Kolędowanie
Paleta emocji towarzyszących dywagacjom „ekspertów od Kościoła”, a tych, jak powszechnie wiadomo, mamy nieprawdopodobnie wielką liczbę, rozciąga się od irytacji, pogardy, złości, nienawiści po ironię, obelgi i frustrację. Szkoda miejsca na ich analizę. Przeszkadza wszystko, najbardziej „koperty” przekazywane przy tej okazji. I choć przyjęcie księdza absolutnie nie ma charakteru obligatoryjnego, nikt nikogo nie zmusza do przeżywania takowej „męczarni”, najwięcej - jak to zwykle bywa w naszej pogmatwanej rzeczywistości - mają do powiedzenia ci, którzy drzwi do mieszkań czy domów swojemu proboszczowi nie otwierają.
Jako że mamy „sezon” kolędowy, dziś kilka słów na rzeczony temat.
Po co?
„Pragnąc dobrze wypełnić funkcję pasterza, proboszcz powinien starać się poznawać wiernych powierzonych jego pieczy. Winien zatem nawiedzać rodziny, uczestnicząc w troskach wiernych, zwłaszcza w niepokojach i smutku, oraz umacniając ich w Panu, jak również – jeśli w czymś nie domagają – roztropnie ich korygując” – mówi kan. 529 §1 Kodeksu prawa kanonicznego. Tak więc wizyta duszpasterska nie stanowi czyjegoś widzimisię, ale należy do istotnych obowiązków duszpasterzy. Jest praktykowana w wielu krajach, przyjmuje różne kształty. Nie tylko w Kościele katolickim, ale też w innych Kościołach chrześcijańskich.
Nie chodzi tylko o kurtuazję, konwencję czy zwyczaj. W osobie kapłana przychodzi do domu Chrystus. Wiem, wiem – górnolotnie to brzmi, taka jest jednak logika Bożego działania. Kapłan przynosi Boże błogosławieństwo. No i jeszcze świadectwo łączności z Kościołem. ...
Siedlanowski Ks. Paweł