Kolejowa pasja
Miłośnik kolei to nie tylko podróżnik, ale także pasjonat obiektów związanych z tą formą podróżowania. Wśród osób, które ją pokochały, są również kapłani. - Wszyscy jesteśmy, tu, na ziemi, w podróży - stwierdza ks. kan. Stanisław Chodźko z parafii Najświętszego Zbawiciela w Rykach, który szczególnie lubi przejazdy koleją. Dzięki temu, że wraz z ojcem, a z czasem samodzielnie udawał się pociągiem do Częstochowy, miał okazję słuchania kazań kardynałów Karola Wojtyły i Stefana Wyszyńskiego. Kapłan od dzieciństwa interesuje się pociągami, a to za sprawą swojego ojca, który już od 1944 r. pracował na kolei w Małaszewiczach. - Mieszkaliśmy w Międzyrzecu Podlaskim, ojciec często zabierał mnie ze sobą do pracy. Oglądałem przetaczanie pociągów czy parowozy, które w wyobraźni kilkuletniego chłopca istniały jako potwory ziejące parą i błyskające oczami-lampami.
Zobaczenie wjeżdżającego pociągu budziło lęk i zachwyt zarazem. Było to wielkie przeżycie – opowiada ks. Stanisław, który uczył się od ojca sygnalizacji, oznaczeń wagonów i lokomotyw. – Lubiłem też bawić się kolejkami i rysować pociągi, wykonywałem je sam lub wspólnie z ojcem – wspomina. W okresie dzieciństwa zdarzały mu się samodzielne podróże, np. do ortodonty w Lublinie, z przesiadką w Łukowie. – Otrzymywałem od rodziców wskazówki, jak postępować w podróży, a jako członek rodziny kolejarza miałem zazwyczaj darmowe bilety i wybierałem miejsca w pierwszej klasie – zdradza. – Przysłuchiwałem się wtedy opowieściom kolejarzy, którzy dosiadali się do przedziału, rozmawiali także ze mną, niektórzy znali mojego ojca – wspomina kapłan. Także dziś nieraz zamienia samochód na pociąg, a w podróży, jak przed laty, poznaje i zapamiętuje topografię terenu, rozmyśla o Bogu Stwórcy i modli się na różańcu. ...
Joanna Szubstarska