Historia
Komitet Jana Frankowskiego i zajścia w Lubence

Komitet Jana Frankowskiego i zajścia w Lubence

10 stycznia 1876 r. nastąpiła zmiana na stanowisku gubernatora siedleckiego. Gub. Stefan Gromeka odszedł rzekomo ze względów zdrowotnych, nieoficjalnie z powodu uwag i zastrzeżeń chełmskiego duchowieństwa i - być może - archireja.

Zarzucali mu, że arbitralnie wymuszał swe decyzje. Nowym gubernatorem został były przewodniczący komitetu ds. Kościoła grekokatolickiego eparchii chełmskiej płk sztabu generalnego Dymitr Moskwin. Nie posiadał rodziny, ale prowadził „życie na szerokiej stopie” i często wyjeżdżał do Warszawy.

Nowy gubernator wcale nie zamierzał zmieniać swej polityki w stosunku do unitów. Na przełomie 1875-76 r. z inicjatywy Jana Frankowskiego z Liwek, byłego działacza powstańczego, który przed kilku laty powrócił z zesłania spod Wierchojańska, zawiązał się tajny Komitet Pomocy Unitom. Frankowski najpierw zwerbował do współpracy ziemianina z Zahajek w pow. włodawskim Czesława Dembowskiego. Dzięki niemu potem zgłosili się też hr. Hubert Krasiński z Kodnia, hr. Aleksandra Potocka ,właścicielka dóbr międzyrzeckich, hr. Amelia Jezierska-Łubieńska z Jabłonia i hr. Maria Wanda Czetwertyńska z Milanowa – ale wydaje się, że było to już w latach następnych. Na razie Dembowskiemu udało się pozyskać współwłaścicielkę Kolana hr. Jadwigę Łubieńską, która w swej kronice wspomniała, że stała się nieznaną i nowo mianowaną pomocnicą Frankowskiego. Pod datą 12 stycznia 1876 r. J. Łubieńska zanotowała: „Ludność pozostawiła zrujnowane zagrody na pastwę kozakom. Wyznawcy obozują po lasach naszych. Żyją jak dzicy…”. Ta trudna sytuacja unitów w niektórych wioskach k. Kolana i Rudna zmobilizowała komitet Frankowskiego do intensywniejszych działań. Postanowiono wykorzystać podróż i znajomości Łubieńskiej, gdyż hrabina w drugiej dekadzie stycznia 1876 r. zapisała: „Wyjeżdżam do Rzymu, wstąpię do Krakowa. Podano mi paręset imion i nazwisk ludzi ślubami małżeńskimi związanych zagranicą i dzieci potajemnie zrodzonych i ochrzczonych, abym im przywiozła austriackie akta ślubu i metryki. Proszą też o krzyże i medaliki z odpustami na godzinę śmierci, o katechizmy, abecadła i książeczki do nabożeństwa”. Tymczasem jak na ironię prześladowanych unitów władze ros. rozpoczęły w styczniu zbiórkę pieniędzy na pomoc dla uciskanych przez Turcję Słowian. Chłopi podlascy na apele duchowieństwa prawosławnego odpowiedzieli milczeniem. Na początku lutego nowy gub. Moskwin pisał do cara: „W całej guberni siedleckiej nie było ani jednego przypadku dobrowolnej ofiary”. W lutym 1876 r. przeprowadzono reformę sądownictwa, upodabniając ją do wzoru rosyjskiego. Dla ludności wiejskiej powołano sądy gminne. Ich liczba wahała się od trzech w pow. sokołowskim do sześciu w pow. łukowskim. Sąd składał się z mianowanego przez ministra sprawiedliwości w Petersburgu sędziego i mianowanych przez gubernatora z kandydatów zebrania gminnego dwóch ławników. K. Kraszewski pod datą 19 lutego zapisał: „Sądownictwo pociągnie nas za kieszeń, nowy podatek będzie na pensje dla sędziego, ławników etc”. W każdym mieście powiatowym utworzono tzw. sąd pokoju. Gremia te posługiwały się rosyjskimi przepisami w dziedzinie prawa karnego oraz cywilnego i miały służyć carskiemu imperium. W marcu 1876 r. delegacja ziemian z południowego Podlasia udała się do nowego gubernatora do Siedlec. W jej skład wchodzili: Julian Frankowski z Dubicy, sędzia pokoju, Zdzisław Łubieński z Kolana, znający gub. osobiście z czasów warszawskich, Kajetan Kraszewski z Romanowa i Zdzisław Jełoński, właściciel dóbr Aleksandrów i Sapiehów, sędzia pokoju. Zamierzali oni przedstawić sprawy podatku nie od morgów, lecz z dymów. Gubernator uprzedzony przez naczelnika żandarmów w Jabłoniu Karłowicza przyjął ich uprzejmie, ale prosił, aby mu przesłać objaśnienia i liczby w tej sprawie. W kwietniu 1876 r. nowe prześladowanie spadło na wioskę Hrud. Z Białej przymaszerowały tu trzy roty wojska, aby zmusić unitów do ochrzczenia swych dzieci w prawosławnej cerkwi. Gdy tylko 16 kobiet spostrzegło nadciągających żołnierzy, zabrały swoje dzieci i pobiegły ukryć się z nimi w sąsiednim lesie. Wojsko jednak po śladach doszło, gdzie się schroniły. Otoczyło las patrolami, przecięło komunikacje ze wsią i pilnowało, żeby nikt nie donosił im żywności. W kwietniu tego roku straż rosyjska zastrzeliła dwóch unickich nowożeńców z Kolana na granicy galicyjskiej. Po zawarciu małżeństwa w Galicji przedzierali się oni parami do kraju. Żona jednego z zabitych dostała pomieszania zmysłów. W kwietniu 1876 r. doszło do zajść we wsi Lubenka w pow. bialskim. Gromada unitów w liczbie ok. 40 osób stawiła opór i poturbowała wójta oraz innych członków zarządu gminy i strażników, gdy ci weszli do wsi celem zajęcia rzeczy za niezapłaconą karę nałożoną na mieszkańców wsi z powodu niezłożenia metryk chrztu ich dzieci przez prawosławnego popa. Wieś zarzuciła wójtowi nadgorliwość i samowolne działanie bez decyzji sądu gminnego. Gdy powołał się on na polecenie naczelnika powiatu, jeden z chłopów uderzył wójta i oświadczył, że „żadnym jego zarządzeniom, a nawet samego naczelnika powiatu, nie zamierzają być posłuszni”. Władze użyły wybiegu. Początkowo, aby nie nadawać rozgłosu sprawie, odwołano wójta i zaniechano sekwestru, ale potem opornych przywódców wywieziono do guberni chersońskiej i jekaterynosławskiej. Sprawa stała się znana w Petersburgu. To wydarzenie pokazało wartość nowej reformy sądowniczej i jej iluzoryczność.

Józef Geresz