Kopnij pan w klatkę!
Dwie rodziny przyjaźniły się ze sobą. Wspólne wyjazdy wakacyjne, spotkania, kolacje. Wszystko do czasu. Oto bowiem któregoś dnia państwo M. po powrocie od państwa K. (po, jak zwykle, miłym spotkaniu) dostali telefon, który ich zmroził. - Zginęły nam pieniądze! - tłumaczył roztrzęsionym głosem gospodarz dopiero co zakończonej kolacji. - Przykro to mówić, ale tylko wy byliście dziś u nas… Tak więc… już się nie spotkamy. Zrywamy przyjaźń! Nie spodziewałem się tego po was!... - No, ale jak to?… To przecież niemożliwe! Dlaczego mielibyśmy to robić?.... - próbował wyjaśniać nie mniej zszokowany całą sytuacją pan M. Odpowiedział mu w słuchawce telefonu przeciągły sygnał zakończonego połączenia. Odłożył telefon. Ręce mu drżały.
Nietrudno zgadnąć, jak wyglądała noc państwa M. Bezsenna, przepłakana. Widzieli, że są niewinni. Skąd takie podejrzenie? Dlaczego?! Słowa zabolały, jakby ktoś przyłożył rozżarzony węgiel do ciała.
Następnego dnia pani M. postanowiła pojechać do państwa K. i wyjaśnić całą sytuację. Drzwi otworzył gospodarz. Chyba nawet nie zdziwiła go zbytnio wizyta o tak wczesnej porze. Na pytanie, co się wczoraj stało, odpowiedział:
– W sumie to już nieważne… – zaczął, unikając spojrzenia. – Niestety, nasza przyjaźń to przeszłość. Pieniądze się znalazły. Ale niesmak pozostał.
O owym „niesmaku” dziś słów kilka.
Cóż to jest prawda?
– pytał Piłat, stojąc przed Chrystusem (por. J 18,38). Od tysięcy lat problem nie traci na aktualności. Pokusa zamieniania prawdy w plastelinę jest zbyt realna, aby nie ulegały jej kolejne pokolenia. Także współcześnie.
Prawda jako taka jest nienaruszalna: któż bowiem może poprzez np. ...
Ks. Paweł Siedlanowski