Rozmaitości
Źródło: KL
Źródło: KL

Leki z natury

W sklepach z ziołami nie brakuje klientów. Tu nie ma miejsca na pośpiech, a z każdym kupującym trzeba zamienić parę słów i doradzić.

Zdaniem Jolanty Korbut, właścicielki Sklepu Zielarsko-Medycznego „Herba-Med” w Łosicach, w sięganiu po leki z natury można zauważyć sezonowość. – Zimą proszono o zioła na nieżyty górnych dróg oddechowych. Sprzedało się bardzo dużo macierzanki, polecanej mamom przez pediatrów, jak też ziół do inhalacji. Wiosną poszukiwane są mieszanki na odchudzanie, przyspieszenie przemiany materii. A przez cały rok spore jest zainteresowanie ziołami na problemy z wątrobą, na obniżenie cholesterolu, przyspieszenie trawienia czy lepszą pracę jelit.

– Zioła zawierające krzemionkę – odpowiada Ewa Krzewska, prowadząca Sklep Zielarski w Dębem Wielkim, pytana o to, co poleca swoim klientom. – Oczyszczają organizm z różnego rodzaju zanieczyszczeń, które funduje nam cywilizacja, a których wdychamy i zjadamy mnóstwo – uzasadnia. – Kilka lat temu głośne było hasło „wilkakora leczy raka” i wiele osób szukało w niej ratunku. Ja traktuję takie mody z dystansem – zaznacza, dodając, że przecież nikt nie może zagwarantować choremu, że w ten sposób wyleczy nowotwór. A Indianie piją te wywary od dziecka, dlatego nie chorują. – Ostrożnie radziłabym też podchodzić do mocno reklamowanych w kolorowych pismach ziół czy mieszanek okrzykniętych hitem sezonu. Bo nie ma ziół lepszych i gorszych – stwierdza.

Kto stawia na zioła?

Klienci sklepów z ziołami to głównie ludzie w wieku średnim i starszym. Kuracje ziołowe wymagają jednak nie tylko świadomości, ale też czasu, potrzebnego na parzenie ziółek, cedzenie itd. Klienci potrzebują zatem także chwili rozmowy, pomocy w wyborze specyfiku, oczekują porady.

– Większość klientów posługuje się gotowymi receptami albo przepisanymi im przez irydologa, albo znalezionymi w szufladzie czy książce – opowiada E. Krzewska. – Takie gotowe receptury zostawił, bardzo uczciwie, ksiądz Klimuszko i każdy może z nich korzystać – dodaje. Jak mówi, klienci może nie szturmują prowadzonego przez nią sklepu, ale jest to stała, wierna grupa osób, najczęściej całe rodziny, w których od pokoleń docenia się znaczenie ziół. Ale zdarzają się też tacy, którzy wracają do ziół i do receptur swoich babć.

– Coraz więcej osób szuka informacji o ziołach i powołuje się na takie publikacje, jak np. książki Korżawskiej, Górnickiej, Słoneckiego – wylicza Jolanta Korbut. I dobrze, bo, jak zauważają obie panie, informacje na opakowaniach niektórych gotowych zestawów ziołowych są zbyt ubogie.

Ulecz się… nie sam

Pan Bóg stworzył zioła na wszystko, tylko nie na najgroźniejszą z chorób, raka. Inne przypadłości cywilizacyjne, jak bezsenność czy nerwice, naprawdę można pokonać przy ich pomocy – zachęca E. Krzewska. – Nie twierdzę, że zioła zastąpią leczenie, ale oczyszczają organizm i wspaniale wspomagają kurację. Ubolewam tylko nad tym, że lekarze traktują kuracje ziołowe z przymrużeniem oka.

– Myślę, że to zależy od specjalizacji lekarza – odpowiada J. Korbut. – W przypadku chorób kardiologicznych w grę wchodzi tylko leczenie chemiczne. Inaczej jest z lekarzami pierwszego kontaktu. Często podpowiadają, że np. obniżyć poziom cukru może właśnie kuracja ziołowa, poparta oczywiście dietą. Co polecam? Tabletki na bazie morwy białej.

Z zapachem ziół

Moje rozmówczynie nie kryją, że praca w sklepie z ziołami wymaga ogromnej wiedzy od nich samych. – Jestem zakochana w ziołach – zastrzega krótko E. Krzewska. A poprzednie, wieloletnie doświadczenia zawodowe, praca farmaceuty, bardzo pomaga i w kontakcie z klientami, i w rozeznaniu przeznaczenia ziół.

Podobną drogę przebyła Jolanta Korbut. – Po 26 latach pracy w aptece, otwarcie takiego sklepu było dla mnie dużym wyzwaniem. Zawsze pasjonowałam się ziołami – stwierdza i dodaje, że taki sklep stwarza inny, bardziej przyjazny klientom klimat i większy komfort pracy.

Czy przetrwają?

W październiku 2009 r. weszła w życie ustawa, która odebrała sklepom zielarskim prawo do sprzedaży wielu preparatów, tzw. produktów leczniczych. Izba Zielarska walczy o przywrócenie ich, m.in. zbierając podpisy przeciwko krzywdzącej ustawie. Niestety, gotowy już projekt nowelizacji ustawy nie dość, że nie przywraca prawa do sprzedaży „utraconych” preparatów, to zawiera długą listę kolejnych. – Martwimy się o to, co będzie z naszymi sklepami – mówią ich właściciele. A jeśli przestaną one funkcjonować, stratę poniosą nie tylko klienci. Pod znakiem zapytania stoi też przyszłość polskich hodowców ziół i producentów.

KL