Kto ratuje jedno życie – ratuje cały świat
Ceremonię wręczenia odznaczeń w Sali Teatralnej CKiS zainaugurowało odegranie „Mazurka Dąbrowskiego” i „Hatikwy” - izraelskiego hymnu. Następnie prowadząca spotkanie Ewa Rudnik z Departamentu Sprawiedliwych wśród Narodów Świata Ambasady Izraela przekazała głos prezydentowi Siedlec.
– Dla naszego miasta to wielki zaszczyt – podkreślił w nawiązaniu do okoliczności uroczystości Wojciech Kudelski. Przypominając, iż „Sprawiedliwi wśród Narodów Świata” to ludzie, którzy uratowali życie innych, powołał się na widniejący na medalu napis: „Kto ratuje jedno życie – ratuje cały świat”. – Za ukrywanie Żydów groziła kara śmierci – zaznaczył prezydent, akcentując, iż w kontekście ryzyka, jakie ponosiły rodziny udzielające schronienia potrzebującym, słusznie należy im się miano bohaterów.
Podczas wystąpienia W. Kudelski odniósł się także do historii miasta, które od wieków słynęło z tolerancji i przyjaznego nastawienia do zamieszkujących je przedstawicieli narodu żydowskiego. Słowa wdzięczności za przypomnienie sylwetek zasłużonych Polaków i przekazanie odznaczeń na ręce ich żyjących potomków skierował również do pracowników departamentu.
Dziękując gospodarzowi miasta za możliwość zorganizowania spotkania, Zvi Rav-Ner, ambasador Izraela w Polsce, swoje przemówienie rozpoczął od pytania, dlaczego mimo upływu tylu lat honorowanie bohaterskich świadków wojennych wydarzeń nadal jest tak ważne. Zwrócił uwagę na mający wymiar duchowy i edukacyjny obowiązek pamięci. Podkreślił też, że każda kolejna uroczystość wręczenia medali „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” ma rangę apelu, by przyszłość nie przyniosła powtórki z tragicznych zdarzeń. – Co tydzień, dwa, miesiąc odbywają się podobne do dzisiejszej ceremonie – zaznaczył Zvi Rav-Ner z sugestią, że grono wyróżnionych odznaczeniem tworzą ludzie bardzo skromni. – „A o czym tu mówić? – komentują swój bohaterski czyn. – To normalna rzecz. Robiliśmy to, co na naszym miejscu zrobiłby każdy moralny człowiek”. W Polsce wręczyliśmy ok. 6,4 tys. medali. To największa grupa! Wśród „Sprawiedliwych wśród Narodów Świata” byli ludzie biedni i bogaci, wykształceni i niewykształceni… Tym, co łączyło ich w tamtych ciemnych czasach, była ludzkość – podsumował ambasador Izraela, dodając, iż nadzieją napawa fakt, że nawet w mrokach historii zawsze znajdą się ludzie niosący światło.
Możecie się u nas przechować
W mroźne styczniowe przedpołudnie do zaszczytnego grona „Sprawiedliwych wśród Narodów Świata” dopisani zostali kolejni Polacy – dwie rodziny Moskwiaków: Adela i Kazimierz oraz Celina i Józef. – Czworo bohaterów, których niestety nie ma już wśród nas – nie żyją od wielu lat. Są jednak z nami ich krewni oraz potomkowie jednego z ocalałych – powitała przedstawicieli rodzin E. Rudnik.
Zanim na scenę wkroczyły dzieci Emanuela Alberga vel Jana Karpińskiego, kierownik departamentu przypomniała, iż w czasie II wojny światowej bracia Moskwiakowie oraz ich żony wspólnie uratowali od zagłady troje uciekinierów z siedleckiego getta. – Sala Radzyńska-Alberg i jej syn Michał ukrywali się w mieszkaniu Celiny i Józefa na warszawskiej Pradze. Miejsce to bywało również schronieniem dla Emanuela, szwagra Sali, który przebywał po tzw. aryjskiej stronie dzięki fałszywym dokumentom wystawionym na nazwisko Jan Emil Karpiński. Z kolei mąż Sali, Boruch, ukrywany był w domu Adeli i Kazimierza w Siedlcach. Ciężko chory na tyfus zmarł, nie doczekawszy końca okupacji. Moskwiakowie nieśli pomoc Albergom całkowicie bezinteresownie i z pełnym poświęceniem – podkreśliła E. Rudnik.
W uroczystości nadania bohaterskim Polakom medalu „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” uczestniczyły dzieci Emanuela: Anna de Tusch-Lec, która przyjechała z Danii, jej siostra bliźniaczka Elżbieta Kofman, która przyleciała z Francji, oraz Andrzej Karpiński, mieszkający na co dzień w Niemczech.
– Gdyby nie pomoc dwóch rodzin, zapewne nie byłoby nas na świecie – zaznaczyła przemawiająca w imieniu rodzeństwa A. de Tusch-Lec. Wspominała, iż ojciec często zabierał ich w odwiedziny do mieszkających w Warszawie Celiny i Józefa. – W 1968 r., w czasie nagonki antysemickiej, tata ukrył u Moskwiaków wszystkie rodzinne pamiątki i żydowskie książki. Cyla pocieszała go, mówiąc: „Jeśli będzie bardzo niebezpiecznie, zawsze możecie się u nas przechować” – opowiadała, dodając, iż po 1968 r. wyemigrowali całą rodziną z Polski. – Oni też – mówiła o bohaterskich Polakach – uratowali moją ciocię Salę i Michała Albergów. Boruch został wykupiony za duże pieniądze z siedleckiego getta i przewieziony do mieszkania Adeli i Kazika. Był bardzo wycieńczony i wkrótce zmarł na tyfus. Moskwiakowie zmusili Salę i Michała, by po wojnie wyjechali z Polski. Michał mieszka w Paryżu, niestety stan zdrowia uniemożliwił mu wzięcie udziału w dzisiejszej uroczystości – wyjaśniła.
– Ukrywając żydowskich przyjaciół, Moskwiakowie dokonali cudu. Żyli w strachu, bali się Niemców, ale też sąsiadów. I dlatego po wojnie nie byli zainteresowani żadnymi honorowymi odznaczeniami. Prosili wręcz, by o ich czynie nikt się nie dowiedział – zdradziła A. de Tusch-Lec. „Winowajcą” uroczystości wręczenia medali okazały się opublikowane w Żydowskim Instytucie Historycznym wspomnienia Emanuela Alberga. – W ten sposób Yad Vashem dowiedział się o bohaterskim czynie dwóch polskich rodzin i stąd dzisiejsza uroczystość, za co – jako dzieci ocalonego – jesteśmy bardzo wdzięczni!
Przyznany Celinie i Józefowi medal honorujący „Sprawiedliwych wśród Narodów Świata” odebrał siostrzeniec braci Moskwiaków Edward Brokowski. – Długo nie mówił nic rodzinie – nawiązał do bohaterskiego czynu wuja sprzed lat. – Moja mama dowiedziała się dopiero po wojnie. Byliby bardzo dumni z tego, że w ich imieniu odbieram tę nagrodę – zaznaczył. Wdzięczności za uhonorowanie Adeli i Kazimierza nie kryła też Jolanta Jastrzębska odbierająca medal w zastępstwie męża – Augustyna, siostrzeńca Adeli.
Pan Bóg dopomógł i nam, i im
Kolejnym – niemniej emocjonującym – momentem spotkania było wręczenie Honorowego Obywatelstwa Izraela Stanisławowi Leszczyńskiemu. Instytut Yad Vashem odznaczył Annę i Bolesława oraz ich synów: Franciszka, Józefa i Stanisława medalem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” już w 1997 r. Aktem odwagi polska rodzina wykazała się, udzielając schronienia w czasie wojny 13 Żydom.
Przed wojną Leszczyńscy mieszkali w Kolonii Bocianka przy wsi Kajanka w województwie podlaskim. – Okolicznych Żydów przesiedlono do getta w Siemiatyczach, odebrano im wszelkie prawa, odczłowieczono oraz skazano na zagładę. Tylko nielicznym udało się uciec i znaleźć szlachetnych ludzi, którzy, nie bacząc na niebezpieczeństwo, udzielili im pomocy – podkreśliła, przypominając bohaterski czyn sprzed dziesięcioleci, E. Rudnik.
W listopadzie 1942 r., po akcji likwidacyjnej siemiatyckiego getta, Leszczyńcy przyjęli do swojego domu ośmiu członków rodziny Feldmanów, a wiosną 1943 r. dodatkowo pięcioosobową rodzinę Kuperhandów. Przygotowali dla nich kryjówki, dzielili się żywnością i lekami, dbali o wszystkie potrzeby, choć sami mieli niewiele… – Stanisław, mimo że miał wówczas zaledwie 12-14 lat, brał czynny udział w niesieniu pomocy. Choć był dzieckiem, działał i podejmował ryzyko jak dorosły mężczyzna – prawdziwy „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” – akcentowała E. Rudnik. Po wojnie ocaleni wyemigrowali z Polski – Feldmanowie do Izraela, a Kuperhandowie do Stanów Zjednoczonych. Nigdy nie zapomnieli jednak o swoich wybawcach. Interweniowali, gdy władze komunistyczne prześladowały starszych braci pana Stanisława. S. Leszczyński w latach 50 założył rodzinę i przejął gospodarstwo po rodzicach, zaś w 1986 r. przeprowadził się do Siedlec. Od lat jest członkiem Polskiego Towarzystwa Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.
– Od dziś jest pan także najmłodszym obywatelem Izraela – żartował ambasador, wręczając panu Stanisławowi odznaczenie. – Było ciężko, sporo ludzi do ukrycia, trzeba było robić kryjówki… Jakoś przeszło to wszystko szczęśliwie. Pan Bóg dopomógł i nam, i im… – nie krył wzruszenia S. Leszczyński.
***
Po ceremonii wręczenia odznaczeń dyrektor CKiS Mariusz Orzełowski zaprosił uczestników spotkania – uhonorowanych i wszystkich gości – na część artystyczną. Uroczystość uświetnił recital pieśni z kręgu kultury żydowskiej „W Tancbudzie Tango” w wykonaniu Mileny Madziar i Orkiestry Teatru Es pod kierownictwem artystycznym Waldemara Koperkiewicza.
Agnieszka Warecka