Las wita was
Chociaż jeszcze niedawno lasy jawiły się jako źródło zakażeń koronawirusem i przez jakiś czas ze względów bezpieczeństwa przestały być dostępne dla zwykłych śmiertelników, to aktualnie sytuacja jest diametralnie odwrotna. W związku z tym, że pandemia nie wygasa, turystyka wciąż jest w martwym punkcie, a hotele zamknięte, Lasy Państwowe wyszły naprzeciw tym, którzy chcieliby spędzić trochę czasu poza domem. I tak od początku maja amatorzy survivalu mogą legalnie biwakować w lasach. To propozycja, jak podkreślają pomysłodawcy, dla wszystkich, którzy chcą zasmakować bliskiego kontaktu z przyrodą, którzy być może nigdy wcześniej nie nocowali „na dziko” w lesie, a co za tym idzie lubiących dreszczyk emocji. I tych, którzy zamiast nieświeżej i drogiej rybki nad morzem czy serka w górach wolą sobie zjeść jagody.
Na terenie każdego z nadleśnictw dla chcących sprawdzić umiejętności radzenia sobie w ekstremalnych warunkach wyznaczono specjalne tereny. Nie ma ogrodzeń, słupków, płotów. Prawdziwa leśna głusza. Bardzo obiecująco wyglądają choćby okolice Parczewa. Jest też coś dla poszukujących mocniejszych wrażeń. Nadleśnictwo Lubartów wyznaczyło teren przy wysypisku śmieci w Rokitnie. Trzeba przyznać, że, jak na obecną sytuację, sprytnie to wymyślono. Miejscówka w sam raz dla osób z objawami koronawirusa. Można zrobić sobie bezpłatnie test – jeśli nic nie czujesz, to znaczy, że masz Covid.
Zanim jednak przygotujemy namioty i hamaki, warto zapoznać się z zasadami programu „Zanocuj w lesie”. Przed wyjazdem należy sprawdzić, czy w wybranym miejscu nie ma zagrożenia pożarowego, bo wtedy wstęp do lasu jest surowo wzbroniony, czy nie jest to ostoja dzikiej zwierzyny – wstęp surowy wzbroniony, czy przypadkiem nie są sadzone młode drzewka, bo – tak jak wyżej. Jeśli chcemy użyć w lesie kuchenki, zagrożenie pożarowe należy sprawdzać dwa razy dziennie. Tego, czy danego dnia zjemy ciepły czy zimny posiłek, dowiemy się ze strony internetowej nadleśnictwa. To oznacza, że internet staje się w zasadzie głównym narzędziem leśnego turysty, co trochę kłóci się z survivalem. A teraz najważniejsze: biwakowanie na dziko musi się odbywać zgodnie z zasadą „leave no trace”, co oznacza: „nie zostawiaj po sobie śladów”. Uczestnicy takich wypraw muszą przywrócić miejsce, w którym przebywali, do stanu wyjściowego. Tu może być problem, bo śmieci są, niestety, stałym elementem krajobrazu w naszych lasach.
Spędzenie nocy w lesie to zetknięcie się z dziką przyrodą w całej okazałości. Co prawda, zamiast bursztynu lub ciupagi można przywieźć kleszcza, no ale w końcu to rozrywka dla prawdziwych twardzieli.
Kinga Ochnio