Region

Kurnikowe zagłębie Europy?

Cały cywilizowany świat odchodzi od takiego systemu hodowli, a my stajemy się zagłębiem kurnikowym.

Kurnikiem Europy - podkreślali podczas sesji rady powiatu protestujący przeciwko budowie ferm przemysłowych. - Technologia produkcji drobiu się zmieniła. Obecnie jest dużo bardziej bezpieczna i przyjazna środowisku - kontrargumentowali pracownicy firmy Wipasz, która kurniki chce stawiać. Strony spotkały się 30 marca podczas sesji rady powiatu bialskiego, na której miała zapaść decyzja w sprawie powołania komisji doraźnej do przeprowadzenia rzetelnej oceny pozytywnych i negatywnych skutków funkcjonowania na terenie powiatu bialskiego wielkoprzemysłowych hodowli zwierząt. Inwestycje te planowane są w Żeszczynce (gmina Sosnówka).

Wójt Marcin Babkiewicz umorzył postępowanie o wydanie decyzji środowiskowej, ale Samorządowe Kolegium Odwoławcze to uchyliło, a także w Kątach, Zachaciu i Kopytowie. W tej ostatniej miejscowości sprawa jest przesądzona, gdyż starostwo już wydało pozwolenia na budowę. Kurniki mają powstać też w Kwasówce (gmina Drelów) i Leśnej Podlaskiej. Za budową ferm stoi jeden z największych na rynku producentów pasz i mięsa z kurczaka – firma Wipasz. Mieszkańcy wspomnianych gmin nie mają wątpliwości, że produkcja brojlerów na tak dużą skalę wpłynie negatywnie nie tylko na środowisko, ale też zdrowie żyjących tam ludzi, dlatego od miesięcy protestują.

 

Odpowiedź na prośbę mieszkańców

Autorem projektu powołania komisji był wiceprzewodniczący rady powiatu Daniel Dragan. – To odpowiedź na prośbę mieszkańców. Szukają organu, który rzetelnie przedstawi sytuację, czy tego typu inwestycje są szkodliwe, czy nie, a także wskaże obszary, gdzie takie wielkoprzemysłowe kurniki mogłyby powstawać bez generowania konfliktów społecznych. Ta komisja nie jest przeciwko firmie, ale stanowi szansę. Jeśli bowiem spółka ma czyste intencje, może je pokazać – podkreślał, dodając, iż kiedy planuje się tak duże inwestycje, warto rozmawiać z mieszkańcami. – Niestety w gminach Sosnówka i Kodeń takich konsultacji zabrakło. W dodatku okazuje się, że proces inwestycyjny trwa i stawiane są kolejne kroki. Dlatego proszę nie dziwić się ludziom, że tracą zaufanie. Nie możemy odwracać się od problemów mieszkańców, choć mamy mniej kompetencji niż samorządy wyższego szczebla. Zabranie głosu w tej sprawie to nasz obowiązek – zaznaczył D. Dragan.

 

Nie rujnujmy się nawzajem

Jednak, zdaniem większości radnych, taka komisja nie jest potrzebna. Marek Sulima stwierdził, iż D. Dragan, chcąc ją powołać, podważa działalność komisji rolnictwa, gospodarki infrastruktury, która powinna zająć się sprawą. – Zapraszam protestujących i radnych zgłoszonych przez D. Dragana, a także jego samego do pracy. Po co powoływać kolejny twór? Siądźmy do stołu i rozmawiajmy, zaprośmy kogoś z ministerstwa. Nie rujnujmy się nawzajem – stwierdził, zaznaczając, iż Wipasz nie jest żadnym złem. – Zainwestował duże miliony na naszym terenie i teraz wszyscy są zdziwieni, że chce się rozwijać. Kiedy zakład powstawał, z góry było wiadomo, iż nie będzie produkował zabawek dla dzieci. Wtedy należało reagować – dodał.

 

Komisji nie będzie

Zanim projekt został poddany pod głosowanie, radni, których zgłosił do komisji D. Dragan, poprosili o wykreślenie z niej swoich nazwisk, tłumacząc, iż nikt nie zapytał ich o to, czy chcą w niej zasiadać. Jednocześnie zadeklarowali pracę nad kwestią kurników w ramach komisji rolnictwa.

Za powołaniem komisji opowiedziało się pięciu radnych, 15 było przeciwko, dwóch wstrzymało się od głosu. Ostatecznie projekt odrzucono.

 

To forma zastraszania

Głos zabrał także przewodniczący rady powiatu Mariusz Kiczyński, który wspiera protestujących. Spółka Wipasz zarzuca mu manipulację i kłamstwa. – Nie byłem przeciwko budowie przemysłowych ferm. Każdy ma prawo do działalności gospodarczej. Jednak mieszkańcy gmin Sosnówka i Kodeń nie zostali poinformowani przez wójtów o planowanej inwestycji. Dlatego mają prawo do protestu – wyjaśniał, informując, iż część osób, która wzięła udział w manifestacjach, a także on sam otrzymali od Wipaszu przedsądowe wezwania z żądaniem przeprosin, natomiast komitet z Kodnia był przesłuchiwany przez policję. – To forma zastraszania. Jesteśmy łapani za pojedyncze słówka, które wypowiadaliśmy publicznie na wiecach – stwierdził M. Kiczyński.

