Ku chwale Bożej i pokrzepieniu serc
Pytany o to, jak zrodziła się idea budowy nowych organów, proboszcz ks. kan. Stanisław Dadas zwraca uwagę, że do tego przedsięwzięcia zmobilizował zbliżający się wielkimi krokami jubileusz wspólnoty NSJ. – Od kilku lat towarzyszyła nam myśl, by na 20-lecie parafii zbudować godny jej instrument. Udało się! Do rocznicy przygotowały wiernych misje o Najświętszym Sercu Pana Jezusa, a upamiętniła ją instalacja nowego instrumentu – mówi ksiądz dziekan.
Do Włodawy na koncert
Decyzja zapadła w 2011 r. Opracowanie projektu artystycznego, założeń brzmieniowych i dyspozycji organowej powierzone zostało prof. Ireneuszowi Wyrwie z Zakładu Muzyki Kościelnej Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie. Jak zaznaczył konstruktor podczas oficjalnego oddania organów, zaczynając pracę, zapoznał się przede wszystkim z akustyką kościoła NSJ. Wziął też pod uwagę fakt, że musi to być instrument spójny stylistycznie z zespołami śpiewaczymi – w parafii od lat dynamicznie działa chór Fletnia Pana. W efekcie powstał instrument, który nie tylko spełnia tę podstawową, służebną rolę w liturgii.
– Dzięki organom możemy organizować koncerty najwyższej klasy. Tym bardziej, że miasto stanowi centrum Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego, które przyciąga rzesze turystów. Jak się szacuje, latem gości tutaj ok. 50 tys. przyjezdnych. Chcemy im umożliwić duchową ucztę – podkreśla ks. S. Dadas. – Organy staną się bez wątpienia wizytówką Włodawy – zapewnił Dariusz Zych, w którego zakładzie instrument powstał. I potwierdził, że przyciągną wirtuozów gry z całego świata.
Szlachetna barwa, ogromne możliwości
Instalowanie organów trwało zaledwie dwa tygodnie. – Nie wystarczy je zbudować. Sztuką jest je zintonować i nastroić – zauważa Paweł Łobacz, organista w parafii NSJ. Nie ukrywa, że obserwacja tego etapu prac – dla laika z pewnością nużąca – dla niego stanowiła istotę przygotowania do grania na nowych organach. Zdarzało się, że po dniu pełnym zajęć, po uśpieniu dzieci wracał do kościoła, a wychodził z niego późno w nocy. – Od intonatorów dostałem spory zastrzyk wiedzy na temat organów, reakcji na takie czynniki, jak wilgotność i temperatura oraz sporo rad, co zrobić, gdy… Życzę wszystkim organistom takich przeżyć!
Swoisty chrzest bojowy organy przeszły podczas koncertów prof. Władysława Szymańskiego z Akademii Muzycznej w Katowicach oraz w trakcie tegorocznej edycji Festiwalu Trzech Kultur. I zaliczyły go pozytywnie, co 15 listopada, gdy nastąpił odbiór, potwierdziła specjalna komisja. – Uznała organy za instrument o szlachetnej barwie i ogromnych możliwościach wykonawczych. Tak uważają wszyscy, którzy go słyszą, ks. proboszcz i ja również – puentuje P. Łobacz.
Z królem instrumentów za pan brat
Pan Paweł na nowych organach gra od sześciu miesięcy. Nie ukrywa jednak, że ciągle uczy się tego instrumentu. – Wykorzystuję zaledwie 20% jego możliwości. Kiedy zasiadam za kontuarem, staję przed dylematem doboru głosów. Sztuka dobrego akompaniowania podczas Mszy św. to takie połączenie wachlarza registrów, aby organy nie były ani za głośne, ani za ciche, a ich barwa przyciągała uwagę – tłumaczy. Precyzując, na czym polega odpowiedzialność organisty, zwraca uwagę na fakt, że z punktu widzenia uczestników Mszy św. ważne jest, by akompaniament pozwalał im słyszeć własny głos, a jednocześnie utrzymać równe tempo pieśni. Organy piszczałkowe znacznie ułatwiają to zadanie. – Z każdym dniem odkrywam nową barwę, która zmienia się pod wpływem temperatury i wilgotności. Zdarza się, że w niedzielę na porannej Eucharystii przy tych samych głosach organy brzmią inaczej niż o 12.00 czy wieczorem. Ta różnorodność sprawia, że praca organisty jest ciekawa i nie nuży. Organy nie tylko są królem instrumentów, ale i zawierają czynnik Boski – nieskończoną i nieokiełznaną barwę – mówi P. Łobacz.
Koniec wieńczy dzieło
Ks. S. Dadas jest dumny z tego dzieła, które służyć będzie ku chwale Bożej, jak również ku pokrzepieniu serc ludzkich – Jestem pełen podziwu dla mieszkańców Włodawy, ponieważ koszt organów to kwota 1 mln zł. Instrument buduje się raz na kilkaset lat, w związku z czym warto było podjąć ten trud – mówi ksiądz dziekan. I dodaje z satysfakcją: – Naprawdę mamy się czym szczycić.
