Kwitnący apostolat
Św. Jan Maria Vianey, patron proboszczów, mówił, że „dobry pasterz, pasterz według Bożego serca, jest największym skarbem, jaki dobry Bóg może dać parafii i jednym z najcenniejszych darów miłosierdzia Bożego”. Jednak o takiego kapłana trzeba się modlić. Bo ksiądz nie staje się świętym, gdy przywdzieje sutannę. Pozostaje zwyczajny i prosty, jak Chrystus z Ewangelii, choć oczywiście daleko mu do swego Mistrza, Jego miłości, dobroci i czystości serca. Dlatego każdy kapłan potrzebuje duchowego wsparcia. Św. Jan Paweł II od pierwszych dni swojego pontyfikatu w pokorze serca prosił wiernych, aby wstawiali się za nim u Pana. Wielokrotnie podkreślał też, że był „silny siłą modlitwy”. Dzisiaj natomiast pokutuje przekonanie, że to księża mają modlić się za nas, a my za nich już nie. Nic bardziej mylnego. W dobie kryzysu wiary i ataków na Kościół wierni tym bardziej powinni otoczyć troską swoich duszpasterzy. Zdają sobie z tego sprawę członkowie apostolatu „Margaretka”.
Nazwa pochodzi od Margaret O’Donnell z Kanady, która w 1951 r. w wieku 13 lat, po zapadnięciu na chorobę Heinego-Medina, została niemal całkowicie sparaliżowana. Mogła poruszać tylko głową. Chorobę potraktowała jako swoje powołanie, ofiarując cierpienia w intencji kapłanów. Przykład jej życia zainspirował inną Kanadyjkę – prof. Louise Ward – do założenia w 1981 r. w miejscowości Aylmer apostolatu, którego nazwa nawiązuje do imienia Margaret oraz kwiatka. Do rozwoju tego ruchu przyczynili się oo. franciszkanie z Medjugorie, po tym jak prof. Ward odwiedziła tamtejszą parafię. O. Jozo Zovko, ówczesny proboszcz, tak wspominał tamto wydarzenie: „Pewnego dnia przybyła pielgrzymka z Kanady. W Tihaljinie, czekając na mnie aż wrócę z pogrzebu, pani profesor dogłębnie poruszona nauką o kapłaństwie oraz orędziami Matki Bożej – utworzyła za mnie pierwszą «Margaretkę». (…) Wtedy oni złożyli przed Bogiem przysięgę, że będą się modlić za mnie przez całe swe życie! Teraz czuję się jak mała rybka w wodzie. ...
MD