Komentarze
Koło do spraw walki

Koło do spraw walki

Kobiety z talerzami obronią nas przed przestępcami. To nie żart! Koła Gospodyń Wiejskich mają ruszyć do walki z przestępczością. To najnowszy pomysł ministerstwa sprawiedliwości.

Resort rozstrzygnął konkurs i postanowił rozdać po 5 tys. zł na koło. Skąd pomysł, by do walki z przestępczością zaangażować gospodynie wiejskie? Z wyjaśnieniem spieszy wiceminister sprawiedliwości, który zauważa, że koła gospodyń wiejskich to ważne ośrodki aktywizacji społecznej, gdzie przekazywane są nie tylko wiedza i tradycja, ale także kształtują się lokalne grupy wsparcia, pozwalające zapobiegać wielu negatywnym zjawiskom w danej społeczności. Przedstawicielki płci pięknej - zdaniem przedstawiciela resortu - ponoć widzą więcej, są bardziej empatyczne, często szybciej reagują i mają energię do podejmowania działań na rzecz wspólnego dobra.

A że kół gospodyń wiejskich działa w naszym kraju blisko 12 tys., można śmiało stwierdzić, że to znaczące zaplecze (jeśli z czasem nie pierwszy front) do walki z osobnikami łamiącymi prawo. Należałoby jednak zacząć od umundurowania i wyposażenia. Kwota dofinansowania niewielka, ale kobiety, zwłaszcza na wsi, są bardzo zaradne. Z rękodzieła ludowego – czyli wykonywania i ozdabiania odświętnych strojów, w których panie pokazują się z gracją na wszelkiej maści festynach – będą musiały przerzucić się na dzierganie stroju służbowego. Jak mawiał klasyk: „drut koło druta i skarpeta gotowa”. To znaczy strój służbowy galowy. A że policja boryka się obecnie z brakami kadrowymi – a nie może przecież powstać wrażenie, że im więcej wakatów, tym gorzej dla naszego wspólnego bezpieczeństwa – panie mogłyby znaleźć zatrudnienie w komisariatach. Tych, co je poprzednia władza pozamykała, a obecna z powrotem otworzyła.

Szkolenie? Szkoda czasu. Myślę, że każda gospodyni poradziłaby sobie z granatnikiem nie gorzej niż komendant policji. Co do sprzętu mającego ułatwiać walkę z przestępcami, proponowana kwota dofinansowania nie pozostawia wielkiego manewru. Paniom przyjdzie liczyć na jakiś prezent z zaprzyjaźnionej Ukrainy (jak to było ze wspomnianym granatnikiem) – a nuż nasi wschodni sąsiedzi mają jakieś nadwyżki w uzbrojeniu, skoro otrzymane z Polski karetki ponoć sprzedają na tamtejszym portalu zakupowym. Albo gospodyniom za środki przymusu bezpośredniego będą musiały służyć wałki i patelnie. Tu otwiera się pole do popisu dla producentów, którzy zechcą udoskonalić kuchenne atrybuty każdej pani domu. Skoro już jesteśmy w kuchni, to nie można zapominać, że gospodynie są ambasadorkami tradycyjnych dań, którymi chętnie częstują wszystkich gości. A jeśli wśród nich znajdzie się jakiś przestępca? Gwarantuję, że po solidnej porcji pierogów nie będzie miał siły się ruszyć.

I taki to nasz polski folklor.

Kinga Ochnio