Kupować i nie zbankrutować
Automatyczne otwierają się drzwi i fala głów wlewa się do wnętrza. Zaczyna się kolejny wyścig, tym razem do stoisk, gdzie wzrok przyciągają gigantyczne napisy „-50%”, „-70%”, „totalna wyprzedaż”. Szczęśliwcy, którzy pierwsi przekroczyli wrota wyprzedażowego raju, spiesznie zagarniają co smakowitsze kąski i zamykają się z nimi w przymierzalni. Reszta zbiera całe stosy bluzek, spodni i pasków, po czym ustawia się w kolejce, by sprawdzić jak wyglądają w upolowanych fatałaszkach. Ci, którzy przyszli na końcu, nie mają zbyt wielkiego wyboru. Na wieszakach zostały już tylko ubrania w rozmiarach, mówiąc delikatnie, niepopularnych oraz w bardzo odważnych fasonach. Jednak nawet ci, co się spóźnili, mają prawo liczyć na to, że kupią markowy ciuszek w niskiej cenie. Ich ostatnia szansa to ubrania, które odwieszają wychodzący z przymierzalni.
Może to wszystko brzmi nieco groteskowo, ale jeśli kiedykolwiek uczestniczyli Państwo w podobnym wydarzeniu, chyba przyznają mi rację. ...
Magdalena Szewczuk