miasto. Irena Haase dołączyła do grona honorowych obywateli Dęblina.

Z wnioskiem w tej sprawie do rady miejskiej zwrócili się społecznicy z Towarzystwa Przyjaciół Dęblina. - To nasz obowiązek, aby przypominać takie postacie jak I. Haase. Jej osiągnięcia, postawa oraz empatia do drugiego człowieka sprawiają, że możemy ją śmiało nazwać kobietą wybitną. To zwykły, a jednocześnie niezwykły człowiek - uważa prezes TPD Grażyna Szczepańska. Wątpliwości w sprawie nadania tytułu wieloletniej mieszkance Dęblina nie mieli również samorządowcy, który poparli wniosek jednomyślnie.

I. Haase urodziła się 13 września 1893 r. w Płyćwi koło Skierniewic. Jej ojciec, Adam Karwowski, był naczelnikiem stacji kolejowej w Skierniewicach, a matka, Zofia z Chojnowskich, pochodziła z zubożałej rodziny szlacheckiej z okolic Kutna. Dwa lata po urodzeniu Ireny rodzina przeniosła się do stolicy, gdzie A. Karwowski zaczął pracę jako zastępca naczelnika stacji kolejowej Warszawa. Rodzice zadbali o wykształcenie córki. Posłali ją do Gimnazjum Handlowego, a później na dwuletni kurs w Prywatnej Żeńskiej Szkole Handlowej Teodory Raczkowskiej. Podczas nauki Irena należała jednocześnie do Zarzewia i harcerstwa, pełniąc funkcję drużynowej zuchów. Brała udział przy końcu wielkiej wojny w rozbrajaniu Niemców w Warszawie.

Na początku 1920 r. wyszła za studenta wydziału farmacji Uniwersytetu Warszawskiego – Pawła Haase. Po urodzeniu dwóch synów I. Haase podjęła pracę jako sekretarka w Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej.

 

Od apteki po szkolnictwo

W Dęblinie pojawiła się w lipcu 1926 r., gdy wraz z mężem i dziećmi przeprowadziła się do osady Irena (dziś część Dęblina), gdzie P. Haase odziedziczył po zmarłym w 1910 r. Edwardzie Haase aptekę. Rodzina zamieszkała w jego starym domu przy ul. Okólnej.

Haase włączyła się w pracę społeczną miejscowych aktywistów. Razem z nauczycielami na bazie ireńskiego stowarzyszenia spożywców organizowała Powszechną Spółdzielnię Spożywców. Współpracowała przy powołaniu Towarzystwa Szkoły Średniej w Irenie oraz została przewodniczącą Rodziny Gimnazjalnej. Równocześnie prowadziła zajęcia dla dziewcząt z zakresu gospodarstwa domowego.

Czynnie działała też w Kole Przyjaciół Harcerstwa, do którego należeli jej synowie. Dzieliła się swoimi doświadczeniami z pierwszych lat skautingu w Warszawie oraz zaopatrywała apteczki harcerskie w leki i środki opatrunkowe. Uczestniczyła też w zjazdach harcerskich, w tym w Międzynarodowym Zlocie w Spale.

 

W roli łączniczki sanitarnej

Będąc prezesem dęblińskiego oddziału tej PCK, w obliczu zbliżającej się wojny utworzyła sześć punktów lekarskich w: Irenie, Bobrownikach, Dęblinie, Drążgowie, Stężycy i Rykach.

Tuż po upadku kampanii wrześniowej dęblińska społeczniczka zajęła się ekshumacją zwłok żołnierzy i cywili. A dokumenty po nich osobiście woziła do zarządu głównego PCK.

Z początkiem okupacji w Dęblinie była inicjatorką powstania sierocińca. W zlokalizowanej przy ul. Prostej w Irenie placówce w 1943 r. pojawiły się nawet dzieci z Zamojszczyzny. Pomoc uzyskiwały też dzieci żydowskie.

W 1940 r. Haase wstąpiła do Związku Walki Zbrojnej, a później do Armii Krajowej. Przyjęła pseudonim Ikar, pełniąc rolę łączniczki sanitarnej. W jej aptece mieścił się punkt kontaktowy i miejsce zaopatrzenia w leki, opatrunki i pieniądze.

 

Uwolnić 300 jeńców

I. Haase nie poddała się w żadnej sytuacji, nawet wówczas gdy hitlerowcy zabronili prowadzenia działalności PCK. Wstąpiła wtedy do Rady Głównej Opiekuńczej i znów stała się jej prezesem na terenie gminy. Nie pogodziła się też z tragedią Żydów w powstałym w Irenie getcie. Razem z Komitetem Pomocy Żydom gromadziła dla nich jedzenie i leki.

Godna uwagi jest też postawa Haase wobec dramatu ludzi innych narodowości. Gdy po napaści Niemiec na Związek Radziecki hitlerowcy urządzili w dęblińskiej twierdzy Stalag 307, społeczniczka zainteresowała się przetrzymywanymi w nieludzkich warunkach jeńcami rosyjskimi. Sobie tylko znanymi sposobami dotarła do komendanta stalagu i uzyskała zwolnienie około 300 jeńców polskiego pochodzenia. Ulokowała ich i dbała o nich w budynku ochotniczej straży pożarnej w Irenie. Dopiero po podleczeniu i odżywieniu żołnierze wracali do domów. W ten sam sposób stalag opuściło 12 Rosjan i Gruzinów. Podobnie było, gdy w 1943 r. Niemcy utworzyli w twierdzy Oflag 77 dla jeńców włoskich. Tym z kolei dostarczała m.in. żywność i lekarstwa.

 

Dęblin nosiła w sercu

Szczęście w podziemnej organizacji sprzyjało I. Haase do sierpnia 1943 r. Po denuncjacji jednego z mieszkańców została aresztowana przez Niemców i przewieziona na Zamek Lubelski. Syn Andrzej przesyłał jej paczki zawierające leki i żywność, którymi dzieliła się ze współwięźniarkami. Dopiero po sześciu miesiącach kosztownych pertraktacji została zwolniona z więzienia. Schorowana zamieszkała najpierw u rodziny w Warszawie, a po ślubie syna w 1944 r. wróciła do Ireny, by zająć się pracą w aptece. Wkrótce jednak znów musiała zmienić lokum. Po zatrzymaniu się frontu wschodniego na Wiśle trafiła do Ułęża. Powrót do Dęblina nastąpił na początku 1945 r. Wraz z kończącą się wojną Irena ponownie rzuciła się w wir pracy w PCK i organizowała pomoc dla wracających do domów jeńców. Gdy rzeczywistość się ustabilizowała, w 1947 r. wyjechała do Warszawy, by zostać kasjerką w aptece przy ul. Grójeckiej. Pracę przerwała choroba, przez którą Haase musiała przejść na rentę. Ostatni raz I. Haase wróciła do Dęblina w 1975 r. Zmarła 13 lipca 1981 r. w wieku 88 lat. Dziś na budynku jej dawnej apteki znajduje się tablica upamiętniająca tę ważną dla miasta postać.

Tomasz Kępka