Krótkowidztwo
Z wielu stron posypały się opinie o prześladowaniu katolików i odbieraniu im prawa głosu, o walce z religią katolicką oraz triumfie feministek w ich skrajnej postaci. Zaczęto nawet zbierać podpisy pod apelami i petycjami w obronie religii chrześcijańskiej w Polsce oraz przeciwko dyskryminowaniu jej wyznawców w polskiej sferze publicznej. Mam jednak nieodparte wrażenie, że nie do końca to wszystko zostało przemyślane, a występujący w szczytnej sprawie źle umiejscowili przeciwnika. Zaznaczam przy tym, czemu już wcześniej dawałem wyraz, że wyrok sądu odbieram jako całkowicie nielogiczny, zarówno w warstwie merytorycznej, jak i w jego strukturze formalnej, przez co muszę nazwać go zwykłą głupotą. Jest to forma zamykania ust chrześcijanom, którzy bronią życia nienarodzonych, zobligowani do tego wyznawaną wiarą. Wydaje mi się jednak, że w obronie słusznej sprawy zagalopowaliśmy się w ślepą uliczkę, która może stać się naszym końcem.
Wiara to nie wszystko
Możliwe, że powyższe stwierdzenie dla niektórych wierzących może wydawać się lekko obrazoburcze. Ale gdy przyjrzymy się samemu fenomenowi religii jako takiej, to dostrzeżemy, o co chodzi. Modnym jest dzisiaj stwierdzenie, że wiara i religia to nie to samo. Wbrew twierdzeniom niektórych chrześcijańskich zelotów, wyrażenie to zawiera w sobie pewną prawdę.
Wiara jest wydarzeniem dokonującym się we wnętrzu człowieka, zetknięciem się z Bogiem przemawiającym do stworzenia i udzielającym mu swoich darów, które nazywamy łaską. Łaska Boża ze swej natury jest niematerialna, a jej działanie człowiek odkrywa poprzez dokonujące się w jego życiu wydarzenia, poprzez doświadczane efekty Bożego działania. Będąc z natury swej stworzeniem racjonalnym, chce nadać im imiona, chce to działanie Boga nazwać. I tutaj właśnie pojawia się religia, jako dokonywana przez człowieka próba nazwania nienazwanego. Człowiek używa do tego własnego języka, który ukształtował się w wyniku jego poznawczego kontaktu ze światem. Zatem używa wszystkiego, co dzisiaj nazywamy kulturą. Jednakże to zetknięcie się wiary i kultury nie jest wyłącznie działaniem jednostronnym.
Nie tylko w języku kultury człowiek wyraża swoją wiarę, ale również kultura zostaje przepojona nowym poznawczym aspektem tego, co on odkrywa we własnym wnętrzu. Tworzy się więc (mam na myśli ciąg zdarzeń dokonujący się na przestrzeni wieków, a nie minut) nierozdzielny związek wiary i kultury, którego wyrazem jest właśnie religia, przez niektórych badaczy nazywana zwieńczeniem kultury, stanowiącym o jej ostatecznym uzasadnieniu. Współczesne badania nad księgami Pisma Świętego, domagające się poznania specyfiki życia autorów poszczególnych ksiąg Biblii, są wyraźną wskazówką, że poznanie całokształtu kulturowo-cywilizacyjnego tamtych ludzi pozwala na dotarcie do sedna przekazu świętych tekstów. Również twierdzenia większości badaczy, wskazujące na chrześcijańskie uzasadnienie wielu tworów kulturowych i cywilizacyjnych Zachodniej Europy, wskazuje na konieczność rozpoznania tego związku, aby zrozumieć cywilizację. Związek pomiędzy wiarą i kulturą, którego wynikiem staje się ukształtowana religijność, jest tak silny, że nie można go rozerwać bez szkody dla jednej i drugiej. Wiara bez kontekstu kulturowego staje się domeną wewnętrznych, nienazywalnych przeżyć, czyli domeną czysto subiektywnych odczuć, zaś kultura i cywilizacja traci swoje uzasadnienie, stając się domeną dowolnych działań kreacyjnych i widzimisię ideologicznych. Historia wyraźnie na to wskazuje.
Wyrok sądu osadzić w kontekście
Ten, dla niektórych może przydługi wstęp, staje się o tyle konieczny, aby dobrze zrozumieć, o co się toczy walka. Dzisiejsza arena społeczna jest nie tyle terenem walki z chrześcijaństwem jako takim, co miało miejsce w ramach rzymskiego imperium, gdzie chrześcijanie ginęli jako wyznawcy konkretnej religii, ale walką cywilizacyjną, w której atak na wyznawców Chrystusa staje się jednym z elementów działań wojennych. Ważnym, ale jednym z wielu. Podważanie definicji człowieka jako bytu osobowego (co jest wyraźnym dziedzictwem chrześcijańskim, związanym ze sporami trynitarnymi) i sprowadzanie go do jednostki podporządkowanej machinie państwowej, próby redefiniowania małżeństwa, rozbijanie rodziny, która zawsze była w cywilizacji zachodniej matecznikiem ludzkiej kultury, niszczenie nauki poprzez podporządkowywanie jej politycznej poprawności i tworzenie dziwacznych dziedzin poznania quasi-naukowego, przesuwanie akcentów z przynależności narodowej na rzecz sztucznie tworzonej definicji obywatela, deprawacja ludzkiej wolności poprzez kult kreującej wszystko dowolności, a także omnipotencję państwa w określaniu celów człowieka… Symptomy ataku na cywilizację zachodnią można mnożyć. Są to już jawne działania, których celem jest zniszczenie jedynej cywilizacji świata, akcentującej godność i jedyność każdego człowieka, a nie tylko gatunku. Skupienie się w tym momencie tylko na obronie praw ludzi wierzących może (choć nie musi) skutkować zamknięciem się religii we własnym getcie, o co właśnie chodzi przeciwnikom cywilizacji zachodniej. Pozbawiona swojego najwyższego uzasadnienia stanie się łatwym do pokonania przeciwnikiem, a wierzący będą mogli kultywować swoją religijność w rezerwacie otoczonym nowym porządkiem świata. Spojrzenie na sytuację gett Indian w Ameryce pokazuje, że kończy się to folklorem i całkowitym upadkiem. Dla turystów Indianie odgrywają swoją bajkę, po czym wracają do domów, ukształtowanych przez nowy porządek. To samo może czekać religię chrześcijańską, jeśli nie będzie bronić cywilizacji zachodniej.
Augustyńska mądrość
Papież Benedykt XVI bardzo często wraca do postaci biskupa Hippony św. Augustyna. Wydaje się, że czyni to nie bez powodu. Św. Augustyn w obliczu najazdu barbarzyńców, zamiast tworzyć traktaty broniące chrześcijaństwa (chociaż i takowe znajdują się w jego spuściźnie), zaczął opracowywanie podstaw dla obrony cywilizacji. Tak powstało „De civitate Dei” – punkt zwrotny w dziejach cywilizacji zachodniej. Dzisiaj chrześcijanin również powołany jest do obrony zarówno wiary, jak też cywilizacji europejskiej. Inaczej nie tylko stracimy wiarę, ale będzie zagrożone nasze człowieczeństwo.
Ks. Jacek Świątek