Historia
Źródło: ARCH
Źródło: ARCH

Krzewiciel wiary i patriotyzmu

W historii Siedlec zapisał się jako niezłomny obrońca godności człowieka i wolności wiary. Ks. prałat Mieczysław Łuszczyński, zmarły w listopadzie ubiegłego roku wieloletni proboszcz parafii pw. św. Stanisława BM, pomimo wielu szykan i gróźb stał na czele siedleckiej opozycji antykomunistycznej, pielęgnując wśród wiernych miłość do Boga i ojczyzny.

We wrześniu 1980 r. zaczął tworzyć się w Siedlcach niezależny związek zawodowy. - Moja śp. mama udzielała się wówczas w parafii św. Stanisława. Wspomniała mi kilkakrotnie, że ks. Mieczysław wyrażał chęć spotkania się z przedstawicielami Solidarności - wspomina Janusz Olewiński, były działacz „S”, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Internowanych i Represjonowanych. - Spotkanie odbyło się na plebani, w mieszkaniu księdza proboszcza i było niezwykle owocne - podkreśla J. Olewiński. Od tamtego dnia trwała ścisła współpraca pomiędzy lokalnym Kościołem a Solidarnością.

Kiedy w Polsce wprowadzono stan wojenny, w kościele św. Stanisława cyklicznie odprawiane były Msze w intencji więźniów politycznych i za pomyślność ojczyzny, które gromadziły rzesze mieszkańców Siedlec.

Pierwsze z nabożeństw w intencji ojczyzny zostało odprawione 11 listopada 1982 r. Służba Bezpieczeństwa nazwała je nielegalną manifestacją. – Msze patriotyczne organizowane były m.in. w ważnych dla Polaków dniach: 3 maja, 31 sierpnia, 13 i 16 grudnia. W homiliach ks. Łuszczyński podkreślał, że pokolenie Solidarności jest w łańcuchu pokoleń kolejnym ogniwem, które toruje następnemu drogę do wolności. To przyciągało ludzi. Kościół był zawsze wypełniony po brzegi – opowiada były działacz „S”.

Cztery dni po wprowadzeniu stanu wojennego bp Jan Mazur powołał komitet pomocy represjonowanym. Ks. M. Łuszczyński wielokrotnie odwiedzał internowanych w więzieniach, przyjeżdżając do nich wraz z biskupem. – Każdy uwięziony otrzymywał paczkę żywnościową. Co ważne, dostawali je nie tylko siedlczanie czy internowani z diecezji podlaskiej, ale wszyscy więźniowie polityczni przetrzymywani w odwiedzanym zakładzie karnym. Była to rzecz bez precedensu. Żadna diecezja nie postępowała w ten sposób – podkreśla J. Olewiński. Odpowiednim wsparciem otaczane były również rodziny internowanych.

 

Lokalny „mały Żoliborz”

Parafia św. Stanisława, jako jedyna w okolicy, otworzyła na oścież drzwi opozycji niepodległościowej, a ks. M. Łuszczyński bardzo mocno wspierał wszelkie działania prowadzące do zrzucenia komunistycznego jarzma.

Kościół św. Stanisława stał się miejscem różnorakich spotkań kulturalnych i politycznych. W 1984 r. w parafii powołano do życia Studium Nauki Społecznej Kościoła. Zaczęły odbywać się spotkania i dysputy historyczne, polityczne czy społeczne, na które zapraszano prelegentów z całego kraju. – Do parafii przybywali znani aktorzy scen polskich, zespoły i chóry artystyczne. Z tej promieniującej na okolicę parafii, tętniącej przebogatym życiem przepojonym duchem patriotycznym i religijnym, chłonęliśmy wiedzę z zakresu wiary i polskości. Tu każdy czuł się prawdziwie wolnym, pomimo że w okolicy kościoła zawsze w szczelnym kordonie stało ZOMO uzbrojone w pały, gaz, pistolety, armatki wodne i pojazdy milicyjne – zaznacza prezes OSIiR. Kaplica MB Kodeńskiej nie mieściła wszystkich chętnych, którzy tłumnie przybywali na spotkania. – Mogę śmiało powiedzieć, że parafia św. Stanisława była dla nas w latach 80 lokalnym „małym Żoliborzem”.

 

Krzyż ze świeżych kwiatów

Podczas spotkań różnych środowisk oraz w niedziele i święta w parafii rozprowadzana była literatura prawicowa, narodowa, patriotyczna i religijna. – Sprowadzaliśmy książki opozycyjne, w tym dotyczące historii Polski, których oficjalnie nie można było dystrybuować. Ks. Mieczysław interesował się tymi wydawnictwami, pozwalał na sprzedaż przy kościele. Rozchodziły się jak świeże bułeczki. W „nielegalną” literaturę zaopatrywał również bibliotekę parafialną – podkreśla J. Olewiński.