Zasiadający przy 26-głosowych organach codziennie P. Łobacz przyznaje, że największą radość sprawia mu, kiedy słyszy spójność akompaniamentu ze śpiewem wiernych. – Organista czuje się wtedy dowartościowany i zyskuje przekonanie, że prowadzi śpiewem wiernych do Pana Boga – taka jest zresztą nasza funkcja. Muszę też wspomnieć o opiniach parafian i gości, którzy nie kryją zachwytu i zadowolenia z decyzji o budowie organów – dodaje.
Te organy są dziełem przełomowym
PYTAMY Dr Małgorzatę Trzaskalik-Wyrwę, dyrektora Diecezjalnego Studium Muzyki Kościelnej w Siedlcach
Jak ocenia Pani tradycje organowe w parafiach diecezji siedleckiej?
W naszej diecezji od pokoleń tradycja śpiewacza przewyższała tradycje organowe – przeciwnie jest w diecezjach, w których kultura protestancka wpłynęła również na kształtowanie się muzyczne parafii katolickich (np. na Śląsku, w Poznańskiem). Powstające na naszych terenach instrumenty organowe były zazwyczaj fundowane przez miejscowych arystokratów. Wykonywane głównie z myślą o małych parafiach, miały niewielkie rozmiary i nie były przeznaczone do gry koncertowej. Istniało także kilka większych instrumentów, np. w katedrze siedleckiej, kolegiacie parczewskiej czy kościele Narodzenia NMP w Białej Podlaskiej, aspirujących też do gry koncertowej. Zazwyczaj jednak – mowa tu o wieku XIX i pierwszych dziesięcioleciach XX – zamawiane były u przodujących w Polsce firm organmistrzowskich, takich jak Mielczarski, Homan, rodzina Szymańskich czy Biernackich. Instrumenty, które przetrwały z tych czasów, cechuje świetna jakość muzyczna. Klasyfikują się zazwyczaj do rejestru zabytków i zasługują na pieczołowitą konserwację.
Co z instrumentami, które powstały później?
Po II wojnie światowej sytuacja polskiego organmistrzowstwa uległa gwałtownemu pogorszeniu, wynikającemu z braku dostępu tak do dobrych materiałów wykonawczych, jak również do informacji i doświadczeń organmistrzów zachodnich. Stan ten trwał w Polsce bardzo długo, bo aż do początku lat 90 XX w.
Czy ta cezura dotyczy również naszego regionu?
Oczywiście nie inaczej było w diecezji siedleckiej, w której kościoły wyposażano wtedy w nowe instrumenty. Dziś przychodzi czas na ich generalne remonty – nierzadko trafiamy na błędy konstrukcyjne i brzmieniowe z tamtych trudnych czasów, które po prostu trzeba poprawiać. Naprawy i konserwacje organów przywracają im dobry stan i brzmienie godne uczestnictwa w liturgii.
Parafiom udaje się nadążać za potrzebami w tym zakresie?
Szczęśliwie, dzięki zainteresowaniu tą sprawą bp. Zbigniewa Kiernikowskiego, działań takich w naszej diecezji podejmuje się w ostatniej dekadzie coraz więcej, choć skala potrzeb jest ogromna, a procent wykonanych dotąd remontów z trudem przekracza wartość dziesięć. Gorzej przedstawia się sprawa budowy nowych organów. Nowoczesne budownictwo organowe reprezentują dotychczas dwa instrumenty w Białej Podlaskiej – w kościele bł. Honorata (Dariusz Zych 2003) i w kościele Chrystusa Miłosiernego (Grzegorz Stawowy 2011). Większość współczesnych świątyń nie poradziła sobie jeszcze ze sprawą budowy instrumentów, korzystając dotąd z organów elektronicznych, które dopuszczone są do użytku liturgicznego tylko w charakterze przejściowym. Organy w kościele Najświętszego Serca Jezusowego we Włodawie są dziełem przełomowym.
Na czym polega ich nowatorstwo?
Łączą w sobie właściwości instrumentu liturgicznego i koncertowego. Posiadają 26 rejestrów podzielonych pomiędzy dwie sekcje manuałowe i sekcję pedału, trakturę gry – mechaniczną, rejestrów – elektryczną, wiatrownice klapowe, elektroniczny system pamięci Setzer. Organy reprezentują romantyczną estetykę brzmieniową z przewagą elementów o proweniencji francuskiej. Jest to pierwszy tego rodzaju instrument w diecezji siedleckiej. Na uwagę zasługuje jego wszechstronność, osiągnięta przy zachowaniu stylistycznej spójności dyspozycji. Organy zostały tak zaplanowane, aby zmiana barwy brzmienia związana z włączaniem kolejnych rejestrów przebiegała płynnie, niemal niezauważalnie. Instrument posiada również pudło ekspresyjne dla sekcji drugiego manuału, które pozwala na duże modyfikacje dynamiczne. Komisja odbioru organów wyznaczona przez bp. Z. Kiernikowskiego odebrała instrument bez zastrzeżeń, z dużym uznaniem odnosząc się do projektu i wykonania instrumentu.
Monika Lipińska