Koniec diesli?
Poza tym producenci coraz bardziej udoskonalają silniki benzynowe, nie ma więc mowy o przewadze trwałościowej silników wysokoprężnych. Dziś zakup „ropniaka” zwraca się dopiero po około 200 tys. km.
Do tej pory kierowcy „ropniaków” odczuwali pustkę w kieszeniach zwłaszcza zimą, kiedy spalanie jest trochę większe, a i ceny szybują w górę (wprowadza się tzw. paliwo zimowe). W tym roku sytuacja się zmieniła – ceny zrównały się już na wiosnę i nie pomógł tu fakt, że wysokość akcyzy na ropę jest niższa. A specjaliści nie pozostawiają złudzeń – to się raczej nie zmieni.
Ekonomia jest nieubłagana. Co prawda silniki zasilane ropą potrzebują mniej paliwa niż benzyniaki, ale różnica nie jest tak duża (około 1-2 l), a przy zakupie trzeba jednak zdecydowanie głębiej sięgnąć do kieszeni. Przy dzisiejszych cenach paliw inwestycja w auto z dieslem zwróci się w polskiej rzeczywistości po około 5 latach. Takie „oszczędzanie” dla wielu kierowców przestaje mieć sens.
Jakby tego było mało, w ostatnich latach runął stereotyp niezawodności i legendarnej wręcz trwałości diesli. Stare mercedesy, volkswageny czy peugeoty, napędzane prostymi wolnossącymi silnikami wysokoprężnymi, które potrafiły przejechać bez remontu nawet milion kilometrów, to już przeszłość. Dzisiaj praktycznie wszystkie nowoczesne diesle są doładowane, mają paliwo wtryskiwane pod bardzo dużym ciśnieniem, wyposażone są w filtry cząstek stałych i sterowane zaawansowanymi komputerami. Wszystko to polepsza ich parametry, ale czyni wrażliwymi na jakość paliwa (które może np. zatkać lub uszkodzić wtryskiwacze). Współczesne diesle są bardziej awaryjne, skomplikowane oraz droższe w obsłudze. Muszą też uznać wyższość silników benzynowych w kwestii kultury pracy i brzmienia. Wszystko w połączeniu z nietypową sytuacją na rynku paliw skoncentruje uwagę kierowców na nowoczesnych silnikach benzynowych.
Rynek motoryzacyjny efekty odczuje już prawdopodobnie w tym roku. Mówi się o spadku sprzedaży autnapędzanych olejem napędowym w Europie nawet o 20-30%.
Marcin Jabłkowski