 

Sprzeciwu nie wyssaliśmy z palca

W imieniu protestujących wystąpiła Elżbieta Sokołowska. – Wiemy, że Wipasz planuje wybudować przy najmniej 150 kurników. Jeżeli tak się stanie, to niedługo nasz powiat będzie przypominał Żuromin lub Mławę. Nie chcemy, by przy naszych domach powstawały fermy przemysłowe, ale nigdy i nigdzie nie powiedzieliśmy, że jesteśmy przeciwko produkcji przez rolników indywidualnych. Swojego sprzeciwu nie wyssaliśmy z palca. Dysponujemy wiedzą, materiałami oraz badaniami naukowymi na temat wpływu ferm przemysłowych na ludzi, zdrowie, środowisko i ekonomię – zapewniła. – Prosiliśmy o tę komisję dlatego, że uważaliśmy, iż niezależna ocena wpływu budowy ferm przemysłowych w powiecie bialskim byłaby dla nas pomocą w walce nie tylko o nasz prywatny dom, pole, wieś, ale także powiat. Cały cywilizowany świat odchodzi od takiego systemu hodowli, a my stajemy się zagłębiem kurnikowym. Kurnikiem Europy. Nie dajmy się wprowadzić w błąd hasłom marketingowym dotyczącym zielonych ferm. Prosiliśmy Wipasz o wyjaśnienia, sprawdziliśmy badania. Nie ma takich ferm. Mamy na to badania i ekspertyzy- podkreśliła. E. Sokołowska przyznała również, iż mieszkańcy protestują nie tylko przeciwko fermom przemysłowym, ale także sposobowi procedowania ich powstawania – bez uzyskiwania zgód, pozwoleń i konsultacji społecznych. – Firma Wipasz wysyła do nas wezwania przedsądowe za rzekome naruszenie dóbr osobistych. A czy ekspansja ferm prawie na nasze podwórka nie jest naruszeniem naszych dóbr osobistych? – pytała.

 

Też mamy prawo tu żyć

W sesji uczestniczyli też pracownicy Wipaszu. – Produkujemy ponad 1 mln pasz rocznie. Zboże kupujemy od polskich rolników, prężnie rozwijamy sektor mięsa drobiowego. To firma ze 100% polskim kapitałem. Zatrudnia niemal 3,5 tys. osób. Wszystkie podatki płacimy w Polsce – mówiła przedstawicielka firmy Paulina Mikołajczuk. W swoim wystąpieniu zarzuciła M. Kiczyńskiemu podburzanie lokalnej społeczności. – Straszy, że gdy powstaną fermy, mieszkańcy będą musieli zmagać się z fetorem, brudem, brakiem wody, chorobami, a nawet śmiercią. W naszych kurnikach, na placach jest czysto. Każdego roku mamy po kilkanaście kontroli inspekcji weterynaryjnej, sanepidu i innych instytucji. Technologia produkcji drobiu zmieniła się. Obecnie jest dużo bardziej bezpieczna i przyjazna środowisku – oświadczyła, zwracając uwagę, iż powiat bialski to tereny głównie rolnicze, gdzie nie ma wielu przedsiębiorstw, są za to problemy z pracą, w związku z czym duża część młodych ludzi stąd ucieka. – Ja i moi koleżanki i koledzy z firmy jesteśmy mieszkańcami i wyborcami. Też mamy prawo godnie tutaj żyć. Nie ma naszej zgody, żeby jakiś radny pod pretekstem troski o część mieszkańców atakował nas, pracowników firmy Wipasz – dodała P. Mikołajczuk.

 

Decyzja zaważy na losie gminy

Z kolei Anna Dejneka z Kodnia przypomniała, że pod petycją przeciwko budowie kurników w ciągu kilku dni podpisało się 1,5 tys. osób i wciąż dołączają kolejne. – Planowana jest budowa trzech przemysłowych ferm drobiu o łącznej szacunkowej obsadzie 17 mln sztuk rocznie w miejscowościach Kąty, Kopytów i Zachacie. Decyzja ta została podjęta bez udziału mieszkańców i zaważy ona o losie naszej gminy – stwierdziła. – Chcemy kategorycznie sprzeciwić się takiemu rozwojowi naszej wsi. Uważamy, że gmina Kodeń ma ogromny potencjał turystyczny oraz w dziedzinie rolnictwa ekologicznego. I właśnie w tym kierunku należałoby pójść. Jeżeli dojdzie do budowy przemysłowych ferm, ucierpi nie tylko turystyka, ale i gospodarstwa ekologiczne – ostrzegała. A. Dejneka zwróciła uwagę, iż przez gminę Kodeń przebiega szlak rowerowy Green Velo, rosną tam także unikalne wrzosowiska, a w rezerwacie przyrody Sugry znaleźć można cenne gatunki porostów, w tym chrobotka reniferowego, brązowniczki płotowej czy uznanego za wymarłego – włostka motyki. – Według niezależnych publikacji naukowych tego typu inwestycje zagrażają środowisku i ludziom. Co stanie się w przypadku wybuchu ogniska ptasiej grypy? Nikt z nas nie jest przygotowany na taki scenariusz, a wiemy, że w Polsce takie przypadki się zdarzały. Nie chcemy tej inwestycji. Walczymy o przyrodę, czyste środowisko, a także o to, by polska wieś nie zamieniła się w zagłębie przemysłowe – dodała, zapewniając, iż przy najbliższych wyborach samorządowych mieszkańcy miejscowości, w których planowana jest budowa kurników, wystawią ocenę kandydatom do rad powiatu i gminy.

Na koniec głos zabrał starosta Mariusz Filipuk. – Nie odsyłamy was z kwitkiem. Staraliśmy się wytłumaczyć, że komisja, która mogłaby zająć się tymi tematami, już działa. Dołączajcie państwo do niej – zachęcił.

DY