Kochał Boga, ludzi i otaczający go świat
Śp. ks. Cz. Jakubiec jako wikariusz pracował w parafiach: Korytnica Węgrowska, Kosów Lacki, Łomazy, Korytnica Łaskarzewska, Radzyń Podlaski MB Nieustającej Pomocy, Łaskarzew, Górki. Jako proboszcz posługiwał na samodzielnych placówkach duszpasterskich w parafiach w Łuzkach, Hrudzie i Brzozowicy Dużej, gdzie zmarł. Przeżył 60 lat, w tym 35 lat w kapłaństwie. Często odwiedzał rodzinne Wilczyska, spotykając się z najbliższymi. Gościł również u ks. kan. Romualda Pawluczuka, proboszcza tamtejszej parafii Niepokalanego Serca NMP. - Bywał tu co miesiąc, nawet co dwa tygodnie, pragnąc przekazać swoim najbliższym jak najwięcej Bożego błogosławieństwa. W związku z tym, że święcenia kapłańskie otrzymaliśmy w tym samym roku (1985), przez lata umacnialiśmy się wzajemnie w tym, co realizujemy dla Boga - podkreśla ks. R. Pawluczuk.
– Mocno kochał Boga, ludzi i otaczający go świat – wspomina swojego wujka Paulina Lazurek. – Właśnie tą miłością zarażał otaczających go ludzi oraz zgodnie z nią realizował swoje plany i marzenia. Kochał książki i z roku na rok powiększał swoją prywatną bibliotekę. Uwielbiał czytać, łaknął wiedzy, która pozwalała mu lepiej zrozumieć otaczający go świat. Dzielił się nią z rodziną, parafianami i przyjaciółmi – mówi pani Paulina. Zaznacza, że był człowiekiem twórczym. – Przez całe życie zapraszał znajomych do świata swoich talentów i pasji: muzyki, poezji śpiewanej, literatury – wyjaśnia siostrzenica. Chętnie grał na gitarze, pianinie i akordeonie. – Jako jego rodzina mogliśmy doświadczyć tego w sposób szczególny, kiedy brał gitarę i grał nam przy okazji świąt, podczas wspólnego rodzinnego kolędowania. Wujek pisał wiersze religijne, a potem je śpiewał – wspomina. Podkreśla, że jako człowiek wrażliwy i wyrozumiały służył pomocą, dobrym słowem i modlitwą. Wiele czasu poświęcał swoim parafianom, wykazując się cierpliwością i życzliwością. Takiego zapamięta go najbliższa rodzina.
Przepięknie śpiewał kolędy
Był lubianym proboszczem, troszczył się o parafian – stwierdza Józef Ojcewicz ze wsi Hrud, gdzie w latach 2003-2013 posługiwał ks. Czesław. Pan Józef pamięta do dziś słowa ks. bp. Zbigniewa Kiernikowskiego, które skierował do wiernych parafii Zwiastowania NMP podczas uroczystości przywitania nowego proboszcza. Biskup mówił o okazywaniu szacunku względem nowego kapłana i zaufaniu; tłumaczył, „wówczas on przylgnie do was”. Drogi pana Józefa i ks. Czesława często się ze sobą schodziły w czasie tych dziesięciu lat, kiedy kapłan posługiwał w Hrudzie.
– Byłem w radzie parafialnej, miałem częsty kontakt z proboszczem. Niemal co roku przyjeżdżał do mojego domu na wielkanocne śniadanie albo odwiedzał nas przed Pasterką. Miał ze sobą gitarę, a po posiłku zwykł mówić: „za gościnkę trzeba pograć”. Grał i śpiewał, mówił wiersze. Przepięknie śpiewał kolędy, aż żal, że nie zdążyliśmy nagrać księdza – wspomina J. Ojcewicz. Ponieważ mieszka na skraju wsi, kolęda zawsze rozpoczynała się od jego domu i to u niego czekał na kapłana poczęstunek.
W trakcie rozmów i zrodziły się ważne inicjatywy w parafii. – Ks. Czesław był czcicielem Matki Bożej Fatimskiej, a w związku z tym, że byłem w portugalskim sanktuarium, dopytywał o różne sprawy – wyznaje pan Józef. – Zorganizował w parafii peregrynację figury Matki Bożej Fatimskiej. Codziennie w kościele była sprawowana Msza św., następnie rodziny odczytywały prośby i podziękowania do Maryi i przyjmowały kolejno figurę do domów. Kolejnym wyzwaniem proboszcza była organizacja pielgrzymek, np. do Kodnia, Szpak, Woli Gułowskiej, w trakcie których towarzyszył nam śpiew i nieodłączna gitara ks. Czesława. Byliśmy też w Wilnie, a pragnieniem księdza było odprawienie Mszy św. przed wizerunkiem Matki Bożej Ostrobramskiej, co też się dokonało. Odbyliśmy kilkadziesiąt pielgrzymek i z każdej wracaliśmy cali i zdrowi – mówi pan Józef. Jest przekonany, że to dzięki modlitwom odmawianym w trakcie podróży autokarem oraz błogosławieństwie, jakiego przed każdym wyjazdem udzielał proboszcz w rodzimej parafii nikomu nie stało się nic złego.
– Był wspaniałym, wrażliwym i rodzinnym człowiekiem – tak o swoim proboszczu mówi organista Andrzej Borysewicz. – W przerwach między nabożeństwami często zapraszał mnie na herbatę, była okazja do rozmów. Otrzymałem od księdza wiele śpiewników, a że obaj bardzo lubiliśmy śpiew, wspólnie przygotowywaliśmy młodzież ze scholi. Ksiądz Czesław cenił nabożeństwo Drogi krzyżowej, w sposób szczególny modlił się za misjonarzy. Po śmierci księdza, przez cały listopad modliłem się na Różańcu wraz z żoną o spokój jego duszy. Pozostanie na zawsze w mojej pamięci – wyznaje Borysewicz.
Świątynia wypiękniała
Jako proboszcz parafii św. Maksymiliana Kolbego w Brzozowicy Dużej ks. Czesław posługiwał od 2013 r. Zmarł na plebanii 27 października. O siedmioletniej posłudze mówił podczas Mszy św. żałobnej 4 listopada w imieniu rady parafialnej Rafał Matejek. Przypomniał inicjatywy, które zrealizował ks. Czesław, m.in. instalację nowego witrażu z wizerunkiem św. Maksymiliana i pozyskanie relikwii tego świętego, a także nowych obrazów: św. Jana Pawła II i św. Siostry Faustyny, odrestaurowanie parkanu przy kościele i przeprowadzenie prac remontowych na plebanii oraz zakup organów. – Dokonał tak wiele, że trudno sobie dziś wyobrazić kościół parafialny bez śladów jego dłoni – wspominał zmarłego proboszcza. – Dzięki jego zaangażowaniu nasza świątynia wypiękniała wewnątrz i na zewnątrz, a parafia zyskała wiele łask w wymiarze duchowym i materialnym.
Joanna Szubstarska