Komentarze
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Kto z nas odpowie szczerze…

Coraz więcej wokół nas stwierdzeń ostatecznych. Bez nich nie może obyć się żadna rozmowa. Cień pytania zdaje się być przekleństwem pośród świata nastawionego na rozwiązania ostateczne. Bycie w powijakach nie należy do sposobów istnienia współcześnie.

Ulice grzmią hasłami bez cienia wątpliwości, konferencje prasowe to maraton pewności, media przesiąknięte są nią jak gąbka wodą. Bez pytań, bez cienia wątpliwości, bez żadnych zahamowań w ustanawianiu prawdy. Bo i po co, skoro rozwiązania są wymaganiami stadnego żywota dzisiejszego. Tylko że pośród pewności ostatecznej i bez granic coraz bardziej samotną nasza egzystencja. Gdy wszystko jest jasne i niepowątpiewalne, obijamy się o siebie tylko, bez możliwości podania ręki. Myślę sobie, że specjalnie Noc wybrał na swoje narodzenie. Noc, w której ciemność wyzwaniem była i jest dla człowieka. Zmusza go do porzucenia bezpiecznej przystani pewności, każe ruszyć na niepewne ścieżyny strachu, szukać zmusza iskry prawdy. Opasuje choinkę w każdym mieszkaniu dorodny łańcuch. Plastikowy, papierowy, skrzący się i mieniący feerią barw. Łatwo ustawna granica pewności. Wszystko jest przed nią i za nią. I nic nie może znaleźć się pomiędzy. Takie nasze domowe tak i nie. Tu już wargi nie zadrżą pytaniem bez nagłej odpowiedzi.

Ustaliliśmy granicę naszego doskonałego świata. Tamten sprzed tysięcy lat, wyznaczany wędrówką za gwiazdą lub w poszukiwaniu gospody – schronienia, już nam nie jest potrzebny. Tak jak niepotrzebny jest Człowiek, skoro zdefiniowaliśmy go papierowym łańcuchem i trzymamy na uwięzi. Nasze wspomnienia tamtego Czasu nie są już Platońską anamnezą, ustanawiając idealny świat pośród zamętu materii, lecz tylko spłowiałą fotografią rzewność rodzącą bez konieczności wejścia w Niepewność. Łańcuch, choć papierowy, zbyt mocno nas trzyma i nie pozwala ruszyć do Źródła. Wewnętrze pragnienie zaspokajamy zaklęciami, żeśmy pewni i nic nie jest dla nas Tajemnicą. Nauczyliśmy się teologicznie poprawnych kolęd i pastorałka nie jest w stanie przestraszyć nas w środku nocy. Choinkowy świat upewniony bez granic tchnie samotnością. A człowiek z natury swojej pragnie Człowieka. Więc ruszamy nie na wędrówkę, lecz na polowanie. Łapiemy prezenty jak ryba wodę i już nie szukamy Daru. Jak czarna dziura chłoniemy landszaft dziecięcych wspomnień i szpachlujemy Niepewność, by nie bolała. „Taki jest niekłamany i najbardziej pewny” nasz ludzki portret w Dzień Narodzenia, „choć nikt z nas nie śmie spojrzeć w te twarze i zapytać siebie”. Myśmy psy łańcuchowe już bez marzeń o wolnych przestrzeniach, co szczekają na siebie i gryzą się bez cienia nadziei na Wspólnotę.

 

Cicha noc?

