Konieczny jest konsensus
O zamieszaniu wokół ustaw dotyczących wymiaru sprawiedliwości
w Polsce mówi Łukasz Bernaciński, analityk w Centrum Analiz
Legislacyjnych Ordo Iuris.
Wydaje się, że wszystkie strony konfliktu wokół reform polskiego wymiaru sprawiedliwości obdarzają się wzajemnie brakiem zaufania i przez to uciekają także do pozamerytorycznych środków przekonywania opinii publicznej o swoich racjach. Podejmowane działania są często odpowiedzią na ruchy „drugiej strony” i osłabiają autorytet wymiaru sprawiedliwości, co jest szkodliwe i niebezpieczne w długookresowej perspektywie. Niestety ucierpi na tym przede wszystkim społeczeństwo, a szczególnie te osoby, które szukają w sądach wiążącego rozstrzygnięcia sporu prawnego w ich konkretnej sprawie.
Wydaje się, że wszystkie strony konfliktu wokół reform polskiego wymiaru sprawiedliwości obdarzają się wzajemnie brakiem zaufania i przez to uciekają także do pozamerytorycznych środków przekonywania opinii publicznej o swoich racjach. Podejmowane działania są często odpowiedzią na ruchy „drugiej strony” i osłabiają autorytet wymiaru sprawiedliwości, co jest szkodliwe i niebezpieczne w długookresowej perspektywie. Niestety ucierpi na tym przede wszystkim społeczeństwo, a szczególnie te osoby, które szukają w sądach wiążącego rozstrzygnięcia sporu prawnego w ich konkretnej sprawie.
Przeciętny Polak nie ma pojęcia, czego dotyczy spór, jaki obecnie rozgrywa się na niwie polskiego sądownictwa. Czy może Pan pokrótce – o ile się da – powiedzieć, w czym problem?
Genezą wspomnianego „zamieszania” jest przyjęte na początku transformacji ustrojowej założenie, że „środowisko sędziowskie oczyści się samo”. W rzeczywistości sędziowie nie stanęli na wysokości zadania i nie wykluczyli ze swoich kręgów osób, które nie posiadają kompetencji etycznych do sprawowania urzędu sędziego. W związku z tym obecny rząd próbuje przeprowadzić spóźnione o 30 lat reformy, które pozwolą na jakąkolwiek zewnętrzną kontrolę wymiaru sprawiedliwości oraz wprowadzenie realnej odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów.
Czy opozycja słusznie nazywa wprowadzane zmiany „ustawą kagańcową”?
Trzeba pamiętać, że pojęcie „ustawy kagańcowej” funkcjonowało już wcześniej w historii prawa obowiązującego na ziemiach polskich. Nazywano tak ustawę parlamentu niemieckiego z 1908 r. ...
JAG
JAG