Historia
Źródło: WIKIPEDIA
Źródło: WIKIPEDIA

Krew przelewają i wiarę wydzierają

Za wiarę cierpiał i umierał lud unicki. Cierpiały i umierały także jego dzieci… Te, które przetrzymały głód, zimno, nędzę i poniewierkę, wyrosły na dzielnych obrońców unii, stając się godnymi imienia i nazwiska swoich rodziców - męczenników.

Historia narodu polskiego obfituje w wiele przykładów bohaterskich postaw młodzieży, która miłość do ojczyzny i Kościoła wyrażała poprzez ofiarną pracę, jak również męstwo w znoszeniu cierpień. Młodzi potrafili dochować wierności Panu Bogu nawet za cenę własnego życia. Piękną kartą w dziejach naszego regionu zapisała się niezłomność unitów podlaskich - dumnych mężów i dzielnych matek oraz ich dzieci. Mało tego - jak zauważa na łamach swej książki ks. Kazimierz Dębski SDB - chłopcy i dziewczęta ubiegali się wręcz o palmę pierwszeństwa!

„Byli dumni, gdy i oni za unię odbierali nahajki, odnosili rany, szli do więzień i ponosili śmierć męczeńską” – notuje z uwagą, iż młodzież – opromienioną patriotyzmem ks. Stanisława Brzóski [naczelny kapelan powstania styczniowego – przyp.] – słowem i przykładem w wierze umacniali rodzice. Na łamach opracowania „Bohaterstwo unitów podlaskich (1875-1905)” znajdziemy wiele świadectw potwierdzających głęboką wiarę i wielką odwagę także najmłodszych przedstawicieli unickiej społeczności. Jednym z najbardziej poruszających przykładów staje się opis męczeństwa 13-letniej Tereski.

 

Krwawy chrzest Tereski  

Teresę Nidzicką z Ruskowa, bo o niej mowa, ukarano za zuchwałość względem oprawcy.

„Kozacy rozkwaterowali się po waszych domach, a was z nich wypędzą. Każdy Kozak ma książeczkę «ewangelii» nie miłości, ale nienawiści; nie prośby, lecz przymusu i straszliwej kary” – mówił do parafian unickich w Łysowie naczelnik Fadiej Osipowicz Klimenko [odpowiedzialny w powiecie za sprawy policyjno-porządkowe – przyp.]. „Najpierw zarżniecie im woły i podacie do stołu, a gdy się najedzą i sił nabiorą, wtedy podziękują wam według swej «ewangelii»: dostaniecie wszyscy po 100 nahajek, a następnie kobiety i dzieci pójdą do śniegu, a wy i konie wasze będziecie pędzeni dzień i noc. Daję wam siedem godzin do namysłu” – dodał.

Ciszę, jaka zapanowała wśród zebranych, przerwał głos 13-letniej Tereski. „Wielmożny panie naczelniku! Dawniej tylko niewierni poganie męczyli chrześcijan i przelewali krew…” – rozpoczęła. Nie dokończyła jednak swego przemówienia, gdyż natychmiast doskoczyli do niej Kozacy i wymierzyli karę 25 nahajek. „No cóż, będziesz jeszcze taka mądra?!” – drwił po wszystkim naczelnik, na co dziewczyna wzruszonym głosem odpowiedziała: „Dawniej niewierni poganie rozlewali krew, męczyli i zabijali chrześcijan, a dziś chrześcijanie – jak niewierni – napadają na chrześcijan, krew przelewają i wiarę im wydzierają!”. Dotknięty do żywego Klimenko wykrzyknął: „My wam wiary nie wydzieramy, ale dajemy! Ale że ty masz tyle krwi, to my ci jej trochę upuścimy!”. Wtedy strażnicy na nowo podjęli szatańskie dzieło, bijąc już bez opamiętania. „Tereska płacze, wije się z bólu, potem milknie, uspokaja się, leży cicho, straciła przytomność…” – opisuje ks. K. Dębski. Wskazuje też na reakcję świadków męczeństwa: „Ludzie zamykają oczy, odwracają głowy i w rozpaczy wołają: «Okrutniku, przestań ty się znęcać nad bezbronnym dzieckiem!»”.

Krwawy chrzest małej Tereski – jak określa barbarzyńską scenę jej męczeństwa – wlał w serca unitów nowego ducha, a parafian ocalił od tortur. Naczelnik natychmiast opuścił wieś. Kontynuując jednak swoją zbrodniczą misję w kolejnej miejscowości, w jednej z rodzin – za niepodporządkowanie się rozkazowi ochrzczenia dzieci w cerkwi prawosławnej – wtrącił rodziców do aresztu. I znów ujawniła się bohaterska postawa dziecka… Od pierworodnego uwięzionych usłyszał bowiem: „Róbcie ze mną, co chcecie, ale ja prawosławnym nie będę!”.

 

Matko Boża Różańcowa!

