Komentarze
Łatwo nie będzie

Łatwo nie będzie

Zakończyły się Światowe Dni Młodzieży w Madrycie. Półtora miliona młodych ludzi rozjechało się do swoich domów, niosąc przebogate przesłanie, aby odkrywać ciągle na nowo piękno miłości Chrystusa, konkretyzującej się przez Kościół i w Kościele, świadczyć o Nim w szkołach, na uczelniach i w miejscach pracy.

Wydarzenie w bardzo nikły sposób dotarło do tzw. szerokiego odbiorcy w Polsce, ponieważ telewizja publiczna, poza kilkunastosekundowymi migawkami z Madrytu – i to relacjonującymi zwykle protesty hiszpańskich lewaków, wulgarnie dyskredytujących papieża czy chrześcijaństwo – nie uznała za stosowne, aby przeprowadzić bodajże jedną transmisję ze spotkania. W relacji uczestników ŚDM ich głos był ledwo słyszalny w wielomilionowym mieście, dzięki usłużności także TVP zostali zauważeni w Polsce i na świecie. I o to chodziło. Jak zauważył naczelny „Gościa Niedzielnego”, widocznie milion czy półtora miliona młodych, zebranych w jednym miejscu na modlitwie, nie jest wystarczająco ciekawym zjawiskiem dla szefostwa TVP. Nudy na pudy? Za mało ekspresji? Pewnie tak… Liga Mistrzów, zmagania Barki czy Realu – to co innego!

Można zapytać: Idzie nowe? Nie, wszystko już było, tylko w znacznie bardzie siermiężnym, socjalistycznym opakowaniu. Ciekawostką jest też to, że polski biuro Światowych Dni Młodzieży zwróciło się do naszego Ministerstwa Spraw Zagranicznych z prośbą o materiały promocyjne Polski. Młodzi ludzie chcieli być jej emisariuszami. Teoretycznie – godne pochwały i warte naśladowania, tym bardziej, że inne nacje takowymi prospektami dysponowało. Co się okazało? Ministerstwo odmówiło. Dlaczego? Ponieważ ŚDM to „impreza religijna” i nie wypada, aby państwo pretendujące do miana nowoczesnego społeczeństwa mieszało porządki. Oto prawdziwy obraz tego, co się dziś u nas dzieje. A ponieważ, jak głosi stare porzekadło, przykład idzie z góry, w imię owej neutralności światopoglądowej TVP jako gwiazdę jesiennej ramówki zaprasza Nergala, który wraz z niedawnym wyrokiem sądu dostał zielone światło dla „wolności artystycznej” w postaci wykrzykiwania bluźnierstw i publicznego profanowania Biblii. To tylko przykłady.

Niewątpliwym bohaterem mediów jest kryzys ekonomiczny. Tylko pozornie nie ma on nic wspólnego z wydarzeniami, o którym pisałem wyżej. Hiszpańscy lewacy odkryli, że społeczeństwa nie stać na goszczenie Benedykta XVI. „Z moich podatków zero dla papieża!” – skandowali. To zresztą były najłagodniejsze słowa, jakie dało się odczytać z transparentów. Jakoś mało słyszalne były zapewnienia władz miasta i kraju, że wizyta Ojca Świętego nie będzie podatników kosztować ani centa, ponieważ ŚDM są przedsięwzięciem samofinansującym się (wpisowe pielgrzymów, sponsorzy, prywatne darowizny itp.). Ba, okazało się, że Madryt na pielgrzymach zarobił kilkaset milionów euro! Półtora miliona ludzi musiało przecież coś jeść, gdzieś spać, korzystać z komunikacji miejskiej, kupować pamiątki. Doszła do tego kwestia promocji miasta i kraju – praktycznie bezcenna. Gdzie zatem logika?

Może zabrzmi to paradoksalnie, ale się osobiście cieszę, że tak się stało, że wielu młodych „czarowanych” na dziesiątki sposobów polityczną poprawnością zobaczyło na własne oczy kulisy mirażu. Mogli odpowiedzieć sobie na pytanie: jeśli nie chrześcijaństwo, to co? Jakie wartości może im zaoferować świat? W perspektywie starcia cywilizacyjnego, bo to jego forpoczty zderzyły się w Madrycie, w pełniejszym świetle ukazała się Nadzieja. Kłamstwo, choć krzykliwe i wulgarne, zademonstrowało swoją bezideowość, słabość i śmieszność. Czy młodzi ludzie to zrozumieli? Czy dostrzegli, gdzie leży ich siła? Zrozumieli, na czym polega pustka obietnic, jakimi mami się ich pod warunkiem, że skażą Chrystusa na banicję? Oby. I oby wypełnieni „mocą w wysoka” zabrali owo przesłanie Nadziei ze sobą.

Ks. Paweł Siedlanowski