Historia
Źródło: ARCH.
Źródło: ARCH.

Ładna to wioseczka, gęsto zamieszkana…

Towarzystwo Regionalne im. Wacława Tuwalskiego w Woli Osowińskiej może pochwalić się kolejną publikacją. Nosi ona tytuł: „Tak odmieniona dziś nasza wieś”. Dedykacja - „Pamięci naszych Przodków - Tych spod strzechy, od pługa, kosy, sierpa, motyki i grabi...” - mówi o zamiarze wydawcy, czyli oddaniu czci poprzednim pokoleniom mieszkańców Woli Osowińskiej.

- Zawsze mam na uwadze naszych ojców i dziadów, ich ciężką pracę, przywiązanie do ziemi, do swojej społeczności i pragnienie, by zostawić coś po sobie - nie tylko dzieciom, ale i mieszkańcom wsi - wyjaśnia cel przyświecający działalności wydawniczej Towarzystwa Regionalnego im. Wacława Tuwalskiego stojąca na jego czele Krystyna Kożuch.

Okazją do podzielenia się dziedzictwem zgromadzonym m.in. w miejscowym Muzeum Regionalnym, a obrazującym życie mieszkańców Woli Osowińskiej – wolaków – był jubileusz towarzystwa, które w 2022 r. odnotowało 45-lecie istnienia.

 

Skłania do zatrzymania

„Wszyscy zauważamy przyspieszające tempo zmian na świecie, w Polsce i w środowisku lokalnym. Przeobrażenia dotyczą każdej sfery życia. Niniejsze opracowanie – mamy taką nadzieję – pozwoli zatrzymać się na chwilę i Młodym – lepiej poznać świat przodków, swoje korzenie; Starszym – przypomnieć sobie minione czasy, ludzi, wydarzenia; Wszystkim – pomyśleć nad ponadczasowym przesłaniem Adama Asnyka, poety z XIX wieku” – czytamy we wstępie do książki.

To publikacja niewielka, ale bardzo pojemna treściowo, opracowana – jak te poprzednie – z niezwykłą troską o szatę edytorską. Książkę, w której treści są wyeksponowane dobrze, bez zbytniego oszczędzania miejsca, bierze się do ręki z przyjemnością. Nie ma nadmiaru materiału – co skutkuje uporządkowaniem skłaniającym do pochylenia się nad każdym opisem, jak i zdjęciem. Jakość skanów starych fotografii jest rewelacyjna, ale słowa szacunku należą się całemu zespołowi zajmującemu się opracowaniem strony technicznej książki.

 

Lokalny krajobraz

Tytuł publikacji „Tak odmieniona dziś nasza wieś” – nawiązuje do opowiadania „Tu zaszła zmiana” Marii Dąbrowskiej. Pisarka w 1943 r., w Zielone Świątki, gościła w Woli Osowińskiej, odwiedzając rodzoną siostrę Helenę, która była żoną ówczesnego administratora majątku ziemskiego Stanisława Hepke. Odnotowała to zresztą w swoich „Dziennikach”. To tłumaczy decyzję o zamieszczeniu w opracowaniu „Woleńskich śladów”, czyli fragmentów „Dzienników” oraz wspomnień siostrzenicy autorstwa Danuty Hepke-Kelch.

Zamieszczone w książce pismo pełnomocników wsi skierowane w 1922 r. do komisarza ziemskiego w Łukowie, w którym autorzy proszą o komasację pól, dokumentuje warunki, w jakich zmuszeni byli gospodarzyć ówcześni mieszkańcy wsi. Uprawiali ziemię na rozrzuconych działkach; budynki we wsi wznoszono bez żadnego planu, nieracjonalnie, w związku z czym wskutek pożaru w jednym obejściu cierpieli zwykle wszyscy mieszkańcy. Z opisem Woli zawartym w prośbie koresponduje początek wierszowanego listu opublikowanego w tygodniku „Gazeta Świąteczna” w 1921 r. Podpisał się pod nim „Stasiek z pod Opola, ułan jaworskiego”, a list zaczyna słowami: „Ładna to wioseczka, gęsto zamieszkana, lecz, niestety, w stary sposób zbudowana”. Oprócz opisu topografii wsi anonimowy autor z humorem wylicza w nim zalety woleńskiego ludu, m.in. pracowitość i rozwagę.

 

Kromeczka dzieciństwa

Trzon publikacji tworzą relacje mieszkańców Woli Osowińskiej oraz liczne fotografie pochodzące zarówno ze zbiorów muzealnych, jak też te z rodzinnych archiwów, udostępnione na potrzeby wydawnictwa. – Za pomocą tych materiałów chcemy pokazać zwyczajne, codzienne życie naszych rodziców, dziadków, którzy ciężko pracowali na niezbyt urodzajnych zagonach- zaznacza K. Kożuch. Taką rolę spełniają „Wspomnienia z dzieciństwa” Aliny Brynczak- córki Wacława Tuwalskiego, założyciela i wieloletniego prezesa TR. Znajdziemy w nich opisy zbierania jagód, wakacji na wsi, wyglądu dawnej izby, jadłospisu, kopania torfu, żniw, prac przy obróbce lnu, zwyczajów odpustowych i wiele innych. Ta „kromeczka dzieciństwa” – która czytających przenosi w zupełnie inny świat – dla tych pamiętających pejzaż polskiej wsi lat 50 będzie bardzo nostalgicznym powrotem. K. Kożuch zwraca uwagę na lokalność tych wspomnień – autorka przywołuje w nich miejscowe tradycje i zwyczaje związane np. z obchodzeniem świąt.

Relacja Klemensa Stępniewskiego skupia się natomiast na „Kinie stałym nr 5”, które powstało w Woli Osowińskiej w 1957 r., działało 20 lat i było najtańszym kinem w całym ówczesnym województwie lubelskim.

 

Ocalić od niepamięci

„Starsi opowiedzieli – Młodzi zapisali” to tytuł rozdziału, który powstał dzięki uczniom Szkoły Podstawowej i Gimnazjum w Woli Osowińskiej, którzy przeprowadzili wywiady ze starszymi osobami z kręgu rodziny i nie tylko, przyczyniając się w ten sposób do powstania ważnych źródeł w zakresie naszej historii lokalnej. Działo się to z inspiracji K. Kożuch, która przez wiele lat pracowała w miejscowej szkole. Jak tłumaczy, włączanie dzieci i młodzieży w dokumentowanie wspomnień z jednej strony służyło zarejestrowaniu i ocaleniu od niepamięci minionych wydarzeń zanim pokryje je kurz czasu, z drugiej – miało rozbudzać ciekawość i rodzić przywiązanie do małej ojczyzny.

 

Do zobaczenia w Woli

Niejako dopełnieniem relacji seniorów są stare fotografie, które unaoczniają życie wsi na przestrzeni lat – najstarsze zdjęcia pochodzą z okresu międzywojennego. Intencją wydawcy było dotarcie z przekazem zwłaszcza do ludzi młodych, żyjących w kulturze obrazkowej. Sądząc po zamieszczonych zdjęciach, w Woli często gościli fotografowie, utrwalając wszystkie pokolenia mieszkańców: starszych, młodzież, dzieci – na podwórkach obejść, w polu, na łące, w opłotkach, na spacerze, w kościele, na wycieczce. Nie wszystkie zdjęcia były pozowane. Część z nich wykonano przy pracy: podczas zwózki siana, moczenia lnu w Bystrzycy, przędzenia wełny, posiłku na polu czy strojenia tzw. kozy, czyli pozostawionego na polu ostatniego, niezżętego pokosu. Bez wątpienia mają one wielką wartość dokumentacyjną. Część zdjęć to fotorelacje – np. upamiętniające widowiska obrzędowe wystawiane pod pieczą Gminnego Ośrodka Kultury w latach 90. Warto dodać, że każde zdjęcie zostało dokładnie opisane, a występujące na nich osoby – wymienione z imienia i nazwiska.

 

Kronikarskie spojrzenie

Książkę „Tak odmieniona dziś nasza wieś” to kronikarskie spojrzenie na dzieje Woli Osowińskiej. W ostatnich rozdziałach znajdujemy wykaz nazwisk woleńskich fachowców – krawców, szewców, stolarzy, kowali, tkaczek itd. Mamy też spis osób sprawujących – z wyboru społeczności – różne funkcje społeczne: gajowych, stróżów nocnych i sołtysów. Na okładce zamieszczono natomiast kalendarium wsi; otwiera je zapis o potyczce jazdy Walerego Wróblewskiego, która miała miejsce 16 grudnia 1863 r., zamyka zaś jubileusz 100-lecia Ochotniczej Straży Pożarnej w Woli Osowińskiej.

Dziękując wszystkim, którzy przyczynili się do powstania tej publikacji – powstała ona bez żadnej dotacji, dzięki nieodpłatnej pracy zespołu osób, w oparciu jedynie o środki zebrane z 1% podatku, K. Kożuch zachęca czytelników do poszukiwań: uzupełniania, poszerzania bądź korygowania przedstawionych informacji.

 


 

Ze wspomnień wolaków

Moje babcie, aby mięso się nie popsuło, dobrze je soliły, układały w drewnianym pojemniku i przykrywały pokrywą. Po tygodniu wyjmowały z beczki i układały na blachy po chlebie, aby obeschło. Następnie znowu wkładały mięso do pojemnika, który wcześniej był wymyty i wysuszony. Pojemnik dobrze zamykano, aby nic się do niego nie dostało i odstawiano w chłodne miejsce. Ze słoniny robiono smalec: słoninę krojono oraz topiono, następnie wlewano tłuszcz do słoików i odstawiano w chłodne miejsce, aby skrzepł.

***

Ból żołądka leczono naparami z czarnych jagód, pokrzywy i siemienia lnianego. Na oparzenia przykładano okłady z mleka lub pyłek z kołtuńca. Bywały też poważniejsze urazy i na te również szukano sposobów. Do złamanej ręki przykładano watę, później deskę w celu usztywnienia kończyny i okręcano to bandażem. Nawet z takimi schorzeniami nie zgłaszano się do lekarza. Zwichnięcia po prostu nastawiano. Na bolące oczy przykładano plastry ziemniaków, robiono okłady z herbaty i rumianku.

***

Kiedy miałem ok. 10 lat, to moja mama, chcąc wyprać ubrania, chodziła nad rzekę. A robiła to tak: namoczyła rzeczy w wodzie, potem rozkładała na dużym kamieniu i stukała kijanką. Znowu moczyła, wyciskała i tak robiła kilka razy. Po jakimś czasie pojawiły się tary, to już było łatwiej, ale też najczęściej chodziła nad rzekę, bo do prania potrzeba było dużo wody, a nie w każdym gospodarstwie były studnie.

Cyt. za: „Tak odmieniona dziś nasza wieś”

LI