Historia
Ku zwycięskiemu finałowi

Ku zwycięskiemu finałowi

15 sierpnia Siedlce hucznie obchodziły dzień imienin Napoleona. Jak wspominał Prot Lelewel, miasto było rzęsiście iluminowane, pogoda piękna sprzyjała, więc zaplanowano uroczystość podzielić z publicznością profesjonalnie ulicami.

W drugiej połowie lipca 1809 r. dzielny Podlasiak mjr Hornowski ogłosił warszawianom wiadomość, że w Księstwie Warszawskim nie ma już ani jednego Austriaka, że „w 55 dni – 10 tys. regularnego wojska polskiego, a potem zebrani naprędce obywatele ze złą bronią, chłopi z kosami itp. wyparli 45 tys. nieprzyjaciela z granic swoich, a podbijając Galicję 1/3 część monarchii austriackiej zawojowali”. Opinia ta była zbyt optymistyczna. W tych zmaganiach wiele zależało od wyników na głównym froncie nad Dunajem. Zresztą wojna nie była jeszcze zakończona. Zawieszenie broni było tymczasowe i kruche. Mieszkańcy południowego Podlasia żyli jednak entuzjastyczną nadzieją ziszczenia bytu Ojczyzny. Jak zapisał Prot Lelewel, „Siedlce, martwe od czasów panowania w nich hetmanowej Ogińskiej… oswobodzone od najazdów, zajaśniały blaskiem swobody. Ziemianie z rodzinami napełniali gród. Zbiegli się zacni ludzie, aby obradować, iść w pomoc potrzebom kraju: Niemirowie [z Krześlina – J.G.], Załuscy, Grzybowski, Buyno [z Broszkowa J.G.], Cieszkowscy bracia: Józef, Ignacy, Paweł; Markowski Feliks [z Żukowa – J.G.], a innych wielu, mnóstwo obywateli zajętych nową organizacją i czynnościami rządowymi”. Zaglądał czasami adiunkt sztabu galicyjskiego por. F. Hryniewicz i czuwał nad organizacją wojska, przypominał komendę dawnego autoramentu: lewa, prawa: „A kiedy nieuk nie mógł od razu pojąć, która lewa, radził przywiązać do lewej wiecheć słomy, a do prawej wiecheć siana i padała komenda: słoma, siano, lewa, prawa”.

Radca z Dyrekcji Skarbu, wówczas komisarz wojskowy, właściciel Wodyń Wincenty Załuski 29 lipca 1809 r. donosił z Siedlec, że tego dnia złożyli mu zaświadczenie o wykonaniu zadań wojskowych gen. F. Hauman – naczelny inspektor formujących się oddziałów, komendant batalionu piechoty ppłk M. Czajkowski i kpt. K. Dembowski – komendant szwadronu jazdy. Formacje te powstały z ofiarności obywateli. Jak wspominał Prot Lelewel, „Gdy okazała się potrzeba koni pociągowych dla armii… Poczęliśmy werbunek w domach panów Cieszkowskich w Suchej, Stawiskach, Seroczynie, Łukowcu w Mińsku Jezierskich, Rudzie Ministrowej Dembowskiej, Woli Cygowskiej itp.” 3 sierpnia z Kasy Powiatowej Siedleckiej wypłacono komisarzowi ubierczemu gwardii cyrkułowej Rembielińskiemu 10 tys. florenów, 4 sierpnia ppłk. Czajkowskiemu 77 florenów za reperację broni, 6 sierpnia kpt. Oborskiemu – komendantowi gwardii konnej 486 florenów trzymiesięcznej gaży i por. Hryniewiczowi – właścicielowi Łochowa 233 florenów gaży. Humanitarnie obchodzono się z jeńcami austriackimi. 14 sierpnia wypłacono 231 florenów „Paumingerowi bywszemu por. austriackiemu jako jeńcowi należące się gaży”.

