Komentarze
Kto Bolkiem wojuje

Kto Bolkiem wojuje

No i jest. Zapowiadana od paru miesięcy przez zaciekłe polemiki, wywołująca napady złości, wściekłości, nienawiści, miast chłodnej merytorycznej analizy, dzieląca ludzi, którzy przez lata wspólnie dla Polski narażali swe życie i zdrowie, ale też i zlekceważona przez młode pokolenie.

Publikacja dotycząca kontaktów Lecha Wałęsy z aparatem bezpieczeństwa w PRL-u. Miało być jak u przytaczanego niedawno mistrza Hitchcocka: wielkie trzęsienie ziemi pod stopami byłego prezydenta i przejście w ruch górotwórczy, wynoszący na nowe szczyty jego wrogów, a jeszcze nie tak dawno najzagorzalszych popleczników, którzy 18 lat temu nakazywali milczenie każdemu, kto podejmował próbę polemiki z solidarnościową legendą. Ale ja od początku czułem, a nawet byłem pewien, że ten misterny plan zdołowania legendy, by na jej miejsce wpisać nową, zostanie tak po prostu położony przez czyjąś niekompetencję.

Coraz częściej łapię się na swym jasnowidztwie (to chyba nic dobrego?), bo oto w poniedziałek o świcie u drzwi IPN-u i setek księgarni ustawił się niemały tłum rozochocony fantastyczną i na dodatek darmową reklamą, jaką zrobiły tej książce praktycznie wszystkie media i autorytety. A książki najzwyczajniej w świecie nie dało się kupić. Wydrukowano jej na koszt podatników – uwaga – całe 4 tys. egzemplarzy. Śmiać się czy płakać? Kilkanaście tysięcy Polaków (na co dzień podatników łożących na tę instytucję) uroczyście pocałowało księgarnianą klamkę, a pan rzecznik Instytutu opowiada im bajeczki o zamówieniach publicznych. Niekompetencja czy sabotaż? W tym szaleństwie nie da znaleźć się metody, poza taką, by niżej podpisany książki nie kupił, nie przeczytał, a przez to nie rozczarował się celowością inwestycji w wysokości 65 zł. Ale chyba aż tak bardzo IPN się mną nie przejmuje.

A tak serio, oto pojawia się okazja do oddania przez Instytut paru zainwestowanych w jego pracę przez budżet groszy i nawet śladu zażenowania. IPN nie jest instytucją komercyjną, a wiec nie musi myśleć o zarabianiu pieniędzy? Mówią, ze telewizja publiczna też, a reklamy gra i taki Tomasz Lis zarobił dla niej 12 mln zł z reklam w 17 poniedziałków. I dobrze, bo przyda się na utrzymanie innych misyjnych programów finansowanych z abonamentu, np. „Gwiazdy się ślizgają na skórce od banana” albo coś w tym (marnym) guście.

Ad rem. Nie rozstrzygając o wartości książki, nie sądzę, by za 3 tygodnie, gdy pojawi się wreszcie dodruk, udało się ponownie przekonać zawiedzionych dziś do ponownego udania się do księgarni i sięgnięcia z wypiekami na twarzy po rzecz, która być może zmieni ich stan wiedzy o 40 latach historii Polski. Ja poprzestanę na tym, co już przeczytałem z rumieńcami – ale raczej wstydu – z pomocą Internetu i 65 zł przeznaczę na jakiś wakacyjny zakup.

Ta większościowa lektura nie wystawia najwyższej cenzurki – ani autorom, którzy za często popadają w metodologiczne niekonsekwencje, ani zabierającym głos w dyskusji zwolennikom i przeciwnikom Lecha Wałęsy, nie mówiąc już o nim samym. Nie zgrzeszył w 1970 r., o co oskarżają go dawni przyjaciele z WZZ, którym ten epizod kiedyś nie czynił wielkiej różnicy, ale winien nam wytłumaczenie, kto faktycznie niszczył część dokumentów pod koniec jego prezydentury. Obrońców legendy eksprezydenta proszę o zdjęcie adwokackich tog, bo to oni rozpoczęli jej deptanie w lipcu 1990 r. i czynili to konsekwentnie do niedawna. Prokuratorów pytam, o jaką i dla kogo przeznaczoną prawdę dziś walczycie. O tę, którą skrywaliście przed nami, gdy nazwisko Wałęsa było waszą trampoliną do karier?

Prawda o Wałęsie? Prawda o ofierze, marionetce, herosie, współczesnym Wallenrodzie? Prawda na podstawie autobiografii, wspomnień przyjaciół lub wrogów czy esbeckich kwitów? Metodologia poszukiwania prawdy musi być jedna dla wszystkich: wrogów i przyjaciół. Kogo zaboli ta „prawda”, co obnaży? Jakiem nie jasnowidz, ta prawda w oczach naszych dzieci i wnuków wybieli nie tylko esbeków ale i każe zapytać, po kie licho te „wredne solidaruchy” zniszczyli taki „fajowy barak w obozie”.

Politycy, otwórzcie te archiwa na oścież, ale tylko historykom. Sami trzymajcie się od nich z daleka, bo każdy kto dziś Bolkiem wojuje, jutro od Bolka niechybnie zginie.

Grzegorz Skwarek