Konsument nie musi się obawiać
Podobno współcześni drobiarze o rzekomym pomorze drobiu w ogóle nie słyszeli. Ostatni przypadek odnotowano bowiem w 1974 r. Czym jest ta choroba, która ostatnio spędza sen z powiek producentom? Rzekomy pomór drobiu, zwany też Newcastle Disease (ND), to dość stara choroba, znana hodowcom od setek lat. I już bardzo dawno temu odkryto oraz wdrożono przeciwko niej szczepionkę.
Z uwagi na fakt, że od ponad 50 lat nie było przypadków rzekomego pomoru drobiu w Polsce, część dostawców piskląt zrezygnowała z niej w ramach pakietu startowego szczepień dla piskląt jednodniowych. Obecnie niektóre stada są nieodporne na ND, stąd notowane przez weterynarię powiatową przypadki.
Wspomniał Pan, że od pół wieku tej choroby nie było w Polsce. Dlaczego akurat teraz wirus się pojawił?
Zakładamy, że – podobnie jak w przypadku ptasiej grypy – jego nosicielem jest ptactwo wędrowne, które przenosi różne choroby, więc prawdopodobnie ogniska, jakie pojawiły się w ciągu ostatniego roku, są tym właśnie spowodowane. W tym kontekście warto zauważyć również, że rośnie oczekiwanie klientów na drób i jaja z hodowli wolnowybiegowych, chowu ściółkowego, eko, bio czy od tzw. szczęśliwej kurki. ...
DY