Kukurydza się broni
O ile w Polsce, Niemczech czy Kanadzie, gdzie jest dość zimno, mamy dwa równoległe kierunki użytkowania rośliny: na ziarno i na paszę, o tyle na świecie z dawien dawna będącą zbożem kukurydzę uprawia się głównie na ziarno, jak u nas pszenicę. Jest to przede wszystkim ziarno paszowe, dzisiaj w coraz większym stopniu wykorzystywane jako ziarno spożywcze. Z kukurydzy produkuje się mąkę, kasze itd., ale można ją też mielić i wykorzystywać w szeregu działów przemysłowych czy energetycznych. Trudno nie wspomnieć o produkcji spirytusu paliwowego, w czym potentatem są Stany Zjednoczone, czy spirytusie spożywczym, jak bourbon amerykański, przez koneserów ocenianym wysoko. Wszechstronność użytkowania jest istotna, bo dzięki temu rolnik zawsze znajdzie kontrahenta, co w ostatecznym rozrachunku jest ważne. Podsumowując: duży plon, łatwość sprzedaży i przyzwoita cena to kwestie, które bierze pod uwagę każdy rolnik.
Ekspansja kukurydzy w Polsce, jaką obserwujemy, patrząc choćby na zmiany w krajobrazie rolniczym, to ostatnie półwiecze?
Myślę, że należy mówić raczej o ostatnim ćwierćwieczu, ale rzeczywiście jest to swoisty ewenement. Już w czasach Gierka w Polsce uprawiano kukurydzę kiszonkową na paszę dla bydła w pegeerach, jednak odbiegała ona znacznie od dzisiejszych możliwości produkcyjnych. Początek nowoczesnych upraw to lata 1998-2000. Nastąpił wtedy kukurydziany boom, który trwa do dzisiaj. W ogóle kukurydza jest rośliną, w odniesieniu do której można mówić o największym postępie i na świecie, i w Polsce – zarówno jeśli chodzi o wzrost powierzchni uprawy, jak też wzrost plonów. Zawdzięczamy to postępowi genetycznemu i nowym odmianom dostosowanym do warunków środkowej Europy. Kukurydza pochodzi z krajów Ameryki Środkowej, cieplejszych niż choćby Polska, więc trzeba było włożyć dużo pracy w to, by dobrze zaczęła sprawiać się również w klimacie umiarkowanym.
Które z walorów nowych odmian kukurydzy przyczyniają się do tego, że na uprawę decyduje się coraz więcej naszych rolników?
Przede wszystkim wzrost potencjału plonowania – podstawowa sprawa dla rolnika, po drugie – wczesność, co jest szczególnie ważne, jeśli chodzi o uprawę kukurydzy na ziarno, po trzecie – tolerancja na chłody, zwłaszcza wiosenne. Na korzyść tego zboża przemawia też fakt, że jest wszechstronnie użytkowane. Daje możliwości zbioru na kiszonkę, która jest podstawą żywienia bydła, przez co wyparła choćby lucernę i koniczynę. Jest też doskonałym surowcem do produkcji biogazu, chociaż w Polsce nie pobudowano zbyt dużo biogazowni.
O ile w Polsce, Niemczech czy Kanadzie, gdzie jest dość zimno, mamy dwa równoległe kierunki użytkowania rośliny: na ziarno i na paszę, o tyle na świecie z dawien dawna będącą zbożem kukurydzę uprawia się głównie na ziarno, jak u nas pszenicę. Jest to przede wszystkim ziarno paszowe, dzisiaj w coraz większym stopniu wykorzystywane jako ziarno spożywcze. Z kukurydzy produkuje się mąkę, kasze itd., ale można ją też mielić i wykorzystywać w szeregu działów przemysłowych czy energetycznych. Trudno nie wspomnieć o produkcji spirytusu paliwowego, w czym potentatem są Stany Zjednoczone, czy spirytusie spożywczym, jak bourbon amerykański, przez koneserów ocenianym wysoko. Wszechstronność użytkowania jest istotna, bo dzięki temu rolnik zawsze znajdzie kontrahenta, co w ostatecznym rozrachunku jest ważne. Podsumowując: duży plon, łatwość sprzedaży i przyzwoita cena to kwestie, które bierze pod uwagę każdy rolnik.
Ile kukurydzy produkuje się w Polsce?
W bieżącym roku mamy ok. 1,85 mln ha upraw. To obecnie druga roślina, po pszenicy, w Polsce. Nie do wszystkich to dociera, ale tak jest. Jeślibyśmy patrzyli tylko na uprawę na ziarno, to pod względem powierzchni kukurydza wypada ex aequo z pszenżytem, zajmując 1,2 mln ha. Tyle że w ostatecznym rozrachunku kukurydza daje dwa razy tyle ziarna – w tym roku ok. 7 mln ton. To prawie półtora razy tyle, co pszenżyto, co tłumaczy ten ewenement kukurydzianego skoku.
Jaki procent rolników uprawia kukurydzę na potrzeby własne
Jeśli chodzi o kukurydzę kiszonkową to ponad 90%. Ta wyprodukowana przez pozostałych trafia do biogazowni lub na eksport. Liczby mówią same za siebie: kukurydza to dzisiaj podstawowa pasza na gruntach ornych, najtańsza i zdecydowanie wartościowa – pod warunkiem, że rolnicy posiedli umiejętności jej produkcji. Dzięki kukurydzy można tanio produkować mleko, czego dowodem jest województwo podlaskie i wschodnia część województwa mazowieckiego, gdzie trochę za naszą sprawą powstało centrum produkcji mleka. Od ponad 20 lat Polski Związek Producentów Kukurydzy propaguje tę roślinę. Z dobrym skutkiem – są nawet tacy, którzy mówią, że jest jej za dużo.
Jaki jest wkład polskich ośrodków, jeśli idzie o doskonalenie odmian kukurydzy?
W Polsce, podobnie jak i na świecie najbardziej powszechne są dwie formy: koński ząb – to bujnie rosnąca kukurydza paszowa (dent), oraz kukurydza zwyczajna, szklista (flint), przeznaczona na potrzeby spożywcze. W praktyce wszystkie odmiany kukurydzy są dzisiaj mieszańcami. To efekt tzw. produkcji hybrydowej, w której wykorzystuje się efekt heterozji pozwalający na wzrost plonów o 20-30%. Żeby go uzyskać, trzeba co roku kupować nowe ziarno na siew, czego chyba już większość rolników jest świadoma.
Najważniejszym ośrodkiem hodowlanym jest Hodowla Roślin Smolice, z główna siedzibą w Smolicach w południowej Wielkopolsce. To stamtąd pochodzi większość polskich odmian uprawianych na naszych polach. Drugi ośrodek to Kobierzyce k. Wrocławia.
Czym zajmuje się Polski Związek Producentów Kukurydzy?
Walczymy z wszystkimi przeciwnikami kukurydzy, a wcale nie jest ich mało, co powodowane jest niezrozumieniem, ale też pokłosiem poczynań konkurencji. Związek stara się trzymać rękę na pulsie i rozwiązywać aktualne problemy związane z uprawą. Rozpoczynając działalność, zwracaliśmy uwagę na dwie zasadnicze sprawy. Pierwsza to promowanie nowych, dających w naszych warunkach najlepsze wyniki odmian kukurydzy. Robimy to do dzisiaj, współpracując z instytucją oceny odmian w Polsce, prowadząc szereg badań. Druga to popularyzowanie dobrych maszyn, ponieważ bez porządnego siewnika i kombajnu do zbioru nie ma co się rzucać na uprawę kukurydzy, ale dzisiaj już bez naszej pomocy rolnicy potrafią znaleźć i wybrać sprzęt. PZPK jest na bieżąco jeśli chodzi o propagowanie nowoczesnej agrotechniki, dlatego organizujemy wiele szkoleń, spotkań, seminariów, m.in. w ramach Dni Kukurydzy.
