Kolejką konną do Rudki
O odtworzeniu trasy tramwaju konnego mówiło się w Mrozach od lat. Jednak wszystkie rozmowy kończyły się tylko na marzeniach. Dopiero kiedy Stowarzyszenie Przyjaciół Mrozów, które powstało kilka lat temu, wzięło sprawy w swojej ręce, plany przywrócenia kolejki nabrały realnych kształtów. Pojawiły się też nowe możliwości zdobycia pieniędzy na odtworzenie linii kolejowej do Rudki. Wprawdzie ostatnio okazało się, że nie uda się pozyskać na ten cel środków z Unii Europejskiej, jednak pojawił się sponsor, który sfinansuje część inwestycji. – Cieszymy się, ale póki co rozmowy jeszcze trwają. Dlatego nie chcę zdradzić, kto to jest. Najważniejsze, że ktoś zainteresował się naszą kolejką – podkreśla Wojciech Malczyk, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Mrozów. Akurat tym, że ludzie interesują się czy pytają o „tramwaj napędzany owsem”, nie ma co się dziwić. Przekonali się o tym mieszkańcy położonej na Morzu Irlandzkim wyspy Man. Jest ona jedynym miejscem na świecie, gdzie regularnie kursuje konna kolejka. Już wkrótce taką atrakcję będą miały też Mrozy.
Szpital z klimatem
– Szkoda, że nie udało nam się uruchomić tramwaju na setną rocznicę otwarcia szpitala w Rudce, która obchodziliśmy w 2008 r. – żałuje W. Malczyk. Bo historia mroziańskiego tramwaju ściśle związana jest z budową Sanatorium dla Piersiowo Chorych w Rudce, bo tak jeszcze 31 lat temu nazywał się ten zakład. Powstał on z inicjatywy wybitnego lekarza, bakteriologa Teodora Dunina. Zaniepokojony rozszerzającą się w 1898 r. epidemią gruźlicy zaapelował o utworzenie specjalistycznego szpitala, w którym chorzy mogliby dochodzić do zdrowia. Jego projekt poparli wybitni naukowcy. Ze względu na klimat idealnym miejscem była Rudka k. Mrozów. Dzięki pomocy potentata finansowego Emila Gerlacha, twórcy słynnej fabryki noży, budowa szpitala ruszyła w 1902 r. Sanatorium znajdowało się kilka kilometrów od stacji kolejowej, na której wyładowywano przywożone pociągiem z Warszawy materiały budowlane. Aby ułatwić ich transport do Rudki, położono tory pod konną kolejkę. Budowa szpitala trwała sześć lat. Pierwsi pacjenci pojawili się w Rudce 29 listopada 1908 r. Tego dnia po raz pierwszy, zamiast materiałów budowlanych, tramwaj konny przewiózł ludzi.
Miłość z tramwaju
Kolejka kursowała nawet sześć razy dziennie przez 59 lat. Zimą i jesienią podróżowało się w zadaszonym wagoniku, a wiosną i latem w odsłoniętym. Pasażerowie mogli podziwiać leśny krajobraz i upajać się czystym, świeżym powietrzem. W tramwaju było dwanaście miejsc siedzących. Zdarzało się, że tam, gdzie było trochę pod górę, kuracjusze musieli wysiąść z kolejki, bo koń nie dał rady go ciągnąć. Czasami też rumak rozpędził się tak mocno, że tramwaj wypadał z szyn. Wtedy woźnica, Bolesław Zawiska, sam ustawiał wagon na torach.
– Pamiętam, jak pan Zawiska krzyczał na nas i smagał batem, kiedy wspólnie z innymi dziećmi czepialiśmy się kolejki, aby podjechać do szkoły – wspomina Wojciech Malczyk. Z kolei mieszkanka Mrozów i wielka pasjonatka historii regionu Danuta Grzegorczyk pamięta, że tramwaj napędzany owsem był wielką atrakcją dla turystów.
– Przyjeżdżali do nas nie tylko w odwiedziny do swoich bliskich, którzy leczyli się w Rudce, ale i po to, by przejechać się kolejką – opowiada.
O najsławniejszych pasażerach tramwaju możemy przeczytać w książce Tadeusza Chudego „Opowieści z mazowieckiej ziemi”. Tramwajem jeździł malarz Józef Rapacki, który kurował się w Rudce. A światowej sławy kardiochirurg prof. Leon Manteuffel-Szoege nie wyobrażał sobie swoich 60 urodzin bez podróży kolejką konną do Rudki.
– Z opowieści starszych ludzi wiem, że w tramwaju zakochani wyznawali sobie miłość – mówi Danuta Grzegorczyk. – Były to pary, które poznały się podczas kuracji w Rudce. Podobno niektóre znajomości z tramwaju kończyły się na ślubnym kobiercu – dodaje.
Mają unikat
Kolejka konna do Rudki po raz ostatni odjechała w 1967 r. Tory rozebrano na początku lat 70, a wagonik przekazano do Muzeum Kolejnictwa w Sochaczewie. Po tramwaju pozostało tylko wspomnienie. Przypominają o nim jedynie ślady po torach. Natomiast szpital w Rudce istnieje do tej pory i odzyskuje blask z czasów Dunina i Gerlacha. Dlatego trzy lata temu Stowarzyszenie Przyjaciół Mrozów wystąpiło do władz powiatu mińskiego z pomysłem, aby kolejka konna znowu powróciła na swój szlak.
– Na jednym ze spotkań dyskutowaliśmy o promocji gminy. Zastanawialiśmy się, co może nas wyróżnić wśród innych miejscowości – opowiada prezes Malczyk. – Przypomnieliśmy sobie, że przecież mieliśmy unikat na skalę światową: tramwaj napędzany owsem. Podjęliśmy decyzję, że zrobimy wszystko, aby kolejka powróciła do Rudki – tłumaczy.
Pomysł spodobał się władzom powiatu i gminy. Również Minister Środowiska wyraził zgodę na budowę torów w rezerwacie Rudka Sanatoryjna, przez który przebiegała trasa.
– Szlak był jeszcze widoczny, co ułatwiło nam odtworzenie torów. Już położono podkłady, lada chwila będą montowane szyny – mówi Malczyk. – Szkoda tylko, że nie uda się odzyskać z sochaczewskiego muzeum oryginalnego wagonu – dodaje. Jednak stowarzyszenie ma nadzieję, że uda się odtworzyć wierną replikę tramwaju.
Członkowie mroziańskiego stowarzyszenia zapewniają, że pierwszy kurs do Rudki odjedzie jeszcze w tym roku. Jednak oficjalne uroczystości związane z reaktywacją tramwaju konnego planowane są na wiosnę przyszłego roku. Stacja kolejki konnej ma znajdować się naprzeciwko mroziańskiego stadionu. Jednak nie będzie to zwykły przystanek. Stowarzyszenie i władze gminy chcą utworzyć tam izbę regionalną, w której pasażerowie będą mogli zapoznać się z historią Mrozów i obejrzeć pamiątki.
MD