„Młodzież unicka nie stała bezczynnie, kiedy jej rodzice cierpieli i umierali za wiarę, ale potrafiła dzielnie jej bronić i umacniać w niej innych” – na potwierdzenie tezy jezuita podaje kolejny przykład – dotyczący sześciu dziewczyn przyłapanych na pracy apostolskiej w Łosicach. Skazane na bolesną chłostę, mdlejące pod uderzeniami nahajek, odzyskiwały przytomność, by po chwili znów upaść pod gradem ciosów. Jedna, z trudem podniósłszy głowę, modliła się: „Matko Boża Różańcowa, udziel mi siły do wytrwania!”. Usłyszawszy tę modlitwę – co zaznacza ks. K. Dębski – naczelnik wpadł w szał. Wyrwał Kozakowi nahajkę i tak długo bił dziewczynę, aż padła nieżywa.

Podczas publicznych egzekucji młodzież w wieku od 10 do 16 lat otrzymywała karę od 25 do 50 nahajek, a starsza od 50 do 100. Niemniej – jak zauważa autor opracowania – odchylenia od normy zdarzały się dość często. Wspomina 16-letniego Pawła Ignaciuka, który za odważne wystąpienie w obronie unii otrzymał 400 nahajek. Zmarł po 18 miesiącach ciężkiej choroby. Podobny los spotkał 19-letnią Joannę Czyżyk. Zarzuciwszy jednemu z naczelników tyranię w prześladowaniu unii, została poddana surowej chłoście, a następnie odesłana do aresztu. Od pobytu w więzieniu „wybawiła” ją jednak śmierć, która nadeszła po kilku tygodniach.

Młodzi umieli przyjmować cierpienie, a czasem wręcz dopraszali się go, jakby miło im było umierać za wiarę. Poczynioną uwagę jezuita zestawia z opisem jednej z publicznych egzekucji, podczas której córka zwróciła się do stojącego obok ojca ze słowami: „A kiedy i mnie wezmą, bo mi się przykrzy tak stać bezczynnie?!”. „Przyszła i na nią kolej – odnotowuje następnie autor książki – ale bita nie płakała, nie jęczała, słychać było tylko ciche westchnienia…”.

 

„Ja nie chcę waszego chrztu!”

Osobny rozdział w opracowaniu „Bohaterstwo unitów podlaskich” poświęcony jest trudnej sytuacji najmłodszych przedstawicieli społeczności. Prześladowania, jakim poddano rodziców, z konieczności uderzały także w ich dzieci. „Zaledwie przyszły na świat, już były narażone na poniewierkę, cierpienia i śmierć” – sygnalizuje ks. K. Dębski. „Brakowało im chleba, odzieży, lekarstw i tak potrzebnego spokoju, ukrywane w kominach i kurnikach, w chlewach i lasach, wygłodzone i przemarznięte, wylęknione i przemocą z objęć matek wyrywane, chorowały i umierały. Siepacze carscy swe okrutne i krwawe egzekucje rozpoczynali od najstarszych, a kończyli na najmłodszych”.

Jednym z niezwykle poruszających przykładów prześladowań z udziałem dzieci staje się opis chrztu synka Apolonii Szuckiej we wsi Hrud, której męża wywieziono na Syberię. Nocą strażnicy przemocą odebrali jej dziecko. Zaalarmowani rozpaczliwym krzykiem kobiety mieszkańcy udali się pod drzwi cerkwi, zza których dochodził krzyk: „Ja nie chcę waszego chrztu! Mamo, mamo!”. Kobieta zemdlała. Jej syn zmarł po kilku dniach, a w zorganizowanym nocą pogrzebie udział brała cała wieś.

Wytrwanie w wierze ojców aż po grób stało się też dewizą życia Dominiki Stasiuk. Napadnięta przez strażników – bita, kopana, targana za włosy – nie pozwoliła ochrzcić swojego syna. Ceną za bohaterstwo była śmierć. Dziecko zmarło wkrótce po matce. Pochowano ich w jednej trumnie. Inna z matek – Anna Anisiewicz za nieoddanie dziecka do chrztu w cerkwi została skazana na karę 350 nahajek i pobyt w więzieniu.

 

„Wasz tatuś umiera za wiarę”!

Opis skali cierpień fizycznych i moralnych, jakim poddawane były całe unickie rodziny, ks. K. Dębski opatruje refleksją, iż dzieci – będąc świadkami katowania rodziców – odczuwały paniczny lęk przed strażnikami, w następstwie czego zapadały na choroby nerwowe, co nierzadko kończyło się także śmiercią. Wspomina, jak w jednej z rodzin w parafii ostrowskiej – za odmowę ochrzczenia dziecka w cerkwi – matka została mocno pobita i osadzona w areszcie. Następnego dnia Kozacy przyszli po jej męża. Wyciągnąwszy go z domu, związali powrozami, powalili na ziemię i zaczęli katować. Nie oszczędzili także dzieci stających w obronie ojca. Po odejściu strażników przeniosły go do izby, gdzie klęcząc, gorzko płakały przekonane, że ich tata nie żyje. „Nie płaczcie, moje kochane dzieci! Wasz tatuś umiera za wiarę!…” – przekazał im swoje ostatnie słowa – niczym testament.

„Za wiarę cierpiał i umierał lud unicki. Cierpiały i umierały także jego dzieci… Te, które przetrzymały głód, zimno, nędzę i poniewierkę, wyrosły na dzielnych obrońców unii, stając się godnymi imienia i krwi swoich rodziców – męczenników” – podsumowuje ks. K. Dębski.

AW