15 sierpnia Siedlce hucznie obchodziły dzień imienin Napoleona. Jak wspominał Prot Lelewel, miasto było rzęsiście iluminowane, pogoda piękna sprzyjała, więc zaplanowano uroczystość podzielić z publicznością profesjonalnie ulicami. Został mu w pamięci napis w przeźroczu na mieszkaniu pewnego szewca, który wywołał zaciekawienie maszerującej kolumny wojska. Padła nawet komenda, aby zatrzymać idącą na przedzie orkiestrę. Prot zapisał „Poczciwy mój kolega Mazur Ciemniewski woła <> (Słychać głosy zniecierpliwienia). Oto Mazur spod ciemnej gwiazdy pewnie ślepym się urodził – mówi humorysta Hryniewicz. A na przeźroczu szewca czytamy <>. Wyprowadzony szewc na ulicę spełnił z nami kielich za zdrowie Napoleona”.

W kościele św. Mikołaja w Międzyrzecu Podlaskim odprawiono uroczyste nabożeństwo dziękczynne za zwycięstwo cesarza Napoleona i pomyślność Polski. Julian Ursyn Niemcewicz, który 23 sierpnia przejeżdżał przez Siedlce do okolic Brześcia, zauważył, że wszystko odbywało się pod szyldem cesarza Francuzów, zanotował, że w mieście widział godła – orły francuskie i „nowe dla Francji zaciągnięte wojsko nasze”. Bystry obserwator zwrócił jednak uwagę, że poprzednio Austriacy zdewastowali pałac Ogińskich, uczynili z niego magazyn rządowy i wycięli obok słynne ogrody. Gdy podążał w stronę Łosic, twierdził, że mieszkańcy zapewne przygotowywali się do prac budowlanych i palili wapno. Karczma podróżna w Łosicach wydała mu się jednak bardzo nieporządna. 24 sierpnia nocował w Konstantynowie u hr. Stanisława Aleksandrowicza. Pochwalił jego walory i intelekt oraz schludność pałacu. W Neplach zauważył cerberów, czyli strażników pilnujących granicy, a z drugiej strony Moskali. Tamże dowiedział się, że Brześć był niedawno spalony przez żołnierzy rosyjskich, którzy go zrabowali. We wrześniu odwiedził Białą Podlaską i zapisał „Ogromny zamek w Białej pozostał jeszcze, lecz zniknęła obfitość wspaniała Radziwiłłów. Zniknął na zamku bialskim pokój w którym ściany, posadzka i sufit były ze zwierciadeł. Rząd austriacki z gmachu tego uczynił skład zboża. Dziś tam orły francuskie i nowo zaciężne pułki francusko-galicyjskie”. Zanotował dalej z goryczą „W Białej skargi na rekwizycje, kwaterunki, zabieranie meblów żydowskich dla panów sztabowych”. Nie podobały mu się nadzwyczajne podatki, które obywatele zapłacili z góry za trzy lata. Zauważył, że na tym tle doszło do sporów między Komisją Rządzącą a Generalnym Intendentem Galicji Rajmundem Rembielińskim. Tu, w Białej, odezwał się w nim wielki pacyfista, gdy stwierdzał „Ileż tys. rąk oderwanych od roli, rzemiosła, żon, dzieci”. Zdawał się nie dostrzegać, że od organizacji wojska zależy dalszy byt narodu. Bliższy rzeczywistości był jego ziomek z Witulina Franciszek Wężyk, który w tym czasie pisał „Powstań z bronią Polsko cała!… Nie ma środka, czas nagli, dobiega godzina: sława lub wstyd na wieki, triumf lub ruina”.

14 października został zawarty pokój w Schönbrunn. Był również naszym triumfem. Przyznawał Polakom te wszystkie ziemie zaboru austriackiego, które znajdowały się pod władzą wojsk polskich w chwili zaprzestania działań wojennych.

Józef Geresz