Koniec świata
I zakładają społeczny ruch - Komitet Obrony Demokracji. Patriotyczną troską uzasadniają swoją postawę buntu wobec tego, co się ostatnio w naszym kraju dzieje. Boję się, że Polska straci mnóstwo czasu, że zamiast ją rozwijać i ulepszać, zburzymy wszystko i będziemy budować od nowa. Szkoda by było - mówi naczelny działacz komitetu Mateusz Kijowski.
„Spontaniczny ruch powstał w odpowiedzi na zawłaszczanie państwa przez PiS” – donosi „Gazeta Wyborcza”, z zapałem patronując inicjatywie. Frontem do KOD natychmiast ustawili się obrońcy wolności – prof. Jan Hartman i Waldemar Kuczyński, który ruchowi nawet patrona w osobie Lecha Wałęsy zaproponował. Przystąpienie do grupy zadeklarowała też Magdalena von Giershanoff, jeszcze nieznana szerszej publiczności, ale za to z jakim nazwiskiem! Szeregowa obywatelka, która czuje potrzebę zaangażowania się, bo z przerażeniem obserwuje, jak polityka wdziera się w jej życie. Boli ją „partyjny nepotyzm” i to, że „ludzie, którzy kojarzą się z najczarniejszą kartą historii IV RP, ośmieszają mój kraj na arenie międzynarodowej”. Można by jeszcze odnotować spektakularny protest panów Aleksandra Halla i Henryka Samsonowicza, którzy zrezygnowali z członkostwa w kapitule Orderu Orła Białego. A wszystko to, jako się rzekło, w trosce o dobro kraju, czyli na skutek przerażenia wynikającego z zachowania nowego prezydenta i nowego rządu. Głównie idzie o ułaskawienie Mariusza Kamińskiego i „zamach” na Trybunał Konstytucyjny.
Ciekawe, że przez całe lata nie zauważali żadnych patologicznych działań. Spali też snem sprawiedliwego, kiedy sędzia Wojciech Łączewski wydawał skandaliczny wyrok na szefa CBA, kiedy tylko on jeden dopatrzył się przekroczenia przez Kamińskiego uprawnień i nakazał trzy lata więzienia oraz dziesięć lat zakazu zajmowania stanowisk publicznych. Dodajmy, że był to wyrok wyższy niż domagał się prokurator. I wyższy od tego, który dostali skorumpowani „bohaterowie” afery gruntowej. To, oczywiście, nie były działania polityczne, toteż nie bulwersowały ani salonu, ani tak walecznych dzisiaj obrońców demokracji. Podobnie jak nie bulwersował ich fakt ogłoszenia wyroku w trakcie kampanii wyborczej, pół roku po jego wydaniu, czy przyznania Wojciechowi Łączewskiemu nagrody „Złoty Paragraf” dla najlepszego sędziego. Jej oficjalne uzasadnienie wskazywało na „bezkompromisowość, odwagę oraz brak koniunkturalizmu”. Wyróżnienia bezkompromisowemu, odważnemu i niekoniunkturalnemu sędziemu pogratulował ówczesny marszałek sejmu i honorowy patron nagrody Radosław Sikorski.
„To jest przykre” – mówi o obecnej sytuacji Ewa Kopacz przy wtórze swoich klakierów. No ja myślę. Przez osiem lat był przecież czas przywyknąć do czego innego. Jak bardzo, świadczyło przemówienie byłej pani premier podczas oddawania władzy. A także fakt zawłaszczenia Trybunału Konstytucyjnego w ostatnim momencie jej sprawowania. I to też jest przykre. Może nawet bardziej.
Anna Wolańska