Po zamordowaniu ks. Jerzego Popiełuszki, w gablocie informacyjnej znajdującej się w kościele wywieszono kolorowe fotografie zmasakrowanego kapłana. – Odbitki z francuskiej gazety „Paris Match” wykonał znajomy fotograf. Zrobił 10 tys. kopii. Nikt oprócz nas dwóch o tym nie wiedział. Potem je rozprowadzaliśmy – opowiada były działacz „S”. Pod tablicą upamiętniającą męczeńską śmierć kapelana Solidarności widniał transparent z cytatem z Pisma Świętego: „lecz duszy zabić nie mogą”. Pod tablicą ułożony był krzyż ze świeżych kwiatów. Paliły się ciągle znicze. – Władza ogromnie naciskała, aby ks. Łuszczyński wszystko to usunął – zdradza J. Olewiński. – SB ciągle groziła „zrobieniem porządku w parafii”. Domagano się od biskupa, aby zlikwidował, jak określano, „prowokacyjny i polityczny wystrój świątyni”. Proboszcz nie ugiął się jednak presji.

 

Zastraszany i inwigilowany

Za swoją nieugiętą postawę w obronie represjonowanych i wspieranie antykomunistycznych postaw ks. Łuszczyński był szczególnie dotkliwie szykanowany przez SB. Kierowano na niego skargi do kurii i biskupa, nazywając proboszcza i wikarych ekstremistami. – Informowano, że księża z parafii św. Stanisława krytykują wymiar sprawiedliwości i władze oraz że wszystkie kazania są nagrywane nie tylko przez SB, ale też, jak mawiano, przez zwykłych oficerów milicji – opowiada prezes OSIiR. Organizowane przez parafię pielgrzymki, np. z Siedlec do Sokołowa Podlaskiego, SB określało jako „nielegalne i bezprawne”. Ks. Łuszczyński otrzymywał pogróżki listownie i telefonicznie. Usiłowano go skompromitować, stosując różne prowokacje. Był zastraszany i inwigilowany.

J. Olewiński wspomina, że pewnego dnia proboszcz wezwał go do siebie, zobowiązując, aby tego, co usłyszy, nigdzie nie rozgłaszał. Po usłyszeniu informacji miał sam ocenić, kiedy ujawnić tajemnicę, o której wiedziały tylko cztery osoby z bp. J. Mazurem włącznie. – Ks. Mieczysław poinformował mnie, że coraz częściej otrzymuje pogróżki. Grożono mu pobiciem, a także śmiercią, jeśli nie zaniecha „nielegalnej działalności antysocjalistycznej” – zdradza J. Olewiński. Po latach poznał nazwisko osoby, która groziła kapłanowi śmiercią. – Pamiętam rozmowę z księdzem już po 1989 r. Powiedziałem mu, że można pociągnąć tego człowieka do odpowiedzialności za groźby pozbawienia życia. Ksiądz Mieczysław powiedział wtedy, że jest kapłanem i jego stan kapłański nie pozwala, aby mógł sprawę gróźb skierować na drogę sądową. Powiedział wtedy mniej więcej: „jako ksiądz mam każdego przyciągać do Kościoła bez względu na to, co mi uczynił. Na mnie inni mogą wylewać wszelkie brudy, ja natomiast nie mogę być powodem kłótni czy jakichś waśni. Nie mogę i nie chcę uczynić niczego, co by mogło oddalić kogokolwiek od Pana Boga, bo jestem katolickim kapłanem”. Te słowa zapamiętam do końca swoich dni – dodaje.

 

Uhonorowany po latach

Ks. M. Łuszczyński za niestrudzone krzewienie wiary i patriotyzmu był wielokrotnie nagradzany. Na wniosek Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Internowanych i Represjonowanych prezydent Lech Kaczyński w 2008 r. przyznał kapłanowi Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski. W tym samym roku został wyróżniony Medalem Komisji Edukacji Narodowej oraz honorową odznaką „Zasłużony dla Kultury Polskiej”. W 2015 r. biskup polowy Wojska Polskiego odznaczył ks. Łuszczyńskiego medalem bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Rada Miasta Siedlce w 2008 r. nadała kapłanowi tytuł honorowego obywatela miasta.

Jak ks. M. Łuszczyński reagował na odznaczenia? – Mówił, że to nie jest potrzebne. Wtedy ja go przekonywałem, że ostatecznie nie chodzi o niego, tylko o ludzi. Przypominałem, że w naszej historii byli tacy kapłani, jak ks. Stanisław Brzóska czy ks. Ignacy Skorupka. Ale to było dawno. A ludzie powinni wiedzieć, że nie tylko kiedyś byli odważni i dający swoją postawą przykład kapłani, ale że mamy takiego księdza współcześnie – zwraca uwagę J. Olewiński. I podsumowuje: – Dzięki charyzmie i poświęceniu ks. Mieczysława, w tym niezwykle trudnym okresie dla naszej ojczyzny siedlecka parafia św. Stanisława stała się centrum kształtowania postaw katolickich, narodowych i patriotycznych, wbrew polityce ówczesnych władz. To, że Solidarność miała oblicze chrześcijańskie, jest zasługą ks. Łuszczyńskiego.

Kinga Ochnio