Kultura
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Kolejny skraj rzeczywistości

Prace zebrane na wystawie „Na skraju rzeczywistości. Wojna nie jest dobrem” mają prowokować do stawiania pytań i szukania odpowiedzi o sens tak wielkich konfliktów zbrojnych i wojen, jakie toczymy między sobą.

We wtorkowe popołudnie 15 listopada jeszcze nikt z przybyłych do Małej Galerii Sztuki Miejskiego Ośrodka Kultury w Siedlcach na otwarcie wystawy prac A. Sołtysiuka nie miał pojęcia o wydarzeniach w Przewodowie - o eksplozji rakiety i śmierci dwóch Polaków dowiedzieliśmy się dopiero wieczorem. Śledząc pierwsze doniesienia serwisów informacyjnych, chyba każdy zastanawiał się, czy następnego dnia nie obudzimy się w innej - wojennej rzeczywistości. To oczywiste, że to, co stało się na Lubelszczyźnie, nadało też inny, niestety, bardziej aktualny kontekst wystawie „Wojna nie jest dobrem”.

A. Sołtysiuk należy do pierwszego powojennego rocznika Polaków – urodził się w 1945 r. Jak zaznacza, przez całe życie z ufnością patrzył na ludzi, poznawał kraje i kulturę, pracował oraz tworzył w poczuciu bezpieczeństwa. – Moje przekonanie o tym, że życie jest piękne, po raz pierwszy zachwiało się w roku 1956, potem w 1968, następnie w 1981 r. wraz z nastaniem w Polsce stanu wojennego. Największe ostrzeżenie przyszło w 1986 r., kiedy wybuchła elektrownia atomowa w Czarnobylu – precyzuje. Właśnie wtedy powstał cykl prac malarskich, rysunkowych i rzeźbiarskich pt. „Na skraju rzeczywistości”. – Była to moja wypowiedź artystyczna ostrzegająca przed zagrożeniami współczesnego świata. Skraj rzeczywistości stał się motywem przewodnim mojej aktywności artystycznej. Natomiast dzień 24 lutego 2022 r. wyzwolił we mnie sprzeciw i ogromne pokłady emocji, które musiałem wyrazić w sztuce – dodaje artysta.

 

Rozmawiaj z obrazem

„Wojna nie jest dobrem” to manifest przeciw wojnie i okrucieństwu w każdym wymiarze. Mówił o tym A. Sołtysiuk podczas wernisażu. – Wystawa jest prowokacją, by otworzyć w nas parę furtek. Te furtki to rozmyślania filozoficzne, emocjonalne na temat okrucieństwa etycznego i naszego życia. Jesteśmy od tego, żeby rozmawiać o tych sprawach z samym sobą – zaznaczył artysta, zwracając uwagę na podpisy, jakie można znaleźć pod rysunkami. To sugestie pytań, które – jak tłumaczył A. Sołtysiuk – mają skłonić do rozmowy z obrazami. – Rzecz polega na tym, że powinniśmy sami siebie zapytać, czy to, co się dzieje wokół nas, jest dobre, warte zapamiętania czy zrozumienia. Nasze filozoficzne rozważania mogą przynieść rozwiązanie – podkreślił z uwagą, że kultura tworzy obyczaje, pomaga żyć, a emocje, jakie rodzi zetknięcie z pracami artystycznymi, ubogacają człowieka.

 

Myśl!

W Małej Galerii Sztuki MOK do 7 grudnia można obejrzeć kilkadziesiąt wykonanych tuszem prac oraz rzeźby. Tak naprawdę każdy z obrazów może stać się przedmiotem kontemplacji. Oczywiście to, co w nich wyczytamy, jest kwestią bardzo indywidualną. Pierwsi zwiedzający wystawę mówili o niepokoju, dramatyzmie, smutku. Te odczucia potęguje zastosowana przez A. Sołtysiuka technika – lawowanie tuszem. Przedstawienia są niejednoznaczne, tym samym dają pole do popisu naszej wyobraźni. Jedynymi elementami realistycznym są ludzie. Zarys twarzy albo zestawienie wielu postaci kojarzące się z tłumem gotowym do ucieczki ginie w zestawieniu z czarnoszarymi bezkształtnymi palmami przywodzącymi na myśl jakąś potężną siłę. „Ile jeszcze…”, „Gdzie…”, „Co jutro…”, „Którędy…”, „Dlaczego…” – podpisy pod pracami rzeczywiście nurtują i zatrzymują na dłużej. A studiując je, przyznajemy rację autorowi, który powtarza, że tak naprawdę rozmyślania o wojnie, okupacji, okrucieństwie nosimy w sobie, tyle że są one głęboko ukryte. Nie ma sensu udawać, że nas to nie dotyczy. 

Monika Lipińska