I najlepiej, gdyby ta Noc sprzed tysięcy lat ustanowiona była totalną cichością. Na białawym jak śmierć puchu śniegowym. Bez skrzypienia pod stopami Wędrowca. Utrwalona jak w kadrze fotograficznym bezruch świętująca. Nawet kwilenie Dziecka zamrażamy w tkliwości kolęd, nie pozwalając mu rozbrzmiewać w kościołach i domach sterylnie uprzątniętych. Szopa nie tchnęła higieną. Ten zwierzęcy zapach, dla wrażliwych nozdrzy nieprzyjemny, miał jednak w sobie woń Prawdy. Zmuszał do pytań, choćby najprostszych, i w zwykłym „dlaczego?” odkrywał punkt startowy Wędrówki. Tamta noc nie miała w sobie nic z ciszy, lecz była Krzykiem i Wołaniem. Wymagała Odwagi. Tchnęła drżeniem historii, równej tej, gdy On tchnął w glinę tchnienie Życia. Była erupcją ziarna obrzmiałego całym Życiem i ruszającego w kiełkowaniu ku Słońcu, które nie zna zachodu. Lecz sama ta wędrówka, choć pewna Nadziei, była wędrowaniem w ciemności do źródła Życia. Pragnienie stawało się w niej Światłem. Nie znała granicy i nie miała pewności żadnego kroku. Ale była najbardziej ludzka. Być może właśnie po to stał się Człowiekiem i zawołał człowieka po imieniu, by pragnienie zintensyfikować i męstwem natchnąć tego, który chciał być tylko gliną. Tamtej Nocy nie rozświetlały choinki opasane łańcuchami, a jednak był wirem i tornadem. Nie spokojem i cichością. To właśnie straciliśmy, gdyśmy postawili swoje stoły z 12 potrawami, jako żywo przypominające te, które uginały się, gdy pokolenia wybranych w niewoli gniły na egipskiej ziemi. Łatwiej nam nie widzieć rozstępującego się morza i nie dostrzegać słupa dymu i ognia. Człowieczeństwo wyliniałe, bez grama właściwych jemu cech i własności.

 

Kamienie drgną?

Wątpię szczerze. Jak co roku przełamiemy, zjemy, pośpiewamy, poświętujemy… Pytań nie postawimy, wybierając spokój pewności łańcucha na choince. Pozostaniemy daleko od siebie i od Niego. Wolimy Boga jasno ustawionego, który wydoroślały tchnie pewnością i nie stawia pytań. Nie trzeba Go szukać, bo wydoroślały w definicjach doskonale odnajduje się jak encyklopedia na półce. A używamy jej tylko wtedy, gdy potrzebujemy odpowiedzi na hasło w krzyżówce. Nasza egzystencja już pytań nie rodzi. Stoimy w kapciach na progach domów, wyczekując nie Krzyku i Wołania z oddali, lecz czerwonego krasnala z worem prezentów. Gdybyśmy Krzyk i Wołanie usłyszeli, wówczas zmuszeni bylibyśmy ruszyć w Drogę przez ciemność naszego serca. A tego nie chcemy. Tkwimy w tym, co jest nam znane, i kroku zrobić nie mamy zamiaru. Bo po cóż nam Niepewność? Nie zanosi się więc na Noc Narodzenia. Święta, święta i po świętach… z filiżanką kawy i pulchnego ciasta. I z choinką opasaną łańcuchem w tle…

 

A jednak wołam do Gwiazdy…

To czas życzeń. To ja mam swoje i nie swoje. Jak w wierszu E. Bryla: „Chociaż to ledwie przedświt, chociaż jeszcze ciemno, ale ty nie opuszczaj nas, gwiazdo promienna. Słabi jesteśmy, mali, nie ujdziemy wiele, ale tyś nasze światło i nasze wesele Ty nam drogę w ciemności blaskiem przeorywaj. Chociaż my ustaniemy, to ty nie spoczywaj. Na mrozach nas ogrzewaj i w upałach ochładzaj. Kiedy nas zdradzą inni, to ty nas nie zdradzaj. Choć nas przeklęli wszyscy, to ty nas ukochaj. Pozwól nam płynąć z tobą choć chwilę w obłokach. Bądź przy nas w tej ostatniej okropnej godzinie. Zapal nam betlejemskie najświętsze twe imię. Bądź dla nas, ciepła gwiazdo, wierniejsza niż matka. Ogrzej nas, utul nas. W długiej drodze nam świeć do ostatka”.

Ks. Jacek Świątek