Komentarze
Kolejne niemodne słowo

Kolejne niemodne słowo

Słownik języka polskiego definiuje ją na dwa sposoby: albo jako „przyjęcie na siebie obowiązku zadbania o kogoś lub o coś”, albo „obowiązek moralny lub prawny odpowiadania za swoje lub czyjeś czyny”. Mowa oczywiście o odpowiedzialności.

O różnych jej rodzajach, bo encyklopedia wymienia m.in. odpowiedzialność etyczną, moralną, i prawną… Nie ma sensu jednak mnożyć typologii i definicji. Wystarczy ta najprostsza, czyli umiejętność przyjęcia na siebie skutków swoich decyzji.

Wiele opracowań właśnie odpowiedzialność definiuje jako cechę prawdziwego mężczyzny. Nie znaczy to bynajmniej, aby była to wyłącznie męska cecha, niedostępna kobietom. Odpowiedzialność jest uniwersalna. Niestety, wydaje się, że obecnie znalazła się w katalogu słów niemodnych, razem z towarzyszącymi jej takimi pojęciami jak honor, konsekwencja, roztropność… Być może ulegam w tym momencie częściowo medialnemu praniu mózgu i patrzę na świat przez pryzmat polskiej polityki, ale mam wrażenie, że żyjemy w jakimś tajemniczym świecie, w którym nikt za nic nie odpowiada, a za wszystko winne są jakieś tajemnicze siły: kryzys, źli księża, postawa innych… do kompletu brakuje jeszcze przelotu komety w pobliżu Ziemi, przyciągania księżyca i burzy na Marsie. Jest to zjawisko dość powszechne w różnych dziedzinach życia, od polityki, poprzez sferę kultury, biznes… (chciałem pominąć w tym momencie słowo „Kościół”, ale przyzwoitość mi, niestety, nie pozwala). Coraz trudniej spotkać sytuację, w której ktoś potrafi wziąć na siebie odpowiedzialność za swoje decyzje i ich skutki, przyznać się do błędu, narazić się na konsekwencje. Raczej mamy kult i pochwałę niedojrzałości, przejawiającą się m.in. w pochwalnych peanach ku czci50-latków, porzucających swe prawowite żony, bo rozpocząć „nowe życie” z młodszą i bardziej atrakcyjną partnerką (ale to tylko jeden z długiej listy przykładów).

Bardzo częstym chwytem, mającym zamaskować ową własną niedojrzałość, jest poczucie bycia pokrzywdzonym. Katalog krzywdzicieli również może być bardzo długi, począwszy od bezosobowego złego losu, poprzez zawsze modny Kościół i jego przedstawicieli, po szeroko rozumiane otoczenie. Człowiek pozbawiony cechy odpowiedzialności żyje w przekonaniu, że za wszystkie jego błędy i niepowodzenia odpowiadają inni. Nie umie spojrzeć na siebie i poszukać problemu w sobie – epatuje zatem swym poczuciem krzywdy i pretensją do całego świata.

Skąd bierze się ów brak odpowiedzialności? Idzie on bardzo mocno w parze z niedojrzałością. Ale wydaje się, że najbardziej podstawowa przyczyna, „korzeń”, tkwi w skupieniu się na sobie i oderwaniu od tego, co jest źródłem i fundamentem ludzkiej godności i tożsamości, czyli prawa Bożego. To Bóg jest ostatecznie gwarantem tego, kim jesteśmy i naszej godności. Jeśli ulegamy pokusie oderwania się od Boga i uwierzymy zanadto w swoją wielkość, jesteśmy zgubieni. Pycha zaślepia i kroczy przed upadkiem. W takiej sytuacji, nawet, jeśli ktoś uważa, że wierzy, to po prostu skutecznie okłamuje sam siebie. Bo wierzy tylko sobie – uważa, że ma prawo całkowicie sam stanowić o swoim życiu. Jego przeświadczenie i przekonanie staje się dla niego najwyższym autorytetem. Liczy się tylko on i jego wizja. Jeśli nie ma Boga lub jest Bóg ulepiony na podobieństwo człowieka – to przed kim w końcu miałby on odpowiadać? Nawet bolesny upadek nie jest w stanie naprostować jego myślenia – nadal będzie tkwił w przeświadczeniu, że to wina innych, a nie jego własnych błędów.

Jak zatem widać, odpowiedzialność idzie w parze z pokorą. Być odpowiedzialnym – to jednocześnie być pokornym. Wszelką możliwość decydowania o losach innych traktować jak służbę, a nie okazję do zaspokojenia swoich ambicji. Trudno będzie nadrobić spustoszenia, jakie powstały wokół nas… ale trzeba przynajmniej próbować. Bądźmy odpowiedzialni!

Ks. Andrzej Adamski