Historia
Lata przed wyprawą wiedeńską

Lata przed wyprawą wiedeńską

W 1679 r. jezuici z Drohiczyna znowu popadli w kłopoty. Wydawało się, że utworzone przez nich kolegium upadnie. Mimo wygrania procesu z prawosławnymi sytuacja wcale nie wyglądała różowo. Szykowała się nowa sprawa sądowa.

Teraz oskarżyła ich o nieprawną dzierżawę dawna protestancka rodzina Skiwskich. Tym razem ojcowie sprawę przegrali i musieli zapłacić 21 tys. złotych polskich tytułem zaległej dzierżawy. Na pokrycie tych kosztów nie było pieniędzy. Wprawdzie zapisała im klejnoty właścicielka Huszlewa Anna z Opalińskich Mleczkowa, ale stawili opór jej spadkobiercy i trzeba było prawnie bronić tego zapisu. W tych ciężkich chwilach wsparł jezuitów starosta drohicki i właściciel Sarnak Marek Butler, ofiarując 5 tys., które superior o. Tarnowiecki wraz ze swymi 10 tys. ulokował w Kobylanach koło Kornicy, wsi należącej wówczas do kanonika smoleńskiego Ludwika Orzeszki, i prawem zastawnym wziął ją w używanie. Potem 2 tys. ofiarował podkomorzy mielnicki Maciej Krassowski. Na pewien czas zakonnicy mogli odetchnąć.

W połowie 1680 r. wybuchł wielki pożar w Kodniu. Jak zapisano w źródłach, „Obróciwszy wielka część miasta w zgliszcza, z nieprzepartą siłą ogień popędził w stronę sławnego kościoła św. Anny, a objąwszy płomieniem dach świątyni i jej wnętrze, zagroził zniszczeniem wszystkiego”. Zdążono tylko wynieść Najświętszy Sakrament, a wszystkie aparaty i przesławny obraz pozostały w płonącej bazylice. Lud upadł na kolana, w trwodze płacząc i modląc się, gdyż wszystko w nawie oraz kaplicach – od sklepienia do posadzki – płonęło jak stos ofiarny. Gdy następnego dnia wierni cisnęli się do swej świątyni, z której pozostały tylko nagie sczerniałe mury z dziurami po oknach, ich oczom ukazał się nietknięty cudowny obraz Matki Bożej w wielkim ołtarzu, który nie został nawet okopcony. Zapanowała ogromna radość. Wszelkie straty, nawet spalona księga cudów, były bowiem niczym w porównaniu z tym uratowanym skarbem.

W niemałe tarapaty popadł poseł Rzeczypospolitej do Włoch Michał Kazimierz Radziwiłł, któremu po długiej kwarantannie i wizycie u papieża w drodze powrotnej zabrakło pieniędzy. Jego sługa Gimbutt, wysłany do kraju, tak pisał 10 sierpnia 1680 r. z Białej Podlaskiej: „Niskąd pieniędzy doczekać się nie mogę. Zboża do Gdańska jeszcze nie doszły”. W następnym liście, datowanym 25 sierpnia, pisał, że pieniądze od arendarza Żyda Heliasza z Kopysi w kwocie 25 tys. wreszcie przywieźli do Białej. A pieniędzy trzeba było również dla synów podkanclerzego, którzy wybierali się z Białej na naukę do kolegium jezuickiego w Lublinie, jak również choćby na utrzymanie kosztownego zwierzyńca bialskiego, w którym były m.in. kruki indyjskie oraz papugi. Pan Białej w tej misji dyplomatycznej co pewien czas zapadał na zdrowiu. 14 listopada w Bolonii nieoczekiwanie dosięgła go śmierć. Ciało złożono tymczasowo w bolońskim kościele franciszkańskim, a papiery i kosztowności – w tamtejszym urzędzie miejskim. Dopiero na początku 1681 r. zwłoki sprowadzono do kraju.

W tym czasie obradował kolejny sejm. Uchwalono na nim, by pokryć koszta poselstwa zmarłego Radziwiłła i wypłacić jego rodzinie 120 tys. złotych polskich. 25 marca 1681 r. król Jan III nadał ziemię w postaci 8 włók w Studziance koło Łomaz. rotmistrzowi tatarskiemu Adamowi Ułanowi. W przyszłości jego ród zapisze się złotymi zgłoskami w dziejach wojskowości polskiej. To właśnie jego potomkowie utworzą nową formację lekkiej jazdy, nazwaną od imienia jej twórcy ułanami.

W 1682 r. odbudowano po pożarze świątynię kodeńską. Położono nowe dachy, nakryto je dachówką, a kopuły obito białą blachą. Nowy właściciel Kodnia Kazimierz Władysław Sapieha rozpoczął starania u biskupa w Janowie Podlaskim o pozwolenie na sprowadzenie licznych relikwii ukrytych w podziemiach cerkwi unickiej w Wohyniu, które przebywały tam od ponad 30 lat. 21 kwietnia sprowadzono je do Kodnia. Biskup Stanisław Dębski przy „nadzwyczajnym napływie pobożnego ludu, zjeździe panów świeckich i rycerstwa” oraz przy udziale licznego duchowieństwa dopełnił uroczystości podniesienia relikwii świętych i umieszczenia ich na właściwych ołtarzach.

Późną jesienią 1682 r. rozpoczęto przygotowania do kolejnego sejmu, który miał podjąć ważne decyzje w sprawie sojuszy. Kampania sejmikowa była bardzo burzliwa. Pobliski sejmik w Liwie koło Węgrowa został zerwany. Sejm rozpoczął się 27 stycznia 1683 r. Jednym z posłów ziemi bielskiej był starosta brański Stefan Mikołaj Branicki. Król przekonywał w sejmie: „Jeżeli Wiedeń zginie, kto ubezpieczy Warszawę?”. 1 kwietnia deputacja sejmu podpisała traktat przymierza zaczepno-odpornego z Austrią. Podpisał go m.in. proboszcz z Międzyrzeca Podlaskiego biskup Stanisław Wosieński. Wojewoda podlaski Wacław Leszczyński został wybrany do komisji granicznej z Brandenburgią, a kasztelan podlaski Karol Łużecki do komisji hibernowej. Sejm podjął uchwałę o 3-krotnym powiększeniu pokojowego etatu armii koronnej z 12 do 36 tys. żołnierzy i odpowiednich stawkach podatkowych. Województwo podlaskie zadeklarowało 125 tys. złp. , z tego ziemia drohicka 44 tys., mielnicka 28 tys. i bielska 53 tys. złp. Król w uniwersale na sejmiki posejmowe pisał: „Im prędzej subsidia belli przez prędkie wydanie podatków obmyślone będą, tem prędzej chwalebnego, a statecznego pokoju da Bóg dostąpimy.” Sejmiki te miały się odbyć do 01.06.1683 r. Odbyły się w terminie i przeważnie akceptowały uchwały sejmu. Sejmik liwski przeznaczył na spłatę zaległości całą I ratę podatku. Za przykładem króla i dworu, kto tylko mógł, wystawiał pułk lub chorągiew.

Józef Geresz