Czy jest regułą, że ktoś, kto bierze się za produkcję kukurydzy, chce się zrzeszać w związku?
Pod tym względem jest, niestety, nie najlepiej. Ponieważ to rodzaj produkcji, który wzbudza spore zainteresowanie i „ciągnie do przodu”, na rynku mediów i firm zajmujących się promocją kukurydzy mamy sporą konkurencję. Być może dlatego nie ma tylu chętnych, jak przystoi na grono blisko 300 tys. rolników uprawiających kukurydzę. Szkoda, bo w krajach zachodnich, z którymi współpracujemy, fakt, że producent kukurydzy szuka związku, chce się do niego zapisać, działać z nim, to norma.
Z jakimi trudnościami agrotechnicznymi borykają się ci, którzy postawili na kukurydzę?
Główny problem to okresowe susze w Polsce. O tym, jaka jest kukurydza, jakie plony i ostatecznie zadowolenie producentów, decydują opady letnie, zwłaszcza w lipcu. W ostatnich kilku latach borykają się z tym rolnicy w środkowo-zachodniej Polsce, na szczęście zdecydowanie lepiej było we wschodniej części kraju, czego dowodzą zbiory. Uczymy, jak nie poddać się suszy – propagujemy odmiany o mniejszych wymaganiach, mówimy o różnych zabiegach itd., co nie zmienia faktu, ze przyroda ciągle jest silniejsza od nas. Z drugiej strony patrząc, kukurydza jest niebywale tolerancyjna na suszę. Czasami wydaje się, że z uprawą koniec, a potem okazuje się, że po jednym deszczu kukurydza regeneruje się w oczach. Dzięki tej właściwości nie ma zapaści czy spadku powierzchni upraw. Co trzy, cztery lata mamy dosyć poważną suszę, a mimo to rolnicy uprawiają kukurydzę, bo potrafi się wybronić – co oczywiście zależy też od umiejętności agrotechnicznych rolnika. Zdarza się, że plantator stawiający pierwsze kroki na tym polu zniechęca się, kiedy uprawa nie wypala. Śmieję się, że to frycowe, które czasami trzeba zapłacić na przekór tym, którzy głoszą, że uprawiać kukurydzę to nic łatwiejszego – i proszę, żeby się od razu nie poddawać.
Mam wrażenie, że ciągle jeszcze nie odkryliśmy kulinarnych zastosowań kukurydzy…
To nie do końca prawda. Najbardziej znane są chrupki i płatki kukurydziane, a także kolby i ziarno kukurydzy cukrowej. Jeśli zajrzymy jednak na półki sklepowe, okazuje się, że kukurydza jest w bardzo wielu produktach w postaci już przetworzonej, choćby jako kasza, mąka czy skrobia. Są one nośnikiem wielu korzystnych cech. Ma je w sobie wiele gotowych dań czy ciast, choć pewnie nie tak dużo produktów jak w innych krajach, ale kukurydzę spożywczą mamy raptem góra 30 lat, a Meksykanie 5 tys. lat, nie dziwi więc, że oni robią z niej wszystko, co się da. My bazowaliśmy na pszenicy, owsie, ziemniakach, trzeba więc czasu, by kukurydza została doceniona w kuchni. Pole do popisu jest ogromne. Przestrzegam tylko, że kukurydza jest prawdziwą bombą kaloryczną, więc przesada w druga stronę nie jest polecana.
Kiedy rozpoczęła się Pana przygoda z kukurydzą?
Od początku mojej pracy na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu była moją główną „działką” naukową. Obserwuję te uprawę od początku, tj. od lat 70, kiedy zaczęto do niej podchodzić w sposób bardziej racjonalny, i gdy weszły nowe odmiany, nowy sprzęt, nowa agrotechnika. To wszystko powodowało, że kukurydza nabierała siły. Udało mi się dołożyć swoją cegiełkę do tego, że kukurydza stała się drugą co do wartości rośliną uprawną w Polsce, z czego bardzo się cieszę.
Dziękuję za rozmowę.
LI