Kultura ludowa to nasz majątek
Otwierając eliminacje, Tomasz Korzeniewski z WDK powiedział, że odeszliśmy od najważniejszych wartości i tradycji, dlatego trzeba ocalić kulturę ludową od zapomnienia. - Pomagają w tym właśnie takie przeglądy, jak ten. Jego zorganizowanie było możliwe dzięki zaangażowaniu Wojewódzkiego Ośrodka Kultury w Lublinie - podkreślił, dodając, iż kultura ludowa to nasz majątek, nasza przyszłość. W tegorocznych eliminacjach wzięło udział osiem zespołów śpiewaczych oraz pięciu solistów. Wykonawcy reprezentowali takie miejscowości, jak: Kołacze, Wyryki, Stary Brus, Kulczyn, Urszulin, Dołhobrody. Był także zespół z Włodawy.
Występy oceniało jury w składzie: Janina Biegalska z departamentu kultury, edukacji i sportu urzędu marszałkowskiego w Lublinie, Andrzej Sar – główny instruktor ds. dziedzictwa kulturowego Lubelszczyzny WOK w Lublinie oraz prof. Jan Adamowski – kierownik Zakładu Kultury Polskiej Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Ostatecznie nagrodzono zespoły: Swańki z Wyryk, Kresowianki z Włodawy, Dołhobrodzkie Zadułyńce z Dołhobrodów, Brusowianki ze Starego Brusa, a także solistę Czesława Bożyka. Wyróżnienia przyznano Seniorom z Urszulina i Wesołym sąsiadkom z Kołacz.
Na eliminacje wojewódzkie do Kazimierza Dolnego pojadą Swańki, Dołhobrodzkie Zadułyńce oraz Czesław Bożyk.
Pieśni ze 100-letnią tradycją
Swańki wykonały utwory mające niemalże 100-letnią tradycję: „Hej wietrzyku wiosnowy”, pieśń o swataniu „Siedzę ja na ławie” oraz pieśń o błogosławieństwie przed ślubem „Tam w polu krynica”. Dotrwały one do naszych czasów dzięki temu, że były przypominane w domach i podczas różnych okoliczności. – Pieśni, które wykonujemy, poznajemy dzięki najstarszym mieszkańcom – przyznała Justyna Torbicz, kierownik zespołu. – Przez wiele lat zbierał je pasjonat muzyki ludowej pan Marian Chyżeński. Część utworów pochodzi od Marianny Wygiery – dodała.
Pasje nie tylko śpiewacze
Wesołe sąsiadki zaprezentowały się nie tylko jako zespół. Jako solistka wystąpiła kierownik zespołu Krystyna Dybek. – Przygotowałam trzy pieśni: dwie ukraińskie i polską. Jedna z nich opowiada o chłopaku, który poszedł do wojska na sześć lat i poprosił dziewczynę, aby na niego zaczekała. Ona się zgodziła, ale nie poznała go, kiedy po jego powrocie spotkali się w ogrodzie. Dopiero gdy zobaczyła na jego palcu pierścień, rozpoznała swojego ukochanego. Ta balladowa pieśń pochodzi z przedwojennej książki ukraińskiej, w której jest wiele utworów w języku chachłackim – zaznaczyła K. Dybek. – Znam język ukraiński, ponieważ tam się urodziłam i raz lub dwa razy do roku jeżdżę na Ukrainę, by odwiedzić groby bliskich. Pochodzę z terenów, których ludność została wymordowana przez bandy UPA. Interesuję się kulturą ziem wschodnich, gdyż to dobry sposób na podtrzymywanie pamięci o historii i tradycjach naszego narodu – powiedziała. Zespół wykonuje także pieśni biesiadne i żołnierskie. Jednak Wesołe sąsiadki słyną nie tylko ze śpiewu, ale i znakomitej kuchni. Znane są ich szulaki, zupa sołoducha czy kluski parszywe. – W ten sposób pielęgnujemy również tradycje kulinarne. Opieramy się na przepisach naszych babek – dopowiedziała.
Inną pasją K. Dybek jest szycie strojów ludowych. Występuje na scenie we własnoręcznie wykonanych spódnicach i gorsetach. – Jako zespół śpiewaczy mamy bogate stroje – zauważyła, dodając, iż żałuje, że młode pokolenie nie pali się do kultywowania tradycji śpiewaczych. – Próbowałam przez rok czasu pracować z piątką dziewcząt. Miał powstać ludowy zespół dziecięcy. Niestety nie udało się – wyznała.
Joanna